Mój dobry humor właśnie przed chwilą prysł. Nie czuję już sytości po niedawnym posiłku, a jedynie ból gdzieś na moim pysku, sam nawet nie potrafię zidentyfikować, gdzie dokładnie. Gdy wyrzucam z siebie pierwszy zarzut na temat tej napaści, przez chwilę czuję nawet, jakby szczęka mi się nieco przekrzywiła, a choć równie dobrze może mi się to tylko wydawać, postanawiam wziąć to na poważnie i później zbadać.
Dodatkowo denerwuję się w momencie, gdy wadera zaczyna się do mnie zbliżać, co niefortunnie może doprowadzić do pewnego nieszczęścia. Przez łeb przelatuje mi chwilowo myśl, czy aby ta wilczyca nie zdążyła mnie może tknąć, gdy byłem nieprzytomny, co wywołuje u mnie chwilowy błysk troski w oczach. Chcę na nią warknąć, żeby się ode mnie odsunęła, a jednak milczę, ostatecznie tylko rzucając:
— Po prostu zostawcie mnie wszyscy w spokoju. — Po czym umykam w głąb lasu, poza zasięg wzroku samicy. Biegnę truchtem, wciąż przeklinając pod nosem tą wilczycę. Nie mogę jej szybko zapomnieć tego czynu, bo wkrótce przez swoje zapatrzenie potykam się o coś, może własne łapy, i pechowo padam wprost na cienko zaśnieżoną ziemię pyskiem, po czym już długo czuję ciche chrzęsty przesuwającej się żuchwy.
Po krótkich oględzinach swojego pyska w najbliższej tafli lodu dochodzę do wniosku, że długotrwały uraz to raczej nie jest i mogło się stać coś gorszego. Nie mam jakoś ochoty nawet wyobrażać sobie siebie z wygiętą o sto osiemdziesiąt stopni dolną szczęką... Moja zawzięta dusza nie przepuści płazem takiego uczynku. Może dobrym rozwiązaniem byłoby złożenie skargi do alfy?
— Ha! To jest myśl — mruczę do siebie tak, jakbym samemu sobie chciał poprawić humor. Jednak nie idę do Yesterday'a ani trochę zadowolony na myśl o tym, że może on dać nauczkę samicy... Jestem za to w tej chwili mocno wyprowadzony z równowagi.
W końcu przekraczam progi jaskini alfy, ochłonąwszy nieco po dzisiejszym zdarzeniu. Kroczę dumnym, może nieco aroganckim, krokiem i odnajduję dziwnie znajomy ogon wystający zza skalnej ściany. Po tym zapachu już wiem, kim jest osoba, która rozmawia z Yesterday'em. Może to lepiej, że ta wadera jest obecna... Dlatego właśnie powinienem się uspokoić i jak najbardziej delikatnie podejść do dyskusji.
— Ekhem — chrząkam głośno, by zwrócić uwagę przywódcy mojego nowego stada.
<Scarlet?>
Od Nightmare CD Lily'ego
0 | Skomentuj
Autor:
Dobermanka
Wilk podał leżącej na skórach Nightmare zwierzę a ta zaczęła je z trudem jeść, gdyż jej rany były bardzo rozległe i nadal strasznie ją bolały. Jadła powoli zająca i nagle przyszła uzdrowicielka.
-Wypij te zioła- podała czarnej waderze napar z ziół.
Pachniał on dość dziwne co było podejrzane a same Elan zachowywała się nerwowo i niespokojne, co też było podejrzane.
-Już zaraz wypiję- powiedziała czarna wadera i odsuneła napar łapą.
-Nie zaraz tylko teraz! - uzdrowicielki uniósła ton i stawała się co raz bardziej nerwowa
-Spokojnie, przecież zaraz to wypije-odrzekł spokojnym głosem Lily i spojrzał na Elan
-Zamknij się! Nie ty tu jest uzdrowicielem! - jeszcze bardziej uniósła swój ton Elan
- Elan czy dobrze się czujesz? - zapytała zaniepokojona skrzydlata wadera
-Tak, a teraz to wypij! Natychmiast - krzyknęła a w jej oczach widać było złość
-Elan na prawdę spokojnie- Lili rzócił w stronę zielonej wadery zimne spojrzenie
-MILCZ KUNDLU! - krzyknęła a jej głos zaczął brzmieć jak głos demona a nie jak jej normalny głos
-Yyy czy wszystko dobrze? - zapytała ponownie Nightmare
-Oczywiście - odparła zielona i zamieniła się w innego wilka który wyglądał jak swego rodzaju demon, jego oczy wyglądały jak oczy demona.
- o nie to zmiennokształtny, może zmienić się w każdego innego wilka - powiedziała czarna a przed ich oczami ukazał się wilk w swej prawdziwej formie .
-I jak podoba się wam moja prawdziwa postać - zapytała demonim głosem wilk stojący przed nimi
-Wcale nam się nie podoba! - warknął Lily.
-Co zrobiłeś z Elan?! - wykrzyczała pytanie Nightmare.
-Takim tonem do pół demona? - zaśmiał się nieznajomy.
-Tak! Pół demon!? - zaśmiała się czarna - To ja ci pokażę prawdziwego demona! - warknęła i resztką sił uniosła się a następnie przemieniła w potężnego demona.
-Więc walczymy- powiedział a wadera skinął głową przytakująco.
Była słaba i nadal miała rany ale za wszelką cenę musiała to wygrać, bo przegrana źle by się mogła skończyć dla watahy.
Więc walka się zaczęła. Nightmare dawała z siebie wszystko i po mimo przewagi przegrywał bo był już mocno poraniona, nie dawała jednak za wygraną.
Walka trwała zacięcie.
Przeciwnik ugryzł waderę w szyję a ta padła na ziemię całym ciężarem. Pierwsza przegrana walka w jej życiu, kraw lała się z niej litrami, ale nagle na obcego skoczył Lily i chwycił go zębami za kark. Kiedy ten próbował go zrzucić Nightmare podniosła się z ziemi i ugryzła go w szyję, a jej szczęki zacisneły się tak mocno, że przeciwnik natychmiast padł na ziemię i zaczął zdychać. Po tym wadera zamieniła się w znów w swoją normalną postać i padła na ziemię ranna i wymęczona. Nigdzie w pobliżu nie było Elan ani nikogo z leczniczymi mocami.
-Trzymaj się Night- powiedział Lily i pobiegł w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby uleczyć waderę
Ta natomiast nie miała siły wykrztusić słowa, nagle spojrzał na nią jej przeciwnik i powiedział.
-Niezłomna- zaczął krztusić się swoją krwią - koszmar każdego kto ją napotka-dodał i po tych słowach wyzionął ducha.
Czarna wadera czekała starając się nie zejść z tego świata na Lily'ego, który miał wrócić z pomocą.
<Lily?>
-Wypij te zioła- podała czarnej waderze napar z ziół.
Pachniał on dość dziwne co było podejrzane a same Elan zachowywała się nerwowo i niespokojne, co też było podejrzane.
-Już zaraz wypiję- powiedziała czarna wadera i odsuneła napar łapą.
-Nie zaraz tylko teraz! - uzdrowicielki uniósła ton i stawała się co raz bardziej nerwowa
-Spokojnie, przecież zaraz to wypije-odrzekł spokojnym głosem Lily i spojrzał na Elan
-Zamknij się! Nie ty tu jest uzdrowicielem! - jeszcze bardziej uniósła swój ton Elan
- Elan czy dobrze się czujesz? - zapytała zaniepokojona skrzydlata wadera
-Tak, a teraz to wypij! Natychmiast - krzyknęła a w jej oczach widać było złość
-Elan na prawdę spokojnie- Lili rzócił w stronę zielonej wadery zimne spojrzenie
-MILCZ KUNDLU! - krzyknęła a jej głos zaczął brzmieć jak głos demona a nie jak jej normalny głos
-Yyy czy wszystko dobrze? - zapytała ponownie Nightmare
-Oczywiście - odparła zielona i zamieniła się w innego wilka który wyglądał jak swego rodzaju demon, jego oczy wyglądały jak oczy demona.
- o nie to zmiennokształtny, może zmienić się w każdego innego wilka - powiedziała czarna a przed ich oczami ukazał się wilk w swej prawdziwej formie .
-I jak podoba się wam moja prawdziwa postać - zapytała demonim głosem wilk stojący przed nimi
-Wcale nam się nie podoba! - warknął Lily.
-Co zrobiłeś z Elan?! - wykrzyczała pytanie Nightmare.
-Takim tonem do pół demona? - zaśmiał się nieznajomy.
-Tak! Pół demon!? - zaśmiała się czarna - To ja ci pokażę prawdziwego demona! - warknęła i resztką sił uniosła się a następnie przemieniła w potężnego demona.
-Więc walczymy- powiedział a wadera skinął głową przytakująco.
Była słaba i nadal miała rany ale za wszelką cenę musiała to wygrać, bo przegrana źle by się mogła skończyć dla watahy.
Więc walka się zaczęła. Nightmare dawała z siebie wszystko i po mimo przewagi przegrywał bo był już mocno poraniona, nie dawała jednak za wygraną.
Walka trwała zacięcie.
Przeciwnik ugryzł waderę w szyję a ta padła na ziemię całym ciężarem. Pierwsza przegrana walka w jej życiu, kraw lała się z niej litrami, ale nagle na obcego skoczył Lily i chwycił go zębami za kark. Kiedy ten próbował go zrzucić Nightmare podniosła się z ziemi i ugryzła go w szyję, a jej szczęki zacisneły się tak mocno, że przeciwnik natychmiast padł na ziemię i zaczął zdychać. Po tym wadera zamieniła się w znów w swoją normalną postać i padła na ziemię ranna i wymęczona. Nigdzie w pobliżu nie było Elan ani nikogo z leczniczymi mocami.
-Trzymaj się Night- powiedział Lily i pobiegł w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby uleczyć waderę
Ta natomiast nie miała siły wykrztusić słowa, nagle spojrzał na nią jej przeciwnik i powiedział.
-Niezłomna- zaczął krztusić się swoją krwią - koszmar każdego kto ją napotka-dodał i po tych słowach wyzionął ducha.
Czarna wadera czekała starając się nie zejść z tego świata na Lily'ego, który miał wrócić z pomocą.
<Lily?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)