Przynajmniej w tamtej chwili jego wataha była stosunkowo bezpieczna. Z powodu pewnych komplikacji przenieśli się do Wichrowych Wzgórz zaledwie dwa dni wcześniej. Wyjątkiem byli Shogun i Altair, którzy za zadanie mieli obserwować potencjalne zagrożenie i w razie czego ostrzec inne wilki.
Chociaż Yesterday spędził całe życie wśród stoków Wichrowych Wzgórz i drzew Owadziego lasu, zaistniała niedawno sytuacja była dla niego całkowitą nowością. Nikt nie widział dotąd ludzi na tych terenach, nikt też nie pamiętał tak wysokiej temperatury powietrza, jak tamtego lata. Alfa postanowił podążyć na północ za stadami reniferów i na razie po prostu obserwować dwunożnych. Jeszcze chyba nie wiedzieli, że w pobliżu żyje cała wataha, ale polowania na wilki pozostawały kwestią czasu... Chyba że coś się zmieniło, w co Yesterday nie wierzył.
Jak zwykle pochłonięty rozmyślaniami basior nie zauważył, że z mroku groty wysunął się mniejszy wilk, jeszcze niedorosły, ale całkiem do niego podobny. Dopiero gdy młodzik stanął obok niego, Yesterday go dostrzegł.
– Dzień dobry, Nulu. Jak tam noc? – zapytał Alfa, przypominając sobie zarazem swoje sny, a raczej koszmary. Większość dotyczyła bitwy i śmierci paru członków watahy, ale również matki Nulu.
– Dobrze – odpowiedział zdawkowo jego syn. Jak zwykle jego spojrzenie było przygaszone, a głos ponury, zupełnie pozbawiony szczenięcego entuzjazmu. – Idę na spacer.
– Już? Miałem nadzieję, że pomożesz mi z pracą... – westchnął Day. Nie zamierzał jednak na siłę zatrzymywać Nulu. Zauważył, że z młodym działo się od pewnego czasu coś złego... Basior nie potrafił sobie nawet przypomnieć, kiedy jego syn szczerze się roześmiał.
Nulu tylko odwrócił wzrok i precyzyjnymi susami pokonał drogę do podnóży wzgórza. Yesterday pokręcił głową, a później ruszył na polowanie. Wprawny obserwator zdołałby dostrzec, że schodząc po zboczu, poruszał się zupełnie jak syn. Wilk pokierował się świeżym zapachem grupy reniferów.
Nie minęło wiele czasu, a oczom Alfy ukazały się pasące się w spokoju kopytne. Roślinożercy zręcznie omijali bagna i grzęzawiska, szukając wśród roślin najsmaczniejszych kąsków. Wśród nich znajdowało się kilkanaście młodych oraz dwie starsze sztuki, które miały wyraźne problemy z chodzeniem.
Te maluchy są jak Nulu... a kulawi jak Heroica... – odezwał się głos w głowie Yesterday'a.
– Siedź cicho – mruknął do siebie. – Jeśli będę tak myślał, nic nie upoluję. A oni będą głodni.
Wilk, ignorując natarczywy wewnętrzny głos, zaczął skradać się do najbliższego ze słabych ogniw w stadzie. Padło na niewielkiego renifera, który zbytnio oddalił się od matki. Gdy Alfa znalazł się już blisko potencjalnej ofiary, przestał się kryć. Wyskoczył zza wysokiej trawy i pobiegł ile sił w łapach w kierunku roślinożernego. Kopytny zaczął biec, a wraz z nim całe stado zerwało się do ucieczki. Z powodu zaledwie jednego wilka.
Nagle tuż obok Day'a pojawił się srebrzysty, półprzezroczysty kształt. Wyglądał niemal dokładnie jak zmarła ukochana płowego basiora. Zaskoczony Alfa zgubił krok i z całym impetem runął na ziemię. Przeturlał się po miękkim podłożu i zatrzymał na boku. W następnej chwili mignął nad nim cień. Inny wilk ruszył śladem młodego renifera, dość szybko dogonił go i powalił na ziemię.
Yesterday podniósł się, ignorując ból obitego ciała, i ruszył w kierunku drugiego łowcy.
– Widzę, że przynajmniej tobie polowanie się udało – oznajmił, będąc już blisko. Napotkany wilk uniósł głowę znad zdobyczy i zatrzymał spojrzenie na idącym ku niemu Alfie.
Te maluchy są jak Nulu... a kulawi jak Heroica... – odezwał się głos w głowie Yesterday'a.
– Siedź cicho – mruknął do siebie. – Jeśli będę tak myślał, nic nie upoluję. A oni będą głodni.
Wilk, ignorując natarczywy wewnętrzny głos, zaczął skradać się do najbliższego ze słabych ogniw w stadzie. Padło na niewielkiego renifera, który zbytnio oddalił się od matki. Gdy Alfa znalazł się już blisko potencjalnej ofiary, przestał się kryć. Wyskoczył zza wysokiej trawy i pobiegł ile sił w łapach w kierunku roślinożernego. Kopytny zaczął biec, a wraz z nim całe stado zerwało się do ucieczki. Z powodu zaledwie jednego wilka.
Nagle tuż obok Day'a pojawił się srebrzysty, półprzezroczysty kształt. Wyglądał niemal dokładnie jak zmarła ukochana płowego basiora. Zaskoczony Alfa zgubił krok i z całym impetem runął na ziemię. Przeturlał się po miękkim podłożu i zatrzymał na boku. W następnej chwili mignął nad nim cień. Inny wilk ruszył śladem młodego renifera, dość szybko dogonił go i powalił na ziemię.
Yesterday podniósł się, ignorując ból obitego ciała, i ruszył w kierunku drugiego łowcy.
– Widzę, że przynajmniej tobie polowanie się udało – oznajmił, będąc już blisko. Napotkany wilk uniósł głowę znad zdobyczy i zatrzymał spojrzenie na idącym ku niemu Alfie.
<Ktoś coś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz