Właśnie wracałam z polowania, gdy dostrzegłam Shoguna i Cassie, chyba polujących na wzgórzu. Młoda Gamma zaatakowała jakieś stworzonko, zapewne leminga, ale coś jej nie wyszło. Zamiast triumfalnie unieść zdobycz w pyszczku, usiadła i zaczęła delikatnie poruszać skrzydłem.
Uznałam, że wymienię się z Shogunem, skoro już wykonałam swoje obowiązki. Podbiegłam truchtem do dwójki wilków. Starszy basior odwrócił się w moją stronę i skinął mi głową na powitanie. Odwzajemniłam gest. Dwa upolowane lemingi położyłam na ziemi.
- Jeśli chcesz, teraz ja mogę pouczyć Cassie - zaproponowałam.
- Chętnie. Wezmę lemingi i pójdę na patrol - odpowiedział basior. Podniósł moją zdobycz i ruszył w stronę lasu. Odprowadziłam go wzrokiem, a potem odwróciłam się do młodej Gammy.
- Jak się masz? - zapytałam pogodnie. Waderka tylko wzruszyła ramionami.
- Kiedy wrócą rodzice?
- Em... No... - zaczęłam, nie wiedząc zbytnio, co mam odpowiedzieć.
- Nie kłam, proszę - szepnęła Cassie, spoglądając tymi swoimi wielkimi, ametystowymi oczami. Westchnęłam.
- Cóż, Cassie... Oni nie wrócą... Zabił ich patrol Niezwyciężonych Wojowników.
Ślepia waderki w jednej chwili napełniły się łzami. Nim zdążyłam w jakiś sposób zareagować, młoda Gamma uciekła, płacząc. Pobiegłam za nią, w pewnej odległości. Nie chciałam zostawiać jej samej. Nie znała jeszcze zbyt dobrze tundry, a o tej porze roku zaczynały się pojawiać pierwsze grzęzawiska. Co, jeśli coś sobie zrobi...
<Cassie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz