Powoli otworzyłem oczy i wróciłem do ponurej rzeczywistości. Przede mną rozciągała się granica tajgi i tundry. Wiał jeden z ostatnich zimowych wiatrów. Gdzieniegdzie leżały resztki śniegu. Naprawdę nie chciało mi się wstawać.
Kolejne wołanie Altair przypomniało mi jednak, że jestem Alfą. A dobry Alfa powinien przekładać dobro watahy i jej członków nad własne. Wstałem więc i przeciągnąłem się, a potem pobiegłem w kierunku wilczycy. Szybko przez moje futro przeniknął chłodny powiew wiatru. Wzdrygnąłem się.
Śmiech Altair.
- No co? - zapytałem nieco zbyt ostro. Wilczyca nie przejęła się zbytnio tym tonem, ale spojrzeniem wyraźnie dała mi do zrozumienia, że powinienem być milszy.
- Przybył nowy wilk - poinformowała. - Chce dołączyć do watahy.
- A musiałaś przychodzić z tym akurat do mnie?
- Przecież wiesz, że Lily poszedł sprawdzić stan jaskiń w Wichrowych Wzgórzach, a Cassie jest trochę zbyt młoda.
- Wiem - potwierdziłem. - Ale to nie znaczy, że nie mogę trochę ponarzekać.
- Przede wszystkim powinieneś się pospieszyć.
- Już lecę! - zawołałem, przyspieszając.
>>> <<<
Kilkanaście minut później znalazłem się na polanie, gdzie w towarzystwie Shoguna, starszego wojownika, siedział nieznajomy. A może nieznajoma. Miałem nadzieję, że ów wilk zdecyduje się na dołączenie. Nasza wataha ostatnimi czasy była rozpaczliwie mała. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie ciągłe zagrożenie ze strony sąsiadów. Potrzebowaliśmy nowych członków.
- Witaj - zacząłem, uważnie przyglądając się przybyszowi. - Nazywam się Yesterday, jestem tutaj Alfą. Kim jesteś i co sprowadza cię na nasze tereny?
<Wilku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz