Ciemność przed oczami w okół tylko stłumiony szum, czułam jedynie jak ktoś ciągboł mnie po ziemi, ostre kamienie ocierały się o moje futro i lekko kaleczył skórę. Po kilku może kilkunastu minutach nie wiem nie czułam upływu czasu, obudziłam się a ta dziwna wadera ciągnęła mnie po ziemi. Próbowałam się wyrwać ale to na nic.
-Zostaw mnie!- krzyknełam do wadery a ona mnie puściła.
-Zamknij się!- krzyknęła i chciała mnie uderzyć łapą ale ugryzłam ją w nią. Zacistałam z całych sił zęby krwe się lała z jej łapy, nie okazywała bólu ale widać było, że odczuwa ból. W tej chwili puściłam jej łapę i ucuekałam ile sił w łapach. Biegłam przed siebie na nic nie zwracałam uwagi, byle by jak najdalej uciec, on nie dogoniła by mnie ze zraniną tak poważnie łapą. Ślepy zaułek jedynie ściana przedemną, zero drogi ucieczki, stwożyłam wybuch i jakimś cudem za ścianą był Yesterday. Podbiegłam do niego i przytuliłam się di niego i powiedziałam:
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jesteś- powiedziałam tuląc się do niego .
<Yesterday? Przepraszam, że tak długo ale bezwen:(>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz