Od Ulro

        Alanda zaczynała się niepokoić. Przeważnie myślała pozytywnie, ale teraz było to na prawdę trudne. Jej brata nie było nigdzie widać, a ona stała już od godziny w miejscu, gdzie mięli spędzić tę noc. Rozpaliła już ogień, przyniosła kolacje, a jego ciągle nie było. Nagle usłyszała jakiś ruch niedaleko krańca polany. Napełniło ją to nadzieją, z radością ruszyła więc w kierunku ściany sosen. Nie wołała go po imieniu. Nie wiedziała w jakim jest stanie                                                               
-Halo!? - Szepnęła. Ruch wśród drzew ustał. Coś odwróciło się w jej kierunku, a nikłym świetle gwiazd błysnęły oczy. Nie były jednak znajome, lecz obco żółte.                                                               Alanda zaniemówiła z zaskoczenia. Kto mógł tu być oprócz jej brata i jej!? Nie mogła go zobaczyć, od razu zaczął uciekać. Sierść też miał inną, szaro-biało-czarną. Obcą. Goniła go chwilę, Racjonalne myślenie w takich sytuacjach nigdy jej nie wychodziło. Zawsze zaczynała biec, ale teraz w kierunku innym niż zwykle. Nie wiedziała czemu. Może ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem? W końcu była młoda, rozsądek nie jest mocną stroną młodych wader, które zawsze miały brata, by je bronił. Czyżby miało się to zmienić?                                                                                                Po krótkim pościgu była całkiem wyczerpana. Albo tajemniczy wilk był strasznie szybki, albo ona strasznie wolna, bez  różnicy. Liczyło się to, że nie mogła dalej nawet iść. Zawyła ze zmęczenia i padła gdzie stała. Było zimno, a trawa była mokra, ale nie mogła już dalej iść. Nie mogła dalej nic robić. Zasnęła.                                                                                                                                   

         Ulro klął na wszystko dookoła. Na to, że jakaś szalona dziewczyna go goni, na to, że jej krzyk był tak przeraźliwy, na to, że wydawała się taka przerażona i zagubiona, i na to, że jak idiota zawróci teraz dysząc, żeby zobaczyć co się z nią dzieje. Tak też zrobił. Leżała trzęsąc się na trawie z mokrym futrem koloru miedzi i mówiła coś przez sen. Teraz zaczynały się schody. Co mam zrobić? Widzę, że jest jej zimno, ale gdzie mam ją zanieść? Nawet jeżeli to co jeżeli się obudzi? Rzuci się na mnie? Będzie miała przewagę...                                                                                                                      Na szczęście odpowiedzi pojawiły się same, jakby coś faktycznie słuchało jego słów. W oddali błysnęła iskra. Ognisko. Druga także została rozwiązana, bo wilczyca spojrzała na niego nieobecnie i mruknęła błagalnie. Widać było, że jej wyczerpanie nie było spowodowane samą pogonią. Pewnie od wielu dni nie spała. Podniósł ją - Była leciutka - I zaniósł w stronę ognia. Gdy ułożył ją na miękkiej trawie polany przestała się trząść, a Ulro postanowił przy okazji skorzystać z ognia. Było na prawdę zimno

          Gdy Alanda się obudziła był późny ranek. Nie wstała przed słońcem, jak zwykle. Coś było nie tak. Wiedziała, że wczorajszy dzień nie był snem, ale i tak mocno zaskoczył ją widok obcego wilka podtrzymującego ogień jednymi z tych mniej oszronionych patyków.                                                         - Nie wstawaj. Nie chcę cię skrzywdzić - Powiedział. Na dźwięk jego głosu zrobiło jej się jeszcze zimniej niż wczorajszej nocy gdy padła na trawę. Nawet gdyby powiedział tym tonem: "Patrz, jaki piękny dziś dzień" i tak nie mogła by się odezwać, a tym bardziej wstać. Może faktycznie nie chce jej zrobić krzywdy, ale tylko tak długo, jak Alanda wykonuje jego polecenia. - Chyba, że ty chcesz skrzywdzić mnie? Chcesz?                                                                                                           - Nnnnie - Wyjąkała.                                                                                                                                     - W takim razie nie masz się czego bać - Zupełnie zmienił ton. Alanda zdziwiła się, że cały szron pokrywający dosłownie wszystko na polanie nie stopił się nagle pod wpływem tego dźwięku.               -Co się stało? Rozumiem, że ktoś powinien z tobą być?                                                                  ----   -Skąd ten pomysł? - Spytała. Zmiana tonu rozmówcy dała jej zastrzyk odwagi. Chyba za duży.           -Nie przeżyłabyś to długo sama. I nie pytaj dlaczego, to widać. Może jednak zdecydujesz się mi odpowiedzieć? Proszę?                                                                                                                                         Alanda poczuła się zgaszona. Gdy nie odpowiadała dłuższą chwilę i odwróciła głowę wilk spróbował inaczej:                                                                                                                                     - Dobrze, przecież ja tylko uratowałem Cię od zamarznięcia. Czemu masz mi ufać? Więc zacznijmy ode mnie. jestem Ulro i zabłądziłem tutaj , kiedy badałem okolicę. A ty?
Wiercił ją oczami i nie mogła go zignorować. Poza tym bała się. Chciała znaleźć brata, a do tego musi być żywa i w pełni władz umysłowych. Bała się go. Uratował jej życie, ale i tak się bała. Nie mogła teraz ufać nikomu oprócz siebie. Zawsze było tylko ich dwoje. Ona i Adal. Nikomu nie ufali i nikogo nie znali oprócz siebie, a siebie znali na wylot.                                                                            - Jestem Alanda. Był ze mną brat. Nie wrócił na noc...       
Alanda była niezmiernie zdziwiona kiedy okazało się, że to wystarczyło. Może aż nad to? Twarz Ulro się zmieniła. Zaczął chodzić w kółko, jakby rozmawiał sam ze sobą. Był poruszony.
- Brat cię bronił prawda? Nie wyglądasz na wojowniczkę - Pokiwała głową
- Chciałbym cię zaprowadzić w jakieś bezpieczne miejsce. Chociażby tylko kawałek stąd. Jeśli brat miałby wrócić, na pewno Cię znajdzie, a jeżeli... No cóż, w tedy lepiej być ze mną niż samemu  czyż nie?                                                                                                                                                                     Alanda nigdy nie uważała, że łatwo jest nią manipulować. W sumie to nie miał kto próbować, bo od kiedy pamiętała wszędzie była z bratem, a obcych omijali szerokim łukiem, ale jemu da się poprowadzić. Wydawało się to rozsądne, chociaż jakaś jej część chciała zostać tu i zamarznąć. Po za tym, miała złe przeczucia. Ulro skinął na nią głową. Musiała decydować. Po chwili namysłu potaknęła i ruszyła za nim opuszczając polanę.

             Ulro wytężał pamięć jak tylko mógł. Teraz w prawo? Czy idę w stronę rzeki? Powinienem skręcić w lewo, kiedy tylko ją zobaczę, żeby uniknąć...
Ale nie udało się. Nie wiedział co, ale Alanda zobaczyła coś na ziemi. Ślady łap? Zawyła głośno, aż Ulro przeszły dreszcze, a następnie ruszyła w kierunku rzeki. Nie! Nie! Nie!
Jednak było już za późno gdy ją dogonił. Leżała łkając przeraźliwie obok zwłok czarnego wilka. Tego czarnego wilka. Obok zwłok jej brata. Adala.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz