Od Nulu

Umieramy w liczbie pojedynczej, zawsze sami.

Co miał na myśli autor tych słów? Czy chodziło wyłącznie o fakt, że w chwili naszej śmierci umieramy wyłącznie my i ostatnią drogę pokonujemy samotnie? Czy chodziło mu wyłącznie o moment?
Dla Nulu zdawały się one mieć większy sens. Choć do śmierci czekała go jeszcze dość długa droga, młody basior powoli umierał. Nie tylko z niewyspania i braku apetytu, ale również z braku towarzystwa i ciepłych uczuć. Mimo niemal nieustannej obecności Henkiego wilk często czuł się samotny i pozbawiony wsparcia. Czymże tak naprawdę było to ptaszysko, skoro nikt nie go nie widział? Nulu nieraz zastanawiał się, czy po prostu nie ma halucynacji albo nie wymyślił sobie puszczyka, by zaznać w życiu chociaż cienia przyjaźni.
Tak właśnie, Nulu zmierzał prostą drogą ku śmierci. I kroczył tą ścieżką samotnie.

Dni mijały szczeniakowi podobnie. Wstawał, zjadał kęs czy dwa mięsa, a potem snuł się po całej watasze, zatrzymując się też nad jeziorem. Gdy spoglądał w gładką taflę, jego odbicie podsuwało mu najgorsze myśli, wręcz znęcało się nad nim psychicznie. Kończyło się na tym, że wilk uderzał łapą w wodę, by już się nie widzieć, po czym odbiegał. Zaszywał się w jakiejś kryjówce i płakał. A potem, po kilkunastu dniach, przestał płakać. Nie dlatego, że nie było warto. Dlatego, że już nie miał sił.

Ten dzień zaczął się zupełnie normalnie. Po skromnym posiłku Nulu rozmawiał przez chwilę z ojcem. Młody wilk zauważył, że Yesterday wygląda na jakiegoś dziwnie zaniepokojonego i zatroskanego. Może wataha miała jakieś problemy? Może ludzie zauważyli w końcu wilki? Albo inna wataha żądała wojny? Nulu wiedział, że powinien się tym zainteresować – był w końcu następcą Alfy – ale nie miał siły się nawet uśmiechnąć, chociażby z grzeczności. Jak mógł więc mieć siłę na strategiczne myślenie, naradzanie się i planowanie?
Koniec końców młody basior wybrał się na spacer, jak zwykle. Nieodmiennie powlekł się w kierunku Rzeki Leminga, by później wzdłuż niej dotrzeć do Owadziego Lasu. Tajga o tej porze roku nie była zbyt przyjemnym miejscem – łatwo była wpaść w bagno, a wszędzie roiło się od komarów i innych owadów. Nulu nie lubił insektów, wręcz bał się ich, ale wśród drzew miał szansę nie spotkać żadnego wilka. Po co mu towarzystwo, skoro większość członków watahy tylko go krytykowała?
Zupełnie nagle płuca młodego Alfy wypełnił zapach jakiegoś wilka. Nulu rozpoznał, że jest to basior z watahy, tylko który? Tak rzadko przebywał z innymi, że miał problem rozpoznać ich wonie.
Minęła minuta, może dwie, a fiołkowym oczom Nulu ukazał się inny wilk. Miał ciemnoszare futro, a w pysku niósł zioła. Młody Alfa doszedł do wniosku, że to pewnie Tashi – ciemny basior nie zajął określonego stanowiska, więc zdarzało mu się pomagać Elan.
Co powinien zrobić? Nie miał ochoty na spotkanie, ale nie podejrzewał, aby Tashi przeszedł obok niego zupełnie bez reakcji. Z drugiej strony nie poznał jeszcze zbyt dobrze ciemnoszarego basiora, a od Yesterday'a słyszał, że miał on trudną przeszłość. Kto wie, może okazałby się bardziej wyrozumiały od innych członków watahy?
A może lepiej nie ryzykować i udawać, że się śpieszę? – przemknęło Nulu przez myśl. Tym razem, wyjątkowo, odezwał się w nim słaby, piskliwy głos trzeciego Nulu, namawiający go do rozmowy. Drugi Nulu swoim silnym, kpiącym tenorem próbował go zagłuszyć. A ten właściwy Nulu toczył ze sobą wewnętrzną walkę, podczas gdy czasu do nieuniknionego spotkania pozostawało coraz mniej...

<Tashi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz