Od Tashiego CD. Nulu

Błądzenie po bagnistych terenach watahy w poszukiwaniu nielicznych, zaschłych krzewów – o leczniczych właściwościach – a następnie przebieranie między wieloma identycznymi roślinami, aby znaleźć parę listków tej konkretnej – również leczniczej – rośliny... nie było zadaniem, na jakim Tashi chciał spędzić połowę swojego cennego dnia.
Tak, jakby te cholerne zioła nie mogły rosnąć mi tuż pod nosem – czy to nie byłoby o wiele prostsze? Całe to chodzenie, nie znając konkretnego położenia celu, już go zmęczyło. W dodatku, zioła o gorzkim, nieprzyjemnym smaku miały tak intensywny zapach, że aż zupełnie blokował mu on zmysł węchu – to Tashiego frustrowało jeszcze bardziej. Chciał jak najszybciej wypluć te ohydne składniki ze swojego pyska.
Z powodu chwilowego otumanienia zmysłu węchu, młody wilk nie wyczuł obecności innego w pobliżu. Słyszał przedtem ciche kroki, jednak nie zwrócił na nie uwagi. Nie do momentu, w którym kroki te okazały się należeć do szczeniaka o złoto-rdzawej sierści – Nulu, jako syn Alfy znany dobrze każdemu w watasze, choć rzadko spotykany, wilk patrzył uważnie na Tashiego połyskującymi w rzucanym przez drzewa cieniu oczami. W tym spojrzeniu było coś dziwnego, coś... interesującego i może nawet znanemu Tashiemu.
— Witaj, Nulu — przywitał się – nie tak radośnie jak zwykle ma w zwyczaju – Tashi, z ulgą kładąc liście i kawałki krzewu na ziemię. Tuż obok była mała, całkiem czysta kałuża, w której ciemnoszary basior błyskawicznym ruchem przepłukał swój pysk, zmywając ze swojego języka gorzki posmak. Uniósł głowę, spotykając się z utkwionym w nim sztywno spojrzeniem niewiele młodszego wilka. — To jakiś szczęśliwy dar losu, że spotkałem słynnego następcę Alfy? — zażartował, uśmiechając się przyjaźnie, a mimo tego miał wrażenie, iż Nulu poczuł się odrobinę urażony. A może raczej speszony, nie chętny do rozmowy? Tashi nigdy nie był najlepszy w odczytywaniu czyichś emocji. Tak czy inaczej, miał zamiar poznać lepiej tego cichego wilka.
— Co myślisz o tej pogodzie? — zaczął rozmowę szczerze zaciekawiony opinią szczeniaka. — Przed chwilą miałem okazję zobaczyć rezultat tych upałów w pobliżu Tajgi. — I, szczerze mówiąc, Tashi wolałby tam nie wracać. Dobrze, że nie musiał zapuszczać się głębiej, gdzie panowało mnóstwo owadów... To niestety mu o czymś przypomniało. — Och, właśnie... — wymamrotał cicho pod nosem — Trzeba jeszcze zdrapać nieco kory z tych drzew dla Elan...
Może drzewa nie będą smakowały aż tak okropnie, jak liście i kawałki krzewu, które niósł ze sobą – taką miał nadzieję.

Nulu?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz