Wampirzyca z trudem powstrzymała dolną szczękę od opadnięcia. Choć starszą wilczycę wciąż dzieliło od nich dobre półtora metra, a Altair mówiła szeptem, Wolf Lady dosłyszała jej ostatnie słowa. Czy wiedziała również, że pochodzą z watahy, z którą kiedyś toczyła wojnę? Chociaż... jej ostatnia wypowiedź była pozbawiona ironii. Co to mogło oznaczać?
– Nazywam się Altair – odpowiedziała czarna wadera, nie chcąc niepotrzebnie przedłużać milczenia. Potrząsnęła łapą nowopoznanej na powitanie. Następnie przedstawił się Aiden.
– Co was tutaj sprowadza, kochani? – zapytała Wolf Lady, przypatrując im się uważnie. Alt nie podobało się jej spojrzenie – zdawało się przeszywać ją na wskroś. Zadrżała, próbując się pozbyć nieprzyjemnego wrażenia.
– Zrobiliśmy sobie wycieczkę krajoznawczą – odpowiedziała wampirzyca, nie chcąc nic zdradzać waderze. W końcu już kiedyś pokonała ona rodzinną watahę Alt, a dodatkowo miała teraz przewagę liczebną. Wilcze mutanty mogły sprawiać wrażenie niegroźnych, ale Altair nie zamierzała ich lekceważyć.
– Tu już nie ma co oglądać, skarbie – stwierdziła jej rozmówczyni, wzdychając cicho. – Te ziemie i ich mieszkańców dawno wyniszczyły choroby.
– Więc... co w y tutaj robicie? – włączył się do rozmowy Aiden.
– Ach... ja i moja wataha to ostatni mieszkańcy tego miejsca. – W chrapliwym głosie starszej wilczycy wyczuwalny był smutek. – Już wkrótce zabraknie tu żywych dusz. Altair... wspominałaś, że wypędziłam niegdyś waszą watahę... Czy to nie Wataha Krwawego Szafiru?
– Jeśli mogę spytać... dlaczego się tak tym interesujesz? – odpowiedziała Alt pytaniem na pytanie.
– Och, spokojnie, skarbie – wychrypiała Wolf Lady, widocznie domyślając się prawdy. – Nie zamierzam ponownie was atakować.
– I bardzo dobrze – wymruczała wampirzyca. – Mamy już kogoś na zastępstwo.
– Kogo?
Altair wymieniła z Aidenem spojrzenia. Stara wadera już i tak sporo o nich wiedziała. Zdradzanie jej kolejnej informacji wydawało się nierozsądne, ale intuicja podpowiadała czerwonookiej, że może sobie na to pozwolić.
– Białą wilczycę, bardzo podobną do ciebie. Nazywa się Kiba – odpowiedziała wampirzyca. Zauważyła, że w oczach Wolf Lady pojawił się dziwny pysk, a potem białofutra pochyliła głowę. Zupełnie jakby znała ciotkę Yesterday'a i wiązała z nią jakieś smutne lub po prostu niezbyt przyjemne wspomnienia... Zapadła chwila niezręcznego milczenia, zakłócana jedynie przez ciężkie oddechy mutantów towarzyszących starszej wilczycy.
– Opowiedzcie mi o niej więcej – przerwała ciszę Wolf Lady. Nie dorzuciła żadnego "skarbie" ani "kochani", dodatkowo w jej głosie można było wychwycić błagalną nutę.
– Nie ma tu dużo do opowiadania – odparła Altair. – Pojawiła się parę miesięcy temu, zbiera armię i zamierza zawładnąć Północą. Nie znamy jej intencji. Ale... może t y znasz?
Stara wadera odwróciła głowę w bok, a potem przeszła kilka kroków w tamtą stronę, śledzona przez czujne spojrzenie Alt. Potem wampirzycy wydało się, że Wolf Lady nawiązuje kontakt wzrokowy ze stojącym najbliżej mutantem. Charakteryzował go brak oka i sporej wielkości jelenie poroże na czubku głowy. Tak jak pozostali, miał powyrywaną miejscami sierść, a jego skórę znaczyła olbrzymia ilość blizn.
Wolf Lady gwałtownie odwróciła się w stronę wilków z WKS. Altair zjeżyła się nieco, zaniepokojona nagłym ruchem rozmówczyni. Jednak ta jedynie uniosła dumnie głowę i przez ułamek sekundy Alt wydawało się, że widzi przed sobą znacznie młodszą wilczycę. Ambitną młodą wilczycę, która ma po swojej stronie olbrzymią armię.
– Chyba nie istnieje powód, by dłużej to ukrywać – oznajmiła białofutra znacznie mniej chrapliwym niż zwykle głosem. – Kiba była moją uczennicą.
– Co!? – zawołała Altair nieco głośniej niż zamierzała. Aiden wpatrywał się w Wolf Lady z zaskoczeniem i spotęgowaną nieufnością w amarantowych oczach.
– Powinniśmy się domyślić – warknął cicho, cofając się o krok.
– Spokojnie, kochany – wychrypiała staruszka. – Przekonałam się na własnej skórze, do czego prowadzi chęć władania światem. Zdrada, zguba i zniszczenie, o to, co mnie spotkało. A Kiba... cóż, nadal ją cenię i nie chcę, by spotkał ją mój los. Jeśli ją spotkacie... powiedzcie jej, by przestała, póki jeszcze ma możliwość.
Ponownie zapadła cisza. Altair zamyśliła się w tym czasie, zastanawiając się, czy Wolf Lady naprawdę się zmieniła, czy to wszystko naprawdę jest podstępem. I jak niby mieliby przekazać jej słowa Kibie. Podejść do przeciwniczki na polu bitwy i po prostu do niej zagadać? "Ej, Kiba, twoja nauczycielka kazała ci przekazać, żebyś przestała podbijać Północ!". Tak... to na pewno poskutkuje. I co mogło oznaczać "póki ma jeszcze możliwość"? Czyżby nie dało się przerwać w dowolnym momencie?
Wampirzyca kątem oka spojrzała na swojego towarzysza. Aiden zdawał się spoglądać gdzieś w przestrzeń, jednocześnie nie spuszczając wzroku z Wolf Lady. Wyglądał na zamyślonego... Jakie pytania mógł sobie teraz zadawać?
– Nazywam się Altair – odpowiedziała czarna wadera, nie chcąc niepotrzebnie przedłużać milczenia. Potrząsnęła łapą nowopoznanej na powitanie. Następnie przedstawił się Aiden.
– Co was tutaj sprowadza, kochani? – zapytała Wolf Lady, przypatrując im się uważnie. Alt nie podobało się jej spojrzenie – zdawało się przeszywać ją na wskroś. Zadrżała, próbując się pozbyć nieprzyjemnego wrażenia.
– Zrobiliśmy sobie wycieczkę krajoznawczą – odpowiedziała wampirzyca, nie chcąc nic zdradzać waderze. W końcu już kiedyś pokonała ona rodzinną watahę Alt, a dodatkowo miała teraz przewagę liczebną. Wilcze mutanty mogły sprawiać wrażenie niegroźnych, ale Altair nie zamierzała ich lekceważyć.
– Tu już nie ma co oglądać, skarbie – stwierdziła jej rozmówczyni, wzdychając cicho. – Te ziemie i ich mieszkańców dawno wyniszczyły choroby.
– Więc... co w y tutaj robicie? – włączył się do rozmowy Aiden.
– Ach... ja i moja wataha to ostatni mieszkańcy tego miejsca. – W chrapliwym głosie starszej wilczycy wyczuwalny był smutek. – Już wkrótce zabraknie tu żywych dusz. Altair... wspominałaś, że wypędziłam niegdyś waszą watahę... Czy to nie Wataha Krwawego Szafiru?
– Jeśli mogę spytać... dlaczego się tak tym interesujesz? – odpowiedziała Alt pytaniem na pytanie.
– Och, spokojnie, skarbie – wychrypiała Wolf Lady, widocznie domyślając się prawdy. – Nie zamierzam ponownie was atakować.
– I bardzo dobrze – wymruczała wampirzyca. – Mamy już kogoś na zastępstwo.
– Kogo?
Altair wymieniła z Aidenem spojrzenia. Stara wadera już i tak sporo o nich wiedziała. Zdradzanie jej kolejnej informacji wydawało się nierozsądne, ale intuicja podpowiadała czerwonookiej, że może sobie na to pozwolić.
– Białą wilczycę, bardzo podobną do ciebie. Nazywa się Kiba – odpowiedziała wampirzyca. Zauważyła, że w oczach Wolf Lady pojawił się dziwny pysk, a potem białofutra pochyliła głowę. Zupełnie jakby znała ciotkę Yesterday'a i wiązała z nią jakieś smutne lub po prostu niezbyt przyjemne wspomnienia... Zapadła chwila niezręcznego milczenia, zakłócana jedynie przez ciężkie oddechy mutantów towarzyszących starszej wilczycy.
– Opowiedzcie mi o niej więcej – przerwała ciszę Wolf Lady. Nie dorzuciła żadnego "skarbie" ani "kochani", dodatkowo w jej głosie można było wychwycić błagalną nutę.
– Nie ma tu dużo do opowiadania – odparła Altair. – Pojawiła się parę miesięcy temu, zbiera armię i zamierza zawładnąć Północą. Nie znamy jej intencji. Ale... może t y znasz?
Stara wadera odwróciła głowę w bok, a potem przeszła kilka kroków w tamtą stronę, śledzona przez czujne spojrzenie Alt. Potem wampirzycy wydało się, że Wolf Lady nawiązuje kontakt wzrokowy ze stojącym najbliżej mutantem. Charakteryzował go brak oka i sporej wielkości jelenie poroże na czubku głowy. Tak jak pozostali, miał powyrywaną miejscami sierść, a jego skórę znaczyła olbrzymia ilość blizn.
Wolf Lady gwałtownie odwróciła się w stronę wilków z WKS. Altair zjeżyła się nieco, zaniepokojona nagłym ruchem rozmówczyni. Jednak ta jedynie uniosła dumnie głowę i przez ułamek sekundy Alt wydawało się, że widzi przed sobą znacznie młodszą wilczycę. Ambitną młodą wilczycę, która ma po swojej stronie olbrzymią armię.
– Chyba nie istnieje powód, by dłużej to ukrywać – oznajmiła białofutra znacznie mniej chrapliwym niż zwykle głosem. – Kiba była moją uczennicą.
– Co!? – zawołała Altair nieco głośniej niż zamierzała. Aiden wpatrywał się w Wolf Lady z zaskoczeniem i spotęgowaną nieufnością w amarantowych oczach.
– Powinniśmy się domyślić – warknął cicho, cofając się o krok.
– Spokojnie, kochany – wychrypiała staruszka. – Przekonałam się na własnej skórze, do czego prowadzi chęć władania światem. Zdrada, zguba i zniszczenie, o to, co mnie spotkało. A Kiba... cóż, nadal ją cenię i nie chcę, by spotkał ją mój los. Jeśli ją spotkacie... powiedzcie jej, by przestała, póki jeszcze ma możliwość.
Ponownie zapadła cisza. Altair zamyśliła się w tym czasie, zastanawiając się, czy Wolf Lady naprawdę się zmieniła, czy to wszystko naprawdę jest podstępem. I jak niby mieliby przekazać jej słowa Kibie. Podejść do przeciwniczki na polu bitwy i po prostu do niej zagadać? "Ej, Kiba, twoja nauczycielka kazała ci przekazać, żebyś przestała podbijać Północ!". Tak... to na pewno poskutkuje. I co mogło oznaczać "póki ma jeszcze możliwość"? Czyżby nie dało się przerwać w dowolnym momencie?
Wampirzyca kątem oka spojrzała na swojego towarzysza. Aiden zdawał się spoglądać gdzieś w przestrzeń, jednocześnie nie spuszczając wzroku z Wolf Lady. Wyglądał na zamyślonego... Jakie pytania mógł sobie teraz zadawać?
<Aiden?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz