Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tashi. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tashi. Pokaż wszystkie posty

Od Tashiego CD. Nulu

0 | Skomentuj
Tashi wiedział, że ukrywanie się w tym miejscu nie jest opcją. Powinni zostawić zioła, by te zmyliły ludzi oraz psy i było im trudniej iść w ślady uciekających wilków, a nie czekać w tym odsłoniętym miejscu na ich przybycie – dlatego ciemny wilk zawołał do Nulu, by się zbierać, ale zaniepokoił się brakiem reakcji ze strony towarzysza.
Sekundę później usłyszeli pierwsze szczeknięcie; potem zawtórował mu chór zaalarmowanych szczeknięć. Cholera, są blisko!, było jedynym, o czym mógł w tej chwili myśleć spanikowany basior.
— Nulu! — syknął niecierpliwie. Tashi ugryzłby szczeniaka w grzbiet, gdyby ten nie ocknął się z jakiegokolwiek stanu, w którym właśnie przebywał. Młody wilk w chwilę pojął sytuację i ruszył za znikającym wśród drzew Tashim. — Nie zwracaj uwagi na hałas, i tak się przed nimi nie ukryjemy — zawołał cicho starszy z wilków, gdy biegli ramię w ramię. Co prawda sam nie miałby problemu, gdyby użył swojej osobliwej techniki kamuflażu, jednak nie zostawiłby Nulu samemu sobie – w końcu to też członek ważnej dla niego watahy! — Po prostu biegnij! 
— Może powinniśmy się rozdzielić — zaproponował po chwili ciszy fiołkowooki wilk.
— Nie wiemy, ile ich jest, to może być ryzykowne — odpowiedział Tashi, rozważając podaną opcję. A może... istnieje jakaś inna opcja? — Nulu... Jakie są twoje moce? — zapytał, zwracając swój wzrok na szczeniaka. To prawda, jeszcze nie miał okazji dowiedzieć się, co takiego umie syn Alfy – a może jego moc pomogłaby dwóm wilkom zgubić pogoń. W domysłach Tashiego, Nulu mógł mieć moc powiązaną z którymś żywiołem, jak jego ojciec, albo i nie mieć jej jeszcze nawet odkrytej...
Wilk wyglądał na zagubionego tym pytaniem i zdawało się, że wolałby na nie nie odpowiadać; wiedział mimo to, jak poważna jest sytuacja.
— Planujesz zatrzymać nasz ogon? Moja moc się do tego nie nadaje — odpowiedział niechętnie z nieokreślonym wyrazem pyska.
Na to Tashi starał się w kilku, szybkich słowach przekazać mu, że najlepszym wyjściem, zależnie od mocy Nulu, mogło być zniknięcie sprzed oczu psów. Może Nulu potrafi latać? Teleportować się? To by znacznie ułatwiało sprawę!, myślał desperacko.
— UWA... — krzyknął nagle Tashi, chcąc w czasie ostrzec Nulu przed przecinającym ze świstem powietrze, ostrym, długim i wyglądającym groźnie kijem. — ...ŻAJ!

Nulu?

Od Tashiego CD. Nulu

0 | Skomentuj
Młody syn Yesterday'a zaprowadził Tashiego do sosnowego lasu tuż przy zboczu jednej z gór Poszarpanych Szczytów, a kiedy tam dotarli, słońce wznosiło się już wysoko. Zatrzymali się tuż przy skraju lasu i natychmiast zabrali się za zeskrobywanie kory, nie planując się zbytnio oddalać w głąb lasu.
W pierwszej chwili Tashi doznał szoku, gdy poczuł nikłą woń ludzi; musiał jeszcze raz zaciągnąć się powietrzem niosącym definitywnie ludzki zapach, by w końcu w to uwierzyć. Od tej chwili powinien był być ostrożniejszy chodząc po lesie, jednak nie patrzył pod łapy, gdy gwałtownym ruchem zawrócił do stojącego kilka metrów dalej Nulu; to był błąd.
W pierwszej chwili ciemnoszary wilk krzyknął z bólu, spojrzał w dół i w sekundę zrozumiał sytuację, w jakiej się znalazł. W następnym momencie pomyślał o delikatnych igłach sosen rosnących na gałęziach oraz zmieszanych ze ściółką leśną i kilka bolesnych sekund później zgromadził je w miejscu swojej łapy, tak, że mógł ją już uwolnić z uścisku żelaznych zębów, a ból znikł. Odetchnął z ulgą i chciał już przyjrzeć się czemuś, co ugryzło jego łapę, ale kątem oka dostrzegł stojącego tuż przy nim w gotowej do ataku pozycji Nulu.
Nim jasny szczeniak zdążył cokolwiek powiedzieć, Tashi wyrzucił z siebie, że wyczuł zapach ludzi, na co Nulu ostrożnie przytaknął, przyznając, że sam również to zauważył. Młodzik jednak bardziej skoncentrowany wydawał się na iglastej łapie Tashiego oraz dziwnych szczękach, w tej chwili pobrudzonych świeżą krwią. On sam wciąż intensywnie wpatrywał się w nie, jakby znów miały go użreć znienacka. 
— Myślisz, że to sprawka ludzi? — zapytał z wahaniem, nie wyjawiając swoich podejrzeń co do tego, czy aby ci ludzie nie wyrwali tych metalowych szczęk jakiemuś grasującemu na tych terenach potworowi. Jemu samemu ta myśl wydała się śmieszna i naiwna, ale zarazem prawdopodobna.
— Yhm... — Nulu pokiwał głową. — Zdecydowanie. Tylko oni potrafią swoimi kończynami wyrabiać takie rzeczy. 
— Mam wrażenie, że pomimo bycia młodszym, wiesz o ludziach więcej ode mnie — zauważył Tashi, siląc się na radosny ton, by rozjaśnić atmosferę. Fioletowe oczy Nulu powędrowały ku łapie Tashiego i tam utkwiły, więc Tashi szybko wyjaśnił: — Tak długo, jak utrzymam łapę w tej formie, nie będę czuł bólu. Mogę w tym stanie wytrzymać na tyle długo, by wrócić do Elan – zamiana tylko kawałka ciała nie zużywa zbyt wiele energii. Ona zajmie się mną na miejscu. Pomożesz mi zanieść korę, Nulu? — zapytał z nadzieją.

Nulu?

Od Tashiego CD. Nulu

0 | Skomentuj
Błądzenie po bagnistych terenach watahy w poszukiwaniu nielicznych, zaschłych krzewów – o leczniczych właściwościach – a następnie przebieranie między wieloma identycznymi roślinami, aby znaleźć parę listków tej konkretnej – również leczniczej – rośliny... nie było zadaniem, na jakim Tashi chciał spędzić połowę swojego cennego dnia.
Tak, jakby te cholerne zioła nie mogły rosnąć mi tuż pod nosem – czy to nie byłoby o wiele prostsze? Całe to chodzenie, nie znając konkretnego położenia celu, już go zmęczyło. W dodatku, zioła o gorzkim, nieprzyjemnym smaku miały tak intensywny zapach, że aż zupełnie blokował mu on zmysł węchu – to Tashiego frustrowało jeszcze bardziej. Chciał jak najszybciej wypluć te ohydne składniki ze swojego pyska.
Z powodu chwilowego otumanienia zmysłu węchu, młody wilk nie wyczuł obecności innego w pobliżu. Słyszał przedtem ciche kroki, jednak nie zwrócił na nie uwagi. Nie do momentu, w którym kroki te okazały się należeć do szczeniaka o złoto-rdzawej sierści – Nulu, jako syn Alfy znany dobrze każdemu w watasze, choć rzadko spotykany, wilk patrzył uważnie na Tashiego połyskującymi w rzucanym przez drzewa cieniu oczami. W tym spojrzeniu było coś dziwnego, coś... interesującego i może nawet znanemu Tashiemu.
— Witaj, Nulu — przywitał się – nie tak radośnie jak zwykle ma w zwyczaju – Tashi, z ulgą kładąc liście i kawałki krzewu na ziemię. Tuż obok była mała, całkiem czysta kałuża, w której ciemnoszary basior błyskawicznym ruchem przepłukał swój pysk, zmywając ze swojego języka gorzki posmak. Uniósł głowę, spotykając się z utkwionym w nim sztywno spojrzeniem niewiele młodszego wilka. — To jakiś szczęśliwy dar losu, że spotkałem słynnego następcę Alfy? — zażartował, uśmiechając się przyjaźnie, a mimo tego miał wrażenie, iż Nulu poczuł się odrobinę urażony. A może raczej speszony, nie chętny do rozmowy? Tashi nigdy nie był najlepszy w odczytywaniu czyichś emocji. Tak czy inaczej, miał zamiar poznać lepiej tego cichego wilka.
— Co myślisz o tej pogodzie? — zaczął rozmowę szczerze zaciekawiony opinią szczeniaka. — Przed chwilą miałem okazję zobaczyć rezultat tych upałów w pobliżu Tajgi. — I, szczerze mówiąc, Tashi wolałby tam nie wracać. Dobrze, że nie musiał zapuszczać się głębiej, gdzie panowało mnóstwo owadów... To niestety mu o czymś przypomniało. — Och, właśnie... — wymamrotał cicho pod nosem — Trzeba jeszcze zdrapać nieco kory z tych drzew dla Elan...
Może drzewa nie będą smakowały aż tak okropnie, jak liście i kawałki krzewu, które niósł ze sobą – taką miał nadzieję.

Nulu?


Od Tashiego CD. Lily'ego

0 | Skomentuj
Ból odczuwalny na grzbiecie nie ustępował, a słabe ciałko drżało pod wpływem chłodnego wiatru. Tashi chciał jedynie umościć się w wygodnym, ciepłym posłaniu i odpocząć od bólu i od tego zimna. Pragnął jak najszybciej wrócić do reszty wilków, z dala od tego lasu. Nadal był wstrząśnięty po próbie zabicia go przez ,,to coś’’, coś, czego nie znał i nigdy przedtem nie spotkał.
Młody wilk postanowił się więcej nie odzywać w drodze powrotnej. Wiedział, że nie czekają go przyjemności za całe to zdarzenie, a kary nie uniknie, jednak pomimo tego cieszył się, że został szczęśliwie znaleziony. W dodatku jego wybawicielem znów okazał się Lily, który wcale nie wydawał się zły na niego, no może nie patrząc na fakt, że częste kichnięcia Tashiego widocznie mu przeszkadzały... Może jednak imię szczeniaka okazuje się mieć w sobie jakąś magiczną prawdę? No bo czy to nie właśnie szczęście – czy też zbieg okoliczności – wciąż utrzymywało go przy życiu?
Podczas powrotu do reszty watahy Tashi przypomniał sobie pewne zdarzenie za czasów pobytu w stadzie Kiby. Radość ze szczęśliwego odnalezienia uleciała ze szczenięcia wraz z myślą, która przyniosła do niego wspomnienia o pewnym szczeniaku... Tashi pamiętał, jak widział jego potajemne wymknięcie się poza skalne mury tamtej nocy, gdy szczeniak, którego ledwo znał, chciał uciec... A już następnego dnia przyprowadzony przez straż musiał zmierzyć się z konsekwencjami, jakimi była śmierć. Tashi musiał wtedy patrzeć na jego cierpienie, tak samo, jak patrzył na cierpienie swojego przyjaciela.
Ale Tashiemu zawsze udawało się minąć z represjami, więc oby i tym razem jego szczęście zatrzymało z dala od niego karę śmierci... albo coś... gorszego...
***
— Skaranie boskie! — zawołała już u progu groty Heroica. Widocznie czekała na powrót Lily'ego, i to mając nadzieję, że wróci on z Tashim, bo natychmiast po ujrzeniu tej dwójki wilków na jej pysku zakwitła ulga, choć ton głosu wyraźnie sugerował niezadowolenie. Tak, oto wrócili – cały i zdrowy Lily oraz niekoniecznie zdrowy, ale wciąż cały, Tashi!
Teraz tylko czekać na ciepłe powitanie... pomyślał Tashi, odchylając uszy do tyłu w akcie skruchy i już czując na swoim nosku nerwowe swędzenie. Srogie spojrzenie Heroiki bowiem nie mogło zwiastować niczego dobrego...
Młody wilczek nie potrafił powstrzymać – tak bardzo stosownego w tym momencie – kichnięcia. Ale dla Heroiki wydało się to być zaledwie niewartym uwagi szczegółem, podczas gdy Lily, którego czarne futro na łbie ponownie przez to ucierpiało, wymamrotał pod nosem ciche przekleństwo. Czarny wilk prędko postawił szczeniaka na ziemi, najwidoczniej chcąc pozbyć się niewygodnego zagrożenia, iż mając Tashiego na swoim grzbiecie naraża się na całkowite zasmarkanie karku i łba – i zachowanie wojownika jest absolutnie zrozumiałe...
— Lily! — zawołała jakaś wadera, niewidoczna z punktu widzenia Tashiego, na co czarny basior zareagował ulatniając się bez pożegnania. I to by było na tyle, jeśli chodzi o kogoś, kto mógłby złagodzić karę dla Tashiego...
Jednak, co za szczęście, tym razem udało mu się ucieknąć od kary, przynajmniej na jakiś czas. Ponieważ Heroica szybko zauważyła ranę na małym ciele szczeniaka, a w pobliżu właśnie przechodziła medyczka, to też zaniepokojona staruszka zawołała szarą wilczycę, chcąc, by zabrała młodego wilka i się nim szybko zajęła.
***
Uzdrowicielka Watahy Krwawego Szafiru latała we wszystkie strony, pomagając każdemu choremu z osobna, gdy Tashi przybył do jej jaskini. Wilczyca o futrze pięknego, zielonego koloru ledwo się ze wszystkim wyrabiała, dlatego przybycie szarej medyczki, która przyniosła do tego miejsca Tashiego, zdawało się być wybawieniem dla zapracowanych łap Uzdrowicielki; w końcu ktoś ją zastąpi. Szara wadera, która przedtem przedstawiła się Tashiemu jako Shairen, postawiła go na ziemi i od razu przejęła robotę zielonej wilczycy. Elan nareszcie miała czas, aby odpocząć, a jednak zauważyła ciemnoszarego szczeniaka i otwierając szerzej oczy podeszła do niego szybkim krokiem.
— Muszę się tobą natychmiast zająć! — oznajmiła Uzdrowicielka pewnym głosem, widząc stan Tashiego. I choć szczenię zapewniało, że ,,wszystko jest dobrze i nie czuje się źle’’, wilczyca świetnie widziała paskudny ślad po ugryzieniu na grzbiecie wilczka i jego osłabione spojrzenie.

<Lily?>

Od Tashiego CD. Lily'ego

0 | Skomentuj
Tashi próbował jeszcze wiele razy odnaleźć swoje ślady, trop, który doprowadziłby go spowrotem do wilków – jednak jego starania spełzły na niczym. Miał wrażenie, że jedynie gubi się jeszcze bardziej, coraz dalej wchodząc w las, dlatego postanowił w końcu zaprzestać usilnego poszukiwania drogi powrotnej. W niczym nie pomagał też panujący w lesie mrok; nadal było ciemno – świt jeszcze nie nastał, choć słońce zdawało się niedługo już wzejść nad horyzont, a drzewa dodatkowo rzucały na śnieg długie, wąskie cienie. Tak właściwie, to zaskakujące, jak szybko zdążyli się wszyscy z ich grupy przenieść z tundry do tajgi; wyruszyli w nocy, a bliscy dotarcia na miejsce byli jeszcze przed wschodem słońca. Och, swoją drogą... Pewnie już wyruszyli w dalszą podróż. No bo kto przedłużałby postój ze względu na jednego, nic nie wartego szczeniaka?
Jęknął cicho, w tej chwili siedząc tak zupełnie samemu pośród drzew, na zimnym śniegu, nie mając pojęcia, co mógłby ze sobą zrobić. Mróz nieprzyjemnie kłuł szczeniaka w zad, jednak ten już nie zwracał na to uwagi. Patrzył się nieprzytomnie w biały puch i myślał o tym całym zdarzeniu, o nowej watasze, i o swoim błędzie...
Heroica była innym wilkiem, niż te, które znał do tej pory. Była opiekuńcza, miła... ale jednocześnie rygorystyczna wobec nieposłusznych szczeniąt. Była naprawdę dla niego dobra... Kiedy po raz pierwszy zobaczył jej troskliwe, przyjazne spojrzenie, przypomniał mu się pewien wilk, którego delikatny uśmiech w tamtej chwili przemknął mu przez myśli. W tej chwili znów ujrzał pysk zmarłego basiora... I wspomnienie o nim ponownie zabolało Tashiego.
Szczenięta mieszkające razem z nim w jednej jaskini traktowały go obco i wcale im się nie dziwił. Nie potrafił natomiast zrozumieć ani zachowania Heroiki, ani intencji, jakimi kierował się Lily ratując Tashiego przed nieuniknioną, jak myślał szczeniak, śmiercią.
Młody wilk poczuł jeszcze boleśniejsze ukłucie żalu na myśl o tym, że miał szansę zyskać towarzyszy, i tej szansy nie wykorzystał. Towarzyszy, którzy nawet, jeśli przestaliby darzyć go taką łaską i dobrocią, to wciąż mogliby pomóc mu przeżyć. Nie, Tashiemu nie potrzebna była bowiem łaska i dobroć; nie oczekiwał od nowopoznanych wilków niczego więcej ponad zapewnienie bezpieczeństwa. Wystarczył mu sam fakt, że z nimi da radę przeżyć... Chciał tylko tego, nic więcej. Chciał żyć, nawet w najokropniejszych warunkach, najgorszym towarzystwie... A on, głupi, zgubił się! Stracił ostatnią szansę na przeżycie w tym okrutnym świecie!
Sam, zostawiony na pastwę losu w nieznanym mu lesie, nie mógł przecież zupełnie nic zrobić. Zdawał sobie sprawę, że jako słaby, zmarznięty szczeniak niedługo umrze, ale nie chciał pogodzić się z tą myślą. Gdyby mógł, to zacząłby rozpaczliwie szukać jakiejś drobnej zwierzyny, czegoś, co choć odrobinę zapełniłoby żołądek Tashiego. Ale nie mógł, bo łapy już zaczynały mu odmawiać posłuszeństwa, powoli odmrażane przez chłodne podłoże... Wilczek próbował je rozgrzać, chodząc nieustannie we wszystkie strony, gubiąc się coraz bardziej i bardziej... Skakał, machał łapami, próbując się wyzbyć tego niewygodnego obciążenia na kończynach, ale ono nie ustępowało.
Nagle usłyszał jakiś szmer. To skupiło uwagę Tashiego, a uszy i oczy natychmiast powędrowały ku odgłosowi. Następnie dotarła do niego woń... ta sama woń, która zaciekawiła Tashiego, ciągnąc jego zmysły, jak i łapy, daleko w las – to przez ten zapach się zgubił!
Wilk zobaczył jakieś poruszenie między krzewami okrytymi jedynie warstwą śniegu, a chwilę potem usłyszał tuż przy swoim uchu ciche słowa, zniżone do szeptu, których jednak nie zrozumiał – a może nawet nie chciał zrozumieć. Nagła, tak bliska obecność wywołała u Tashiego przerażenie. W oczywistym odruchu uskoczył od stworzenia, zapominając o zmarzniętych kończynach, na których boleśnie upadł.
To coś miało śnieżnobiałe futro, niezbyt potężny pysk i parę złotych, strasznych oczu skierowanych wprost w szczeniaka. ,,To coś" górowało nad nim, jednak z pewnością nie było tak wielkie, jak dorosłe wilki, choć zdawało się być do nich podobne... Miało wąski pysk i długi, gruby, ciągnący się za ,,tym czymś" po śniegu ogon. Tashi nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego, ale instynktownie wiedział, że powinien się wycofać. Ta istota z pewnością nie była przyjazna...
— Nie powinieneś być tu sam, w środku lasu — wyszeptało zwierzę, nadal wwiercając się swoim spojrzeniem wprost w oczy szczeniaka. Nieznajomy zbliżył się do szczenięcia i bez dłuższego pogrywania rzucił się ku niemu, wgryzając w grzbiet, nim młody wilk zdążył zareagować. Szczenię pisnęło głośno, przewróciło się i wierzgnęło rozpaczliwie łapami.
Lecz białe zwierzę nie zdążyło porządnie wgryźć się w ciało Tashiego, bo już chwilę potem odskoczyło od szczeniaka jak poparzone, rzucając na niego jeszcze jedno niezdecydowane, odrobinę wściekłe spojrzenie, po czym zniknęło gdzieś między drzewami, uciekając szybko jak najdalej stamtąd.
Tashi na chwilę czuł się ogłuszony, ale gdy szum w jego uszach ustał... usłyszał wycie. Wycie wilka... I wtedy obudziła się w nim nadzieja. Tashi musi dać o sobie znać, nieważne kto to, wróg czy wilk z nowej watahy – to może być jedyna szansa!
Młody wilczek zacisnął zęby z bólu, jaki czuł na grzbiecie, ale zbierając w sobie siły uniósł łeb i najgłośniej, jak był w stanie, zaskowyczał. Niestety, jego żałosne zawodzenie nie było wystarczająco głośne...
Oby ten wilk go usłyszał.

<Lily?>

Od Tashiego

0 | Skomentuj
Młody wilk wygramolił się ze swojego legowiska i niemal natychmiast poczuł na swojej sierści ostry, mroźny podmuch wiatru, przez co cicho sapnął i zadrżał z zimna, a z jego pyszczka wydobył się niewielki obłok pary. Najciszej jak mógł podszedł jeszcze kilka kroków ku wyjściu z jaskini; było ono niewielkie, ale na tyle duże, by przejść przez nie mógł dorosły wilk.
Rozejrzał się za starą, srebrzystą wilczycą; oczy szczenięcia szybko wyłapały opiekunkę leżącą w kącie jaskini, ogrzewającą tyle szczeniąt, ile mogła, swoją długą, grubą sierścią. Nie trzeba było wilka o spostrzegawczym oku, by zauważyć, że i niemłodą wilczycę dopadły już udręki niesione przez złowrogie, mroźne wiatry i chłodne noce. Była zmęczona tymi okrutnymi mrozami i opieką nad szczenięciami.
Tashi nie potrafił zasnąć. Nawet w swoim własnym, zadbanym legowisku – stosem cienkich skór reniferów – leżącym w najdalszym kącie groty, czuł na swoim grzbiecie liźnięcia wiatru wpadającego do jaskini przez niezakryte wejście do niej, co odpędzało spokojny sen od szczeniaka.
Tego dnia, gdy tajemniczy basior uratował młodego wilka z przerażających mokradeł, Tashi dostał się do tej jaskini, gdzie zaczęła opiekować się nim Heroika. Nie wiedział o niej nic, prócz jej imienia. Niewiele więcej wiedział o tym czarnym wilku, Lily'm. Nie widział go już wcale od tamtego dnia, w którym basior ocalił życie jednemu, słabemu szczeniakowi.
Pewnie to dlatego, że częstotliwość wizyt w ich grocie zmalała wraz z następnym dniem po dołączeniu Tashiego do grona szczeniąt oddanych pod opiekę srebrnej wilczycy – przerażające, zwłaszcza dla niego, mrozy nadeszły zupełnie niespodziewanie, już następnego dnia po tym, jak pod swoje skrzydła przygarnęła go Heroica. Wszystkie inne szczeniaki były od niego znacznie starsze – musiały już choć raz doświadczyć tego strasznego, nieustępującego zjawiska. A on, w przeciwieństwie do reszty, poczuł „porę mroźnych dni" – raz usłyszał to padające hasło w poprzedniej watasze – na własnej skórze. Wtedy zrozumiał, że nadchodzące chłody będą dla niego jeszcze gorszym okresem niż tydzień spędzony na mokradłach po porzuceniu przez swoje dawne stado. Gdy tak przyszło mu to do głowy, poczuł strach na myśl o tym, że gdyby ten wilk go zostawił... Gdyby nikt go nie znalazł... Już następnego dnia byłby martwy. Czy to szybciej z wycieńczenia i głodu, czy też dobity przez zimno, które nadeszło zupełnie niespodziewanie...
— Nie śpisz? — usłyszał Tashi gdzieś z kąta jaskini... Z tego kąta, w którym leżało przecież jedynie jego posłanie... Ciemnoszary wilczek odwrócił się ku szczeniakowi, który zdążył już się wygodnie umościć na jego miejscu odpoczynku. Musiał tam przeskoczyć pod nieuwagę Tashiego, a teraz patrzył tymi złośliwymi, zielonymi oczami wprost w niego; marznącego niedaleko od wejścia do jaskini, chuderlawego szczeniaka.
Szary wilk pomyślał, że lepszym wyborem byłoby nie rozpoczynanie kłótni z młodym złośliwcem. Brązowy basiorek od początku uwziął się na słabszego od siebie „nowego", ale pewne zdarzenie zniechęciło młodego wilka do dalszego dogryzania Tashiemu... na jakiś czas. Po tym, jak szary przypadkiem urwał ucho wrednemu basiorkowi, gdy ten próbował ukraść mu porcję lemingów, brązowy wilk z odjętym jednym uchem trzymał się na dystans, knując niemiłe plany wobec swego nowego wroga.
Z pyszczka młodego wilka, wraz z kłębkiem pary uleciało ciche westchnienie. Zignorował prowokujące chrapanie brązowego szczenięcia i wpatrzył się w przejście wyznaczające granicę między przytulną jaskinią a dworem. Tam, na zewnątrz, zobaczył wielkie chmury prędko sunące tuż przy ziemi; to był potężny wiatr niosący ze sobą śnieg daleko, poza znane mu tereny.
Niedługo mieli się przenieść... w jakieś lepsze miejsce, na przyjaźniejsze zimą dla wilków tereny. Tashi słyszał rozmowę Heroiki z inną dorosłą wilczycą; mówiły o tym, że podróż musi się zacząć niezwłocznie, gdy tylko pogoda zrobi się przyjemniesza. Zabranie tylu szczeniąt w takich warunkach pogodowych musi być trudne, dlatego wymaga to dobrego zorganizowania.
Pragnienie snu dotknęło powiek Tashiego, przymykając je nieznacznie. Wilk spojrzał tęsknie na swoje posłanie, w tej chwili okupowane przez brązowego wilka, i po chwili wahania niechętnie dając za wygraną położył się niedaleko wejścia do jaskini, przy wielkim głazie zatrzymującym mroźny wiatr na swojej drugiej stronie, na zewnątrz groty.
Na chwilę, nim Tashi zasnął, poczuł ukojenie; sen odpędził od niego uczucie zimna, niepokoju i przygnębienia, które czuł już od dłuższego czasu.
***
— H... Hej! — zawołał cicho Tashi, starając się zwrócić na siebie czyjąś, czyjąkolwiek uwagę. Gubił się w tym całym porannym szaleństwie, jakie ogarnęło każdego podczas przyszykowań do podróży – tam ktoś próbował zarządzać wszystkimi, tam z kolei inny ktoś zbierał swoje właśności i wymykał się w podróż na własną łapę... Wszędzie panował chaos.
Co się dzieje?
— Dzięki bogom, tu jesteś! — Usłyszał za sobą głośne westchnienie ulgi. Heroica...? Ale nie było czasu na rozmyślanie nad panującym chaosem – młode wilki wraz z opiekunami już wyruszali w drogę. Stara, kulejąca wilczyca złapała niezdarnie Tashiego, po chwili poprawiając chwyt, już pewniej trzymając młodego wilka w zębach. I wyruszyli.
***
Sam nie wiedział, w której chwili to się stało.
Dopiero co razem z innymi szczenięciami leżał w tymczasowym obozie, odpoczywał od męczącej podróży... a już w drugiej chwili znalazł się w środku tego lasu. Zupełnie sam. Jakiż był głupi, kiedy dał się uwieźć temu ponętnemu zapachowi z lasu! Teraz przyszło mu żałować za swoją bezmyślność.
Tashi położył uszy po sobie i obrócił się dwa razy wokół własnej osi, nadal mając nadzieję, że kogoś zobaczy, usłyszy, wywącha – cokolwiek!
Ale on nikogo nie zobaczył... Nie usłyszał... Ani nie wywąchał.
Młody wilk poczuł falę strachu, gdy zdał sobie z tego sprawę.
Zrozumiał...
— Ja... — Tashi jeszcze raz ogarnął otoczenie rozpaczliwym spojrzeniem, szukając pomocy, która nie nadejdzie.
...że się zgubił.

<Lily?>