Od Lily'ego CD Nightmare

Kiedy Lily już powoli zapominał o ostatnich wydarzeniach, nawet niemal przysypiał na grzbiecie smoczej formy Nightmare, zupełnie nagle zaatakowało ich coś z góry. Basior natychmiast zerwał się na równe łapy, spostrzegając, że tym, co go o mało co nie zgniotło, był inny smok. Po ogarnięciu się z pierwszego szoku zobaczył, że Nightmare opada momentalnie w dół, wyraźnie zaskoczona nagłym atakiem, a co za tym idzie, on również spadał. Czarny wilk starał się utrzymywać równowagę jak nigdy dotąd na gładkich łuskach Night, jednocześnie próbując dostrzec smoka w lekkiej, wieczornej mgle.
Nightmare musiała mocniej oberwać, gdyż nie udało jej się wyhamować zanim uderzyli o śnieg. Lily zeskoczył z grzbietu srebrnej smoczycy w obawie, że mogłaby go przypadkiem przygnieść. Szczęśliwie wylądował w głębokim śniegu. Jednak ostatnia śnieżyca na coś się przydała.
Zanim do końca wygrzebał się z zaspy, Nightmare otrzepała się ze śniegu i ponownie wzbiła w powietrze, jakby ze zdwojoną siłą. Lily nie zdołał jej powstrzymać, więc jedyne, co mu pozostało, to bezradnie obserwować rozwój wydarzeń.
Smok, który raczył go zaatakować, był trochę większy od jego towarzyszki w smoczej postaci. Jego pokrytą ciemnozielonymi łuskami sylwetkę niełatwo było dostrzec na tle ciemnego nieba. Jednak nie wydawał się być ani wściekły ani rozjuszony.
Mimo rozmiarów smoka, Nightmare była zwinniejsza i zdecydowanie szybsza, i to było w sumie jedyne, co mógł zauważyć Lily mając na uwadze ogromną odległość dzielącą go od szarpiących się smoków.
Do jasnej cholery! Gdyby tylko miał nadal skrzydła, na pewno mógłby coś zdziałać, jakoś pomóc. Już taka perspektywa bardziej mu się podobała, od siedzenia tutaj i braku możliwości jakiejkolwiek pomocy.
A przecież jest basiorem Beta. Powinien nieść pomoc każdemu potrzebującemu pomocy wilkowi.
Nightmare ostatecznie udało się wypędzić tamtego osobnika. Jednak podczas walki mogła zostać ranna, ponieważ teraz spadła znowu na śnieg, około sto metrów dalej od Lily'ego. W tej sytuacji basior pobiegł w odpowiednim kierunku i już po niecałej minucie przedzierania się przez śnieg mógł dostrzec leżącą na ziemi wilczycę. Podniosła się ze śniegu, zanim basior w ogóle zdążył do niej podejść. Miała głębokie zadrapanie na klatce piersiowej, zapewne gdyby smok zaatakowałby ją w ten sposób, kiedy była wilkiem, to mógłby nawet wyłamać jej wszystkie żebra. Co gorsza, z rany nadal leciała krew i to dosyć intensywnie. Wadera wstała i zaczęła iść przed siebie, jakby kontynuowała zaczętą, lecz przerwaną podróż.
- Mocno cię pochlastał - zauważył Lily, doganiając ranną towarzyszkę - Poniosę cię przez resztę drogi, dopóki nie trafimy na wilka z leczniczymi mocami.
Nightmare wzruszyła tylko ramionami.
- Nie żartuj, wyliżę się przecież. Bywało się w gorszych sytuacjach.
- Nie żartuję, jeśli będziesz szła o własnych siłach z tak paskudną raną, w tą pogodę, możesz sobie jedynie zaszkodzić.
- Po prostu już chodźmy - mruknęła Nightmare, jednak w tym samym momencie upadła twarzą w śnieg. Oczywiście uparcie zaraz się podniosła. Basiora zmartwiła nieco jej postawa. Chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, jak poważnie jest ranna. Oczywiście medycy zapewne określili by to niebezpieczeństwo nieco dokładniej, ale oczywistym faktem jest nieprzerwane krwawienie, a to jednak nigdy nie wróżyło nic dobrego.
- Nalegam. Pozwól sobie pomóc - warknął Lily, zatrzymując ciemną waderę na chwilę w miejscu.
- No niech ci już będzie - prychnęła Nightmare, wchodząc basiorowi na plecy.
Wyglądało na to, że zgodziła się wyłącznie dla świętego spokoju, ale lepsze to, niż nic. Wreszcie można przyspieszyć tempo marszu.
Niósł już tak ranną wilczycę pół godziny. Nightmare była nieco obrażona, zapewne z powodu ograniczenia samodzielności, chodź basior nie miał co do tego pewności.
Na chwilę skupił się jednak na czymś innym. Otóż to zauważył, że nie jest tak dobry i wspaniałomyślny jak niecałe dwa lata temu. No i nie miał już cennych skrzydeł. Szeroką gamą mocy też nie grzeszył. Zatem czy aby na pewno jest odpowiednim wilkiem na stanowisko Bety? Shogun byłby niezłym zamiennikiem na jego miejsce. Strażnik z większym doświadczeniem, starszy, jednak nadal w wyśmienitej kondycji bronił granic niemal od początku istnienia drugiej Watahy Krwawego Szafiru i jeszcze wcześniej.
W rezultacie tych przemyśleń czuł się jeszcze bardziej przygnębiony niż wcześniej.
Postanowił przerwać w końcu ciszę nurtującym go już od jakiegoś czasu pytaniem:
- Co tu w ogóle robił tu smok? Myślałem, że smoki chętniej mieszkają w górach.
- To prawda, nie powinno go tu być, a jednak jest. Musi być tego jakiś cel. Może to przemieniony agent Kiby? Albo... - I tu zaniechała dalszego mówienia, wpatrując się w coś przed nimi. Lily również podniósł wzrok.
Tym czymś był słabo widoczny kontur wilczej sylwetki.
<Nightmare>? Trochę to trwało, ale jak wiesz obowiązek szkolny zobowiązuje :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz