Kaylay przystanęła i popatrzyła przed siebie. Nic oprócz śniegu. Wiatr zrywał się coraz większy. Zastwnawiała się czy uda się w taką pogodę znaleźć szczeniaka. Opór wiatru był coraz większy. Trudno było się poruszać, gdyż Kaylay i Shogun szli pod wiatr i ciągle ściągało ich do tyłu.
-Najpierw sprawdzimy granice. Następnie przeszukamy w jej okolicach szczeniaka. -rzekł basior pewnie siebie.
Wilczyca tylko popatrzyła w niebo i mimo wiatru postanowiła tam pobiec.
-Co ty robisz? !-krzyknął.-nie ma co.
-Jak mamy go znaleźć to teraz. Pogoda jest coraz gorsza. Musimy znaleźć go jak najszybciej. Nie chcemy żeby nam zamarzł.
Basior przy stanął na chwilę rozmyślając nad pomysłem wadery. W końcu zaczął biec. Pobiegli my na północ. Dotarli do granicy. Nic nie było widać, jednak powietrze pachniało tu niepewnością i zgrozą.
-Musimy poinformować Yesterday'a. -powiedziała Kelly póbując dostrzec horyzont. W oddali coś tak jakby się ruszało. Na pewno nie był to szczeniak. To było zbyt duże, ale ledwo widoczne.
-Idziemy po szczeniaka. - Po słowach Shoguna, wilki ruszyły wzdłuż granic.
-Czekaj!widzę go. - Kaylay zauważyła go za granicami. -zaraz przyjdę. - i ruszyła poza tereny watahy.
Szczeniak był zmarznięty i nie mógł chodzić na jedną łapę. Wadera delikatnie złapała go za kark.
- Szybko. Do Elan! -na komendę basiora, wilku znów ruszyły w biegu. Maluch widocznie był zmęczony całym tym zgubienie się, ale również widocznie się cieszył, że wraca już do domu, a raczej bezpiecznego miejsca. Wilki były już na miejscu. Kaylay szybko wpadła do jaskini niosąc szczeniaka. Położyła szczeniaka na ziemi, a gdy tylko miała czas rozejrzeć się. Ujrzała Yesterdaya koło którego leżała prawie nie przytomna Prascanna i stojąca Elan.
<Yesterday?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz