– O co chodzi? – zapytał cicho, chyba zdradzając swoje niezadowolenie tonem głosu i miną.
– Jedna sprawa. Kiedy ostatnio piliśmy ten eliksir od Elan? – zapytała jego towarzyszka. – Bo mam wrażenie, że twoja grzywka jest teraz trochę krótsza.
Basior przyjrzał się jej i zaklął w duchu. Rzeczywiście, Scar miała rację – mikstura powoli przestawała działać. Futro stojącej naprzeciw niego wilczycy wyglądało nieco jaśniejsze od tego, jakie powinna mieć udawana przez nią Athene. Dotychczas intensywnie jej burgundowe tęczówki również nieco zbladły. Musieli się pośpieszyć, jeśli nie chcieli zostać przyłapani.
– Zapewne się nie mylisz. Powinniśmy wypić kolejną porcję. I to szybko – odpowiedział, zastanawiając się jednocześnie, gdzie w spokoju i niezauważeni mogliby zażyć eliksir. Żadne miejsce nie przychodziło mu jednak do głowy.
– Tylko gdzie to zrobić? – zadała kolejne pytanie Scarlet. Czyżby ona też nie znała odpowiedniego miejsca? Jeśli tak było, mieli przechlapane. Trou mógł co prawda zapytać o to Incendie, ale nawet mimo jego ufności do francuskojęzycznej wadery nie miał ochoty tego ujawniać.
– Sam chciałbym wiedzieć – odparł.
– To co robimy? Szukamy jakiegoś kąta na chybił trafił? – zaproponowała wilczyca. Wilkowi z różową czupryną się to nie uśmiechało, ale jaki mieli wybór, nie wtajemniczając w to nikogo? Pomysł był dość ryzykowny...
– Dobra, trzeba spróbować – stwierdził basior. – Idziemy teraz?
– Chyba nie mamy wyboru... – mruknęła Scarlet, po czym podeszła do drzwi. Do kilku sekundach stały przed nimi otworem, wprawiając w zdziwienie Trou Noir. Kilka wilków z jaskini, w tym Incendie, podniosło wzrok, jednak niepokojąco szybko straciły zainteresowanie. Dwoje szpiegów wymknęło się z pomieszczenia na zaciemniony korytarz, gdzie drogę zagrodził im Sivve.
– A wy gdzie się wybieracie? – zapytał podejrzliwie.
– Athene zrobiło się nieco słabo – odpowiedział bez wahania Blue Tornado. – Chyba potrzebuje świeżego powietrza.
– Skoro tak... Ale pooddychać na chwilę i zaraz mi tutaj wracać – warknął, po czym machnął ogonem, każąc dwójce wilków odejść.
– Wielkie dzięki – mruknęła Scarlet z ironią, gdy już zmierzali korytarzem w kierunku głównej groty. Basior nie odpowiedział, rozglądając się na boki w poszukiwaniu jakiejś ciemnej odnogi tunelu. Zapach Kiby i członków jej armii był dość słaby, co oznaczało, że mają kilka minut na zażycie kolejnej dawki dziwnego tęczowego napoju.
W końcu znaleźli to, czego szukali – ciemny korytarzyk kończący się grubymi metalowymi drzwiami. Upewnili się jeszcze, czy na pewno nikt nie idzie, po czym wyciągnęli (nie wiem skąd) fiolki z eliksirem. Odkorkowali je i wypili barwną miksturę. Skutek był natychmiastowy – wszystko, co zaczynało przypominać ich właściwy wygląd, zmieniło się na aparycje Athene i Blue Tornado.
Zupełnie nagle rozległ się odgłos niedalekich kroków, zbliżających się z każdą sekundą. Szpiedzy spojrzeli na siebie z niepokojem, po czym jednocześnie upuścili fiolki. Kryształ roztłukł się, więc Trou Noir celowo wsadził łapę w drobinki, raniąc się przy tym. W następnej chwili w korytarzyku pojawił się nieduży oddział żołnierzy, zapewne członków tej słynnej armii Kiby.
– Co wy tu robicie? – warknął stojący na czele basior, chyba dowódca.
– Było mi słabo, więc szukaliśmy wyjścia – odpowiedziała Scarlet, a z każdy słowem oburzenie w jej głosie narastało. – Zabłądziliśmy i Blue Tornado zranił się w łapę na tym szkle... Nie wiem, kto je tu rozbił, ale to okropne, że nie posprzątał!
<Scarlet?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz