Od Scarlet CD Catona

Już od dłuższego czasu szła za tamtym wilkiem. Możecie nazwać to śledzeniem go lub czymkolwiek innym, ale w przekonaniu Scarlet ten samiec mógł być szpiegiem albo Kiby, albo Watahy Niezwyciężonych Wojowników - nieważne - a przynajmniej tak jej się wydawało. Bardzo chciała wreszcie przydać się jakoś watasze i udowodnić przez samą sobą, że nadal jest w stanie wykonywać swoje obowiązki.
Pomimo, iż oprócz intruza czuła jeszcze zapach świeżo upolowanej łasicy, to pomimo męczącego ją od dłuższego czasu głodu zdecydowała się pozostać przy podążaniu za tym pierwszym zapachem.
W końcu zdołała go zobaczyć. Był to biało-szary basior, a przynajmniej tak widziała go Scar, którego jeszcze wcześniej tu nie widziała. Ewidentnie było w nim coś... niepokojącego. Szedł z opuszczoną głową, którą jednak nagle podniósł i rozejrzał się wokoło. Waderze pozostało wskoczenie w zaspę i czekanie, w nadziei, że nie pozostanie zauważona. Kiedy wydostała się po jakimś czasie ze śniegu, zobaczyła, że nieznajomy porusza się już znacznie szybciej, niż wcześniej. Postanowiła dalej go śledzić. W końcu, jeśli nie jest szpiegiem, to dlaczego tak ucieka?
Nagle silny, północny wiatr przeszył Owadzi Las na wylot, a zaskoczony nieznajomy upadł na śnieg, nieprzygotowany na taką możliwość. Postanowiła więc wykorzystać ten moment i szybko skróciła dzielącą ich odległość kilkakrotnie, mając na uwadze, by nie uderzyć przypadkiem w drzewo. Wiatr zrzucał z drzew śnieg, mocno ograniczając obu wilkom widoczność.
Po chwili było już po wszystkim. Jasnej wilczycy cudem udało się zakraść do intruza i przywalić mu w łeb kamieniem. Wzrok mógł ją zawieść, ale chyba jest w stanie normalnie funkcjonować z poprawnie działającym węchem?
Pierwszą rzeczą, która rzucała się w oczy, był brak maski na pysku nieprzytomnego wilka. Więc mogła już śmiało wykluczyć, że wilk jest szpiegiem Watahy Niezwyciężonych Wojowników, którzy to w zwyczaju mieli nosić maski stworzone z czaszek dużych zwierząt.
- Dobra, nieważne, skąd jest! Trzeba go zaprowadzić do Alfy - warknęła do siebie wadera, próbując podnieść szarego wilka, jednak bez rezultatu. Mimo, iż intruz był chudy, jak większość wilków o tej porze, to głodówka udzieliła się również Scarlet, przez co nie miała tyle siły, by podnieść większego od siebie basiora.
Duch lisa siedzącego za drzewem prychnął z dezaprobatą i powoli rozpłynął się w powietrzu.
Tymczasem wadera opuściła zrezygnowana bezwładne ciało wilka i przeszła kilka kroków dalej, zastanawiając się, czy uda jej się z tej odległości wyczuć lub usłyszeć jakiegoś wilka, który mógłby mieć więcej siły od niej. Wtedy faktycznie coś usłyszała, chociaż akurat nie ucieszyła z tego się zbytnio. Dźwiękiem tym był przyspieszony oddech jeszcze przed chwilą nieprzytomnego wilka.
Scalet odwróciła się i zetknęła się z lekko zdezorientowanym i zdziwionym spojrzeniem nieznajomego. Co mogła zrobić? Nie miała już tego kamienia, którym go wcześniej ogłuszyła, a łuk ze strzałami zostawiła w jaskini. Może, gdyby walnęła wilka mocniej...
- Już nawet nie można zapolować w spokoju - warknął - Ja tu jestem w Watasze Krwawego Szafiru od jakichś kilkunastu dni.
- Więc uważasz, że nie jesteś szpiegiem?
- A wyglądam na niego?
W jednej chwili wadera zauważyła, że jej podejrzenia były właściwie bezpodstawne. Brawo Scar, właśnie zaprzepaściłaś dobre pierwsze wrażenie.
- Przepraszam - mruknęła tylko, podchodząc bliżej wilka - Jeśli jest coś, co mogę dla ciebie robić...
Ten jednak wstał i zaczął się cofać, dopóki nie natrafił na drzewo.
- Po prostu zostawcie mnie wszyscy w spokoju - odparł, unikając wzroku wadery. Odwrócił się i pobiegł w las.
Kiedy już nieznajomy zniknął jej z oczu, Scarlet poczuła dziwny ból głowy, że aż opadła na śnieg ze zmęczenia. Pierwszy raz czuła coś podobnego i nawet wydawało jej się, że teraz wzrok jeszcze bardziej jej się pogorszył, lub tylko jej się to wydawało.
Mimo wszystko zdecydowała się wrócić do swojej jaskini wcześniej, gdy jeszcze jest w stanie chodzić.

<Catooon?> :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz