29czwartek,marca

Od Trou Noir CD. Scarlet

Nie czekając na odpowiedź, Trou zbliżył się do ucztujących wilków. Nie uśmiechało mu się dojadanie za sługami Kiby, ale jaki miał wybór? Chodzenie głodnym nie wchodziło w grę, przynajmniej nie w trakcie misji. Przecisnął się pomiędzy dwoma basiorami i jakąś jasną waderą, po czym odgryzł spory kawałek uda martwego zwierzęcia. Natychmiast wycofał się, aby zjeść w samotności, z dala od konkurujących o pokarm współlokatorów. Między dwoma kęsami zauważył, że kilka wilków, w tym Scarlet i Incendie, zachowało się podobnie – wzięło po kawałku mięsa i jadło teraz w okolicach swoich posłań.
Blue Tornado kończył właśnie swoją porcję, gdy padł na niego cień. Szpieg uniósł głowę, a jego spojrzenie zatrzymało się na stojącym przed nim basiorze. Nieznajomy miał kremową sierść i naznaczony bliznami pysk, a wzrostem znacznie przewyższał Trou.
– Coś się stało? – zapytał uprzejmie Blue Tornado, starając się zachować spokój. Nie chciał zdradzać akcentem, że ma francuskie korzenie. Gdyby Kiba się dowiedziała, prawdopodobnie byłoby po nim.
– Dawaj mięso – warknął współlokator, robiąc krok do przodu. Trou miał wielką ochotę się cofnąć, ale nie zrobił tego. To nie było miejsce na pokazywanie strachu i uległości.
– Nie – odparł wilk z różowo-niebieską czupryną, ciągle spokojny.
– Oddawaj je w tej chwili albo pożałujesz – zagroził kremowy. Niewątpliwie musiał być zaprawiony w boju... albo mieć wyjątkowego pecha. Trou nie umiał znaleźć innych powodów, przez które basior dorobił się tylu blizn.
– Nie – powtórzył szpieg, jeżąc sierść na grzbiecie. Jego współlokator przybrał pozycję, jakby zaraz miał rozpocząć walkę... Na szczęście do bójki nie doszło – do groty wpadł Sivve i zarządził wymarsz na spotkanie z Kibą. Blue Tornado, korzystając z nieuwagi kremowego, szybko połknął resztkę mięsa. Następnie zbliżył się do wyjścia, stając obok Scarlet, która oblizywała pyszczek. Nim zdążył się odezwać, strumień wilków zaczął przeciskać się przez drzwi i wypływać na korytarz, skąd został poprowadzony do owej obszernej groty, gdzie dwójka szpiegów po raz pierwszy spotkała Kibę.
Wilczyca o futrze koloru śniegu już na nich czekała. Wszyscy rekruci zostali ustawieni w dwuszeregu naprzeciwko lodowego tronu wadery. Biała Czarownica czy też Lodowa Królowa, jak kto woli, spoglądała na nich z wyższością, uważnie przyglądając się zdrowym okiem każdemu z osobna. Blue Tornado przeszedł dreszcz, gdy jej zatrzymała na nim wzrok. Postarał się sprawiać wrażenie pewnego siebie i gotowego na wyzwania.
– Jak wiecie, zostaliście tutaj sprowadzeni w celu zasilenia szeregów mojej armii, która wkrótce zdobędzie całą Północ – zaczęła przemowę Kiba donośnym głosem. – Ale oczywiście nie puścimy was w bój bez przygotowania. Od dzisiaj zaczniecie trening, dzięki któremu staniecie się niezwyciężeni. Ale jedno ma być jasne – każde słabe ogniwo będzie likwidowane. Czy wszyscy zrozumieli?
W jaskini rozległ się pomruk wydany przez potakujące wilki. Kilka z nich, mniej pewnych siebie i słabszych z postury, spojrzało na siebie nerwowo.
– Dobrze – kontynuowała wadera. – Przygotowaniem was zajmie się Sivve oraz kilku doświadczonych wojowników. Niektóre treningi będę nadzorować osobiście.
Powiedziawszy to, z gracją zeskoczyła z podwyższenia i ruszyła w swoją stronę. Tymczasem na przód wysunął się Sivve, dotychczas stojący z boku.
– Obecność Lodowej Królowej na treningu to wielki zaszczyt – poinformował nas. – Dlatego nie próbujcie jej zawieść, bo marnie skończycie.
Po tych motywujących słowach szary basior poprowadził ich kolejnym korytarzem. Minęło kilka minut i dotarli do sali treningowej – olbrzymiej jaskini, której koniec ledwie było widać. Trou Noir gwizdnął z uznaniem – tak dużej groty nie widział w całym swoim życiu. Znajdowało się tutaj wszystko, co mogło nadać się do przygotowania armii do walki, od bieżni po miejsce na zapasy. Rekruci zeszli w dół po kilkunastu lodowych stopniach i ponownie ustawili się w dwuszeregu. Po kolejnej minucie czy dwóch do sali treningowej weszło kilku umięśnionych wojowników, zapewne ta profesjonalna część armii Kiby.
– Czas zacząć trening – szepnął do siebie po francusku Trou. Nikt nie zwrócił na niego uwagi, wszyscy wsłuchiwali się w słowa Sivve, przedstawiającego plan ich pierwszego treningu.

<Scarlet?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz