Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Prascanna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Prascanna. Pokaż wszystkie posty

Od Nightmare CD Lily'ego

0 | Skomentuj
Wadera leżąc ledwo przytomna uchylił lekko powieki i ujżała jedynie leżącego obok niej basiora który był nie przytomny, tym razem nie mogła nic poradzić była słaba i to na tyle, że nie mogła się sama zregenerować a co dopiero pomóc. Zaczęła lekko piszczeć z bólu gdyż był on nie do wytrzymania, czuła ciepło które ogrzewało jej plecy. Wadera zaczęła się trząść i głośno piskneła, po czym usłyszała cichy szept kogoś za swoimi plecami, głos mówi:,, cicho, za chwilę będzie dobrze" i poczuła jak ktoś gładzi łapą po jej głowie, nie miała sił i znów zemdlała. Leżał tak z dobre pół godziny a nieznajomy wilk robił coś obok niej i Lily'ego. Wadera podniosła powieki i uniosła lekko głowę o dziwo miała już więcej sił, rzuciła wzrok na wilka siedzącego obok ogniska. Wilk był masywny oraz wysoki, sprawiał wrażenie bardzo silnego, jego gęste futro było białe, a na łapach miał czarne "skarpetki", miał też szarą pelerynę na grzbiecie i kaptur na głowie. Obrócił głowę w stronę wadery a ta spojrzała ma niego, jego oczy były czerwone i miał bliznę pod okiem. Chciała zapytać nieznajomego co zamierza i kim jest ale nie miała aż tyle sił i położyła znów głowę na ziemi.
-Spokojnie Nightmare, ty i twój przyjaciel jesteście bezpieczni-powiedział, patrząc spokojnie na leżącą waderę.
Czarna po chwili ledwo wydusiła z siebie krótkie pytanie?
-Kim jesteś?-wyszeptała i zaczeła głośno oddychać nie mogąc złapać powietrza.
-Jestem Alon, zastanawiasz się skąd cię znam. Może mnie nie pamiętasz ale podczas walk psów ty i ten doberman uratowaliście mnie gdyż miałem zostać utopiony, byłem wtedy bardzo młodym szczeniakiem-wyjaśnił nieznajomy i podał jakiś eliksir jeszcze nieprzytomnemu basiorowi, a po tem Nightmare.
Nightmare położyła się i zasnęła. Wadera obudziła się na zajutrz rano i zobaczyła już będącego w pełni sił Lily'ego a sama czuła się już sporo lepiej.
-Alon pomoże nam wrócić - odparł spokojnie Lily a wilczyca się lekko uśmiechnęła i wstała.
-Nightmare nadal nie da sama rady iść więc coś na to zaradzę - powiedziała Alon i zagwidał i nagle do jaskini wszedł biały tygrys, który był towarzyszem Alona.
Alon i Lily położyli waderę na grzbiecie besti i zaczęli iść w kierunku, który był żekomo drogą do domu.
<Lily? >

Od Nightmare CD Lily'ego

0 | Skomentuj
Wilk podał leżącej na skórach Nightmare zwierzę a ta zaczęła je z trudem jeść, gdyż jej rany były bardzo rozległe i nadal strasznie ją bolały. Jadła powoli zająca i nagle przyszła uzdrowicielka.
-Wypij te zioła- podała czarnej waderze napar z ziół.
Pachniał on dość dziwne co było podejrzane a same Elan zachowywała się nerwowo i niespokojne, co też było podejrzane.
-Już zaraz wypiję- powiedziała czarna wadera i odsuneła napar łapą.
-Nie zaraz tylko teraz! - uzdrowicielki uniósła ton i stawała się co raz bardziej nerwowa
-Spokojnie, przecież zaraz to wypije-odrzekł spokojnym głosem Lily i spojrzał na Elan
-Zamknij się! Nie ty tu jest uzdrowicielem! - jeszcze bardziej uniósła swój ton Elan
- Elan czy dobrze się czujesz? - zapytała zaniepokojona skrzydlata wadera
-Tak, a teraz to wypij! Natychmiast  - krzyknęła a w jej oczach widać było złość
-Elan na prawdę spokojnie- Lili rzócił w stronę zielonej wadery zimne spojrzenie
-MILCZ KUNDLU! - krzyknęła a jej głos zaczął brzmieć jak głos demona a nie jak jej normalny głos
-Yyy czy wszystko dobrze? - zapytała ponownie Nightmare
-Oczywiście - odparła zielona i zamieniła się w innego wilka który wyglądał jak swego rodzaju  demon, jego oczy wyglądały jak oczy demona.
- o nie to zmiennokształtny, może zmienić się w każdego innego wilka - powiedziała czarna a przed ich oczami ukazał się wilk w swej prawdziwej formie .
-I jak podoba się wam moja prawdziwa postać  - zapytała demonim  głosem wilk stojący przed nimi
-Wcale nam się nie podoba! - warknął Lily.
-Co zrobiłeś z Elan?! - wykrzyczała pytanie Nightmare.
-Takim tonem do pół demona? - zaśmiał się nieznajomy.
-Tak! Pół demon!? - zaśmiała się czarna - To ja ci pokażę prawdziwego demona! - warknęła i resztką sił uniosła się a następnie przemieniła w potężnego demona.
-Więc walczymy- powiedział a wadera skinął głową przytakująco.
Była słaba i nadal miała rany ale za wszelką cenę musiała to wygrać, bo przegrana źle by się mogła skończyć dla watahy.
Więc walka się zaczęła. Nightmare dawała z siebie wszystko i po mimo przewagi przegrywał bo był już mocno poraniona, nie dawała jednak za wygraną.
Walka trwała zacięcie.
Przeciwnik ugryzł waderę w szyję a ta padła na ziemię całym ciężarem. Pierwsza przegrana walka w jej życiu, kraw lała się z niej litrami, ale nagle na obcego skoczył Lily i chwycił go zębami za kark. Kiedy ten próbował go zrzucić Nightmare podniosła się z ziemi i ugryzła go w szyję, a jej szczęki zacisneły się tak mocno, że przeciwnik natychmiast padł na ziemię i zaczął zdychać. Po tym wadera zamieniła się w znów w swoją normalną postać i padła na ziemię ranna i wymęczona. Nigdzie w pobliżu nie było Elan ani nikogo z leczniczymi mocami.
-Trzymaj się Night- powiedział Lily i pobiegł w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby uleczyć waderę
Ta natomiast nie miała siły wykrztusić słowa, nagle spojrzał na nią jej przeciwnik i powiedział.
-Niezłomna- zaczął krztusić się swoją krwią - koszmar każdego kto ją napotka-dodał i po tych słowach wyzionął ducha.
Czarna wadera czekała starając się nie zejść z tego świata na Lily'ego, który miał wrócić z pomocą.

<Lily?>

Od Nightmare CD Lily'ego

0 | Skomentuj
Nightmare która leżała na plecach Bety patrzyła w dal lecz do końca nie widziała tego co tam było, jedynie kontur wilka. Wyczuła zagrożenie w powietrzu, zapach tego osobnika niósł się z wiatrem i nie pachniał ani przyjaźnie ani znajomo. To bardzo zaniepokoiło wilczycę, teraz nawet nie mogła walczyć bo była ranna. Dla niej to takie jakby ograniczenie, nawet jej moce nie były tak potężne jak zwykle.
-Lepiej idźmy stąd - powiedziała lekko załamanym głosem
-Zgadzam się, nie wiem kto to- odpowiedział i zaczął iść truchtem po skosie starając się w miarę możliwości uniknąć spotkania z nieznajomym.
-Zniknołem-mrukneła z niedowierzaniem
-To nawet lepiej - dodał i szedł dalej
-Daleko jeszcze? - zapytała i opuściła głowę, siły zaczynały ją już całkiem opuszczać, a ta rana zaczęła się powiększać
Lily to dostrzegł i zaczął biec szybciej i powiedział tylko:,, dasz radę Night, jeszcze tylko chwila" wadera nawet tego nie usłyszała gdyż straciła przytomność.
Basior biegł, każda minuta błąd na wagę złota, na horyzoncie było widać Elan, która w tym momencie było bardzo potrzebna.
-Elan! - krzyknął z oddali a ona spojrzała na niego.
Chwilę po tym basior stał cały zdyszany obok uzdrowicielki.
-Co z nią? - zapytała uzdrowicielka patrząca na nieprzytomną Nightmare
-Walczyła ze smokiem i tamten ją mocno zranił- opowiedział w skrucie to co miało miejsce.
-Zanieś ją szybko do mojej groty-zaczęła biec w kierunku swojej groty która była niedaleko, na szczęście
Kiedy byli już na miejscu basior położył ją na skórach zwierząt przy ścianie groty, a medyczka biegał po jaskini i brała różne rzeczy.
-Czy ona z tego wyjdzie? - zapytał wodząc wzrokiem za wilczycą
-Nie jestem w stanie tego ocenić-powiedziała bez przekonania
-Aha... - mruknął wilk
-Zrobę co się da- dodała i podała czarnej waderę i zaczęła opatrzać jej ranę.
-Ten smok miał jad w pazurach - odparła smutnym tonem
-Ona da radę... Jest silna- powiedział patrząc na nieprzytomną
-Tak wiem, teraz tylko pozostało nam czekać-powiedziała i poszła po jeszcze jakieś zioła i po chwili przyszła i jej je podała.
Po jakiś 2 godzinach Nightmare otworzyła oczy i zaczęła coś mówić, a raczej wyduszać jakie kolwiek słowa.
-Ja..  Ci... Dziękuję - wymruczała ile tylko miała swoich znikomych sił
-Odpoczywaj-powiedział i lekko się uśmiechnął, wadera odwzajemniła uśmiech i znowu zamknęła oczy.

<Lily? > przepraszam no ale ta szkoła... Postaram się odpisywać szybciej w miarę możliwości

Od Nightmare CD Lily'ego

1 | Skomentuj
-Wiesz ludzie... No potrzebne im to do zabijania innych ludzi, psy też do tego wykorzystują - odparła czarna wadera i spojrzała na wilka
-To trotro mało istotny powód aby tworzyć takie coś- wastchnął Lily
-To teraz wracamy- wilczyca ruszyła w stronę tych bardziej "przyjaznych" terenów watahy.
Wracali już od kilku dobrych minut, rozglądając się dookoła czy nie ma w pobliżu zagrożenia, łatwo się na takowe tutaj natknąć.
Wilki były gdzieś w głębi lasu a zaczynało się powoli robiło się ciemno.
- Znowu się ściema- basior spojrzał w niebo które zaczęło zasnuwać się po brzegi gwiazdami.
-Tak, uroki zimy - zaśmiała się Nightmare
-Znowu nocowanie w lesie... - odparł z lekkim załamaniem w głosie basior
-Nie... No-odpowiedziała tajemniczo skrzydlata wadera i rozłożył skrzydła.
Po chwili zamieniła się w smoka, swoją drogą dość często to robi wiec nie jest to jakaś nowość. Gdy zamieniła się w smoczycę dała znak basiorowi aby wskoczył na jej grzbiet. Ten pobiegł do niej i wskoczył na jej grzbiet. Przemieniona wadera wraz z towarzyszem wzbiła się w powietrze i zaczęli lecieć po pięknym rozgwieżdżonym niebie, tylko wiatr, bardzo zimny wiatr wiał co trochę było uciążliwe ale po za tym to lot był bardzo fajny dla obojga.
Po kilkunastu minutach lotu byli już przed tymi tzw. Lepszymi terenami watahy, no ale oczywiście nie mogli dobrze dolecieć i wylądować. Waderę zaatakował inny smok. To było dość dziwne bo tu mało kiedy spotyka się smoki, ten smok ją zaatakował aż z zaskoczenia wadera wraz z towarzyszem spadła na ziemię.
Ale po chwili znowu się wzbiła o zaczęła walczyć z wrogiem wygrała walkę ale gdy tamten odleciał ona zmieniła się w wilka i upadła na ziemię gdyż on zadrapał ją potężnie w klatkę piersiową. Po mimo rany jednak podniosła się i zaczęła powoli iść.

<Lily? Przepraszam no ale... Szkoła>

Od Prascanny CD Yesterday'a

0 | Skomentuj
Prascanna zaczeła biś się z myślami
-boże czemu on tak wszystko bierze inaczej i mówi, że ja wiecznie nic nie rozumiem i przeznaczamy prawdę, on ma dość ja też. WiecznieW że tylko ja coś nie rorozumi i biorę do siebie a tak nie jest no i jeszcze zmyślam po prostu super! - toczyła wewnątrzny monolog. 
Stała tak przez chwilę a Day patrzyła lodową waderę tróra trwała w bezruchu.
-Nie oddam Ci go no! - wykrzyczała prosto w twarz alfie
-Oddaj mi go ja ci każę! - odkrzyknoł do wadery
-Ku**a nie! - krzyknęła i tupneła łapą tak, że lodowe sople otoczył basiora
-Zrozum jak mi go odbierzesz to nie mamy szans z Kibą!- dodała groźnym tonem
- mamy doskonałych i potężnych wojowników których moce są potężne - odparł z przekonanim donośnym głosem
-Może i tak ale mnie nie da się zniszczyć! - krzykneła wywołując potężną zamieć śnieżną. 
Basior zamilknoł na chwilę nienwiedząc co ma powiedzieć, a wadera wściekle patrzyła na niego siedzącego w klatce z sopli. 
-Proszę oddaj mi go a ja go zniszczę- powiedział łagodnie a jego słowa płyneły psokojnie do wadery. 
-Nie nie nie, nie wiem tego - warkneła groźnie 
-Proszę - szepnoł cicho 
-co ja słyszę ty mnie o coś prosisz? - zapytała rozbawiona
-Tak-szepnął - Tak ja cię proszę! - tym razem krzyknął głośnie
Wadera tylko się zaśmiała dość głośno i zaczęła krążyć w okół basiora. Przyglądała mu się i myślała a on znudzony jest już tym. - - No oddaj go albo odejdź z watahy- krzyknął wściekły jak nigdy do tąd
-A więc się doczekałam tych słów z twoich ust mój drogi, tak długo, tak bardzo długo na to czekałam- powiedziała wściekła i za równo wściekła.
On nic nie odparł tylko patrzył i myślał nad swoimi słowami.
-Wygrałeś-mrukneła i opóściła głowę ku ziemi- a ja przegrałam jak zawsze-dodała i zdjeła naszyjnik i przegrała go a on wybuchł i odrzucił oba wilki na dwie całkiem inne strony. Wadera leżała na śniegu i po chwili się podniosła i pokuśtykała w stronę Day'a, miała skręconą tylną łapę, była cała podrapana i kraw lała się z jej ran ledwo dawała radę iść. W końcu dotarła do wilka leżącego na ziemi.
-Wygrałeś, ciesz się - wydusiła z siebie i przeszła jeszcze kilkanaście metrów i padła na ziemię.

<Yesterday? No sory, że tak długo no... Ale... Szkoła... >

Od Nightmare CD Lily'ego

0 | Skomentuj
Nightmare stała jeszcze chwilę trzymając łapę uniesioną w górze i po chwili spojrzała na nią, postawiła ją na ziemi i odpowiedziała Lily'emu.
-Tak, jest już dobrze- odpowiedziała basiorowi a on patrzył z lekkim niedowierzaniem, na waderę która zaczęła iść truchtem.
-Chodź, musimy ich wytropić - dodała i dała znak ogonem aby wilk szedł za nią.
-Czyjeś już ich? - zapytał czarny basior rozglądając się
-Nie-odparła podnosząc na chwilę głowę, ale po chwili znów ją opuściła
-Czekaj, ja coś czuję- stwierdził i pobiegł w prawo a wadera ruszyła za nim.
Biegli tak i z oddali wadera zauważyła kolejną pułapkę, podskoczyła i zarwała gałąź wyprzedziła towarzysza i dała gałąź do środka potrzasku a ten zamknął się na tej gałęzi.
-Jedna już rozbrojona- skomentowała stojąc przed pułapką
-Tak, zapach jest co raz bardziej intensywny- stwierdził i ruszył przed siebie.
Wadera ruszyła za nim, biegli tak przez kilka minut aż na horyzoncie dostrzegli dym jakby z ogniska, to za pewne ludzki obóz. Dość niebezpieczne miejsce dla wilków no ale musieli zlikwidować zagrożenie jakie stanowili ludzie ala watahy, najlepiej by było gdyby zrobili to jak najszybciej. No ale ich była tylko dwójka a nie wiadomo ile ludzi, jednak nie rozmyślając nad tym biegli w tamto miejsce, znajdowało się ono akurat przy samej granicy watahy. Z każdą sekundą zbliżali się tam kiedy byli jednak kilka setki metrów przed ich obozem zatrzymali się.
-No i jest- stwierdziła Nightmare
-Co obok nich robią te zwierzęta, czemu ich nie atakują? - zapytał Lily.
-To psy, nasi dalecy kuzynki udomowieni przez ludzi- odparła z najeżoną śerścią
-Skąd tyle wiesz o ludziach? - zapytał towarzysz wadery
-Miałam z nimi wiele doczynienia, kiedyś mnie złapali i trzymali w niewoli- stwierdziła - Wiem dużo o nich i ich dziwacznych wynalazkach - dodała szczerząc kły
-To co robimy?
-Na trzy ich atakujemy,ają dwa psy i jest ich trzech damy radę - skomentowała i zaczęła odliczenie, odliczanie do zagłady wrogów.
-Raz... Dwa... Trzy!! - skończyła odliczanie i ruszyła na ich obóz a Lily podążył za nią.
Najpierw zamordowali psy a potem stoczył się krwawa walka z ludźmi, oczywiście Lily i Nightmare wygrali tą walkę. Po tej jakże krótkiej walce rozpoczęli drogę powrotną na tereny watahy, po drodze szukali i rozbrajali te nikomu nie potrzebne porządki.
-Jak to się stało, że ludzie cię porwali? - zapytał zaciekawiony Lily
-No cóż... - zaczęła zdanie - po tym jak opuściła watahę, rodzinną watahę tułałam się tu i tam po świecie aż w końcu byłam blisko wioski ludzi. Kiedy tam byłam schwytali mnie ludzie i wystawiali do walk psów, wygrywałam że wszystkimi, no ale co mi po tym jak byłam w niewoli, wychudzona i wiecznie głodna a oni na mnie jedynie zarabiali. Pewnego dnia przywieziono tam nowego psa był to doberman o imieniu Tytan, tak jak i ja wygrywał z każdym nie dawał nikomu szans. Miało dojść do walki ja kontra on ale noc przed tą walką, on się uwolnił i uwolnił mnie. Powiedział, że wie kim ja jestem i pomoże mi uciec. Po tym jak wraz z nim uciekłam on pobiegł i wrócił do swojego starego domu do bogatej pani która była jego właścicielką, no a ja trafiłam tutaj. - opowiedziała wadera - No i tam ich dobrze poznałam byłam tam kilka miesięcy - dodała
-Nie opowiadam o tym nikomu bo to nie był dobry czas dla mnie- i jeszcze dodała wadera
-No nie wiedziałem- stwierdził basior
<Lily? >

Od Prascanny CD Yesterday'a

0 | Skomentuj
Lodowa wadera niosła basiora niczym małego szczeniaka biegła z nim ile tylko sił w lodowych łapach do przodu nie złomnie, rozpętała śnieżycę aby nikt za nimi nie podążał. Wadera biegła bardzo szybko a basior starał się wyrwać ale ilekroć prawie mu się to udało ona zaciskała coraz bardziej szczęki. Śniegu było na tyle dużo, że gdy wadera stała było go do połowy jej łap (jako lodowe monstrum miała 2,5 metra więc to około 1 m.) przedzierała się po przez te śniegi ile tylko sił a Day przeparzał i przemakał od tego śniegu, widząc to wadera przyspieszył ale tereny watahy były daleko daleko stąd. Mogła zdjąć naszyjnik i szybko wyleczyć alfę ale to by było ryzykowne i to bardzo, na tyle iż nie miała zamiaru tego robić. Ale po kilku-kilkunastu minutach musiała to zrobić. Zatrzymała się więc położyła nieprzytomnego już basiora na śniegowu zdjeła naszyjnik i chwyciła go w zęby, szybko stworzyła zioła które miały utrzymać Yesterday'a przy życiu. Dała je nieprzytomnemu i poczekała około 5 minut i znów założyła naszyjnik i zamieniła się w potwora wzięła go znów jak szczeniaka i zaczęła biec ile tylko sił aby jak najszybciej dotrzeć do terenów watahy. Biegła przedierając się przez śniegi a na horyzoncie było już widać tereny watahy, po kilku minutach była już na terenach watahy natychmiast pobiegła do jaskini uzdrowicielki. Gdy uzdrowicielka zobaczyła ją przeraziła się ale Prascanna położyła Day'a na skórach.
-Uzdrów go, narazie dałam mu zioła które podtrzymują jego funkcje życiowe-powiedziała przemienia wadera
-Dobrze - odpowiedziała Elan
I wtedy Prascanna wybiegła gdyż czyła, że Kiba się zbliża.
Pobiegła na granicę i czekała, nie trwało to długo gdyż po kilku minutach dostrzegła Kibę obok której szedł wilk podobny do niej, jednak jego skóra nie była tak twarda jak jej i nie był on tak duży jak ona ale też był groźny. Biegł w jej stronę i zaczęła się walka dwóch potężnych potworów lodu od tego kto wygra zależały losy watahy. W pewnym momencie Prascanna zaczęła przegrywać i gdy już miała zginąć zadała potężny cios przeciwnikowi i tamten przegrał a Kiba widząc tą przegraną uciekła ale za pewne nie na długo.
<Yesterday? >

Od Nightmare CD Lily'ego

0 | Skomentuj
Nightmare wydawało się, że Lily ma dość już tych przygód i jest wyczerpany, zmierzał truchtem po przez śnieg do swojej jaskini. Po słowach basiora ,,dobranoc" wadera stała chwilę na śniegu patrząc na wilka który powoli się oddalał. Widziała, że jest wyczerpany a pogoda nie sprzyjała, postanowiła iść za nim tak dla bezpieczeństwa. Wskoczyła na drzewo i skakał z gałęzi na gałąź, cały czas była nad Lily'm i poruszała się za nim cały czas skacząc z gałęzi na gałąź. W pewnym momencie beta zwolnił z truchtu do stępa i powoli zmierzał do swojej jaskini, wiatr nagle zaczął wiać mocniej i jedna z dość sporych gałęzi uderzyła Lily'ego w głowę, a ten upadł i zendlał. Nightmare zeskoczyła z drzewa i chwyciła nieprzytomnego basiora za kark i zaczęła go ciągnąć w kierunku jego jaskini, wyczuł jego zapach więc łatwo było odnaleźć jego jaskinie, po kilku minutach Nightmare zaciągneła już towarzysza do jego jaskini, zamieniła się w smoka i rozpaliła ognisko obok którego położyła basiora i znów zmieniła się w czarną wilczycę. Poleciała szybko w miejsce gdzie dopadli białego rena, były tam jego skóry Nightmare wzięła je i zaniosła do jaskini basiora i położyła go na nich a następnie wyszła z jego jaskini stopiła sobie kawałek śniegu przed jego jaskinią i stworzyła pole siłowe które chroniło ją przed wiatrem i śniegiem. Położyła się w przyszykowanym miejscu i zasneła.
Z samego rana obudziły ją promienie słońca które raziły ją w oczy. Wstała przeciągneła się kilka razy i ziewnieła, po tych czynnościach usunęła pole siłowe które stworzyła, podeszła i zajrzałam do jaskini wilka który jeszcze spał. Ognisko się jeszcze żażyło,  Nightmare zauważyła w oddali zająca którego upolowała i położyła obok jeszcze śpiącego bety. Gdy to zrobiła poleciała do tajgi w nadzieji, że coś upolujmy. Wylądowała gdzieś w środku tajgi i zaczęła tropić swoją zdobycz, węszyła tak kilka dobrych minut aż w końcu wytropiła i zabiła jakieś małe zwierzę które było jej zaledwie przekonską. Wróciła do owadziego lasu i z braku lepszych rzeczy do roboty zaczęła się po nim przechadzać, prze gadają się tak po lesie nagle na jej łapie zatrzasnoł się potrzask ludzki potrzask na niedźwiedzie, Nightmare krzyknęła bardzo głośno.
<Lily? I Nightmare jest czarna i ciemna>

Od Nightmare CD Lily'ego

0 | Skomentuj
-Ehhh no cóż to zależy- westchnęła czarna wadera - jak jest silny i w jakiej jest kondycji fizycznej ale przypuszczam, że tak z 15-30  minut jeśli jest w słabej kondycji to nawet godzinę, będzie tak spał- stwierdziła niepewnie ciemna skrzydlata wadera.
-To dobrze zdążymy go tam zaciągnąć i utopić - odparł Lily
Wilki ciągnęły potwora ostrożnie aż do celu, zajęło im to kilka minut ale w końcu dotarli na miejsce, basior za pomocą sztyletu wyciał i wyciągnąć krę lodu a Nightmare wrzuciła potwora do jeziora a jej towarzysz natychmiast przyłożył krę lodu na miejsce, wadera użyła magicznego ognia aby stopić krę z resztą lodu, zrobiła to. Oboje stali na grubym lodzie i obserwowali dryfującego pod lodem potwora, który po chwili wybudził się z uśpienia i próbował się wydostać ale mu się to nie udawało.
Monstrum po 5 minutach próby wydostanie się straciła przytomność i opadło na samo ciemne dno jeziora, kryzys chwilowo zarzegnany.
-No to tyle z głowy- stwierdziła z ulgą czarna wilczyca
-Tak, ich mam już z głowy- odparł czarny basior
-To co teraz? - zapytała patrząc na basiora
-No... sam nie wiem - westchnoł i spojrzał w niebo
-Wróćmy do reszty watahy - zaproponowała i popatrzył na Lily'ego a potem przed siebie
-Tak, to dobry pomysł - stwierdził jej towarzysz i ruszyli w kierunku gdzie znajdowali się inni członkowie watahy.
Szli kawałek drogi trwający w zupełnym milczeniu nikt nic nie mówił, Nightmare jednak przełamał po kilku minutach tą ciszę która była dość nie zręczna przynajmniej dla czarnej wadery.
-Może... Chciłbyś się pezelecieć? - zapytała rozkładają skrzydła
-No nie wiem - burknoł wilk
-Dawaj będzie fajnie - skomentowała z lekkim entuzjazmem wadera
-Ehhh no dobra- odpowiedział po chwili ciemny beta
Nightmare zamieniła się w potężnego spmoka a jej towarzysz wskoczył na jej grzbiet, ona uniosła się w powietrze i powiedziała aby jej towarzysz mocno się trzymał i wtedy zaczęła robić różne akrobacje. Na początek rozbiła śróbę a potem kilka beczek basior na jej grzbiecie mocno się trzymał, smoczyca zanurkowała i z wielką prędkość zbliżała się do ziemi i tak metr przed uderzeniem w ziemię odbiła i wzniosła się w górę. Zrobiła z ognia kilka ognisty chyba obręczy przez które przeleciała.
-Fajnie się leci?-zapytała wadera przemienia w smoka

<Lily? >

Od Prascanny CD Yesterday'a

0 | Skomentuj
Prascanna nie wiedziała co się dzieje była już strasznie skołowana i nie wiedziała co ma robić, jeszcze ten ten ten... już sama nie wie kto był owinięty wokół niej. Zarzuciła go z siebie i stanęła potężną lodową łapą na jego szyi i go przydusiła pod wpływem wściekłości ugryzła go w szyję tak aż jej lodowe kły przeszły go na wylot, niestety go zabiły, leżał sztywny i zimny na ziemi. Teraz jako lodowy potwór była nie do pokonania i po raz pierwszy zabiła kogoś (oczywiście zwierzyny z polowań się nie liczy) gdy to zrobiła spojrzała tylko na teuchło i wybiegła na dwór, zostawiając zwłoki w jaskini. Wspieła się na sam szczyt najwyższej góry i zawyła i wszystko wraz z zamkiem było skute z lodem. Stła na  szczycie i rozglądała się wpatrując Day'a którego pisała zamiar odstawić do watahy a co potem z sobą zrobi to nie miała już planu. Zbiegła z góry i zaczęła łapać trop beżowego basiora, złapała jego trop który zaprowadził ją aż do zamczyska, znów przeskoczyła mur który sama stworzyła. Trop prowadził ją pod ziemię ale nie wiedziała jak ma się tam dostać więcej spojrzała tylko na skutą w bryle lodu Kibe i wybiegła do zamku, przypomniała sobie, że widziała wejście do podziemi ruszyła w tamtym kierunku ile sił w łapach. Przed tym wejściem do podziemia stały tamte dwa basior granatowy i szary wadera była dość wściekła a jeden z nich rzucił w nią sztylet który i tak się tylko odbił od jej lodowej skóry, jednego z nich zabiły lodowe kolce które w niego cisneła a drugiego zabiła przez ugryzięcie go w szyję. Gdy zabiła już tą dwójkę to wybiegła do podziemi i zaczęła szukać Day'a. Błąkała się chwilę czasu po korytarzach widział wiele szkieletów martwych wilków które pewnie miały już kilkaset lat, nagle jej lodowy nos wyczuł woń basiora i po chwili go ujżała, odciął mu drogę ucieczki lodową ścianą.
-Yesterday? Ten prawdziwy? - zapytała patrząc mu w oczy 
-Tak- odparł basior 
-Nie mam pewności czy to ty, więc żądam ci pytania - stwierdziła poważnym głosem 
-No... Dobrze - wymruczał basior
-Czego cię uczyłam? - zadała pierwsze pytanie 
-Yyyyy... Obrony przed czytanie w myślach - odpowiedział nie pewnie 
-Dobrze dobrze Day - parskneła wadera 
-Czemu chciałam się zabić? - i zadała kolejne pytanie 
-Bo dałem Ci kosza i raz bo nie wiedziałaś co powiem- odpowiedział kolejny raz niepewnie 
-I kolejny raz dobrze- odparła groźnym głosem gdyż pomyłka groziła by śmiercią 
-Ostatnie pytanie... Kto miał się zająć Lemim na wypadek mojej śmierci? - zapytała patrząc w oczy wilka
-yyyyy.... No...-zaczął się jąkać 
-Tik tak czas mija- wyszeptała do ucha wilka 
-Elan! Miał jej pomagać! - wykrzyczał pod presją a lodowa wadera wziała go za kark i zaczeła z nim biec przed siebie aby go odstawić do watahy. 
Biegła tak zanim przez korytarze podziemia a potem po korytarzach zamku chciała hak najszybciej dotrzeć do terenów watahy krwawego szafiru.
<Yesterday? >

Od Nightmare CD Lily'ego

0 | Skomentuj
-Witaj Lily - odparła wilczyca - Lece tam gdzie wiatr mnie niesie, a dziś tu mnie przywiał- powiedziała skrzydlata wadera.
Lily w odpowiedzi jedynie cicho się zaśmiał.
-Znów przeszkodziło ci w polowaniu? Widziałam jak byś polował- stwierdziła i spojrzała w dal
-I tak to zdobycz na jednego kęsa, nawet bym się nie najadł - stwierdził lekko obniżonym i zasmuconym tonem.
-Wiem takim razie przepraszam i proponuję Ci polowanie- odparła spokojnym głosem i spojrzała zachęcającym wzrokiem na basiora.
-O tej porze roku ciężko o jaką kolwiek zdobycz, wątpię iż coś złapiemy - stwierdził lekko smutnym głosem i spojrzał w ziemię pokrytą grubą powierzchnią śniegu.
-Złapiemy złapiemy i to nie byle co a renifera albinosa
-Rzartujesz? Zwykłe reny ciężko o tej porze roku znaleźć a albinosy...je nawet w lato jest prawie nie możliwe znaleźć- stwierdził poważnie nie wierzył Nightmare
-Chodź ze mną a się przekonasz - stwierdziła i ruszyła przed siebie
-Ehhhhhhh-westchnoł i ruszył za czarną waderą która zaczęła biec, jej towarzysz również zaczął biec.
Biegli przez kilka aż byli w samy środku tajgi, Nightmare wskoczył na drzewo i usiadła na jednej z gałęzi kazała basior owi zrobić to samo, wilk wdrapywał się chwilę na drzewo ale w końcu mu się udało i usiadł na jednej z gałęzi tak jak wadera.
-Za chwilę zjawi się tu ten ren, na mój znak skacz i wbijaj kły- stwierdziła i skierowała swój wzrok na śnieg po którym miał za chwilę iść wyjątkowy renifer.
-No dobra... - burknoł bez przekonania beta
Wadera zaczęła odliczać w myślach do 10  gdy w jej myślach odbiła liczba dziesięć to krzyknęła do towarzysza
-Teraz!
I skoczyła powalające białego renifera na śnieg, Lily po chwili też skoczył z drzewa i o wbił kły w ledwo rzywego renifera
-Jedzmy puki ciepły- skomentowała wadera i zaczęła jeśli tak jak i jej towarzysz.
Przez kilka minut zajadali się smacznym mięsem białago jak śnieg renifera, po upływie dłuższej chwili ze zwierzęcia zostały tylko kości i skóry.
-To co teraz robimy? - zapytała Nightmare
-Nie mam pojęcia-odparł basior
Nagle w powietrzu uniósł się dziwny zapach jakby gnijącego truchła, to nie był dobry znak a zwłaszcza o tej porze roku która jest nie bezpieczna. Wadera rozejrzał się do okoła i stwierdziła, że lepiej stąd iść gdyż zapach był co raz to silniejszy.
-Wiej! - krzyknęła czarna wadera i zaczęła biec, po chwili jej zdezorientowany towarzysz biegł obok niej
-Coś się dzieje?! - zapytał w biegu
-To wilk Zo-bin- stwierdziła i zaczęła przyspieszać
-Coś!? - zapytał również przyspieszając
-To coś jak zombi tylko, że silniejszy,  szybszy no i kontroluje zmarłych - odparła wilczyca
-No pięknie - dodał Lily
-Na mój znak skacz - stwierdziła
Wadera pobiegła na przód i zamieniła się w smoka.
-Już! - dała sygnał do skoku i basior wskoczył na jej grzbiet
Wadera wzniosła się w powietrze i z góry widzieli tego potwora który patrzył na nich.
Ten stwór patrzył na nich jak na swój obiad, nie wiedzieli jakie miał zamiary wobec nich.
<Lily? >

Od Prascanny CD Yesterday'a

0 | Skomentuj
Prascanna była pod wpływem czaru hipnotycznego, nie miała własnej woli, robiła to co kazała jej Kiba, robiła to wbrew własnej woli coś jej kazało to robić. Nie mógła nawet odstąpić wilczycy na krok, była jej całkiem posłuszna po mimo tego iż nie chciała, w dodatku była znów lodowym monstrum. Były w jakimś starym opuszczonym zamku który był już sfatygowane za pewne setkami lat i był w połowie zawalony. Kiba kazała wywołać Prascannie potężną śnieżną burze i otoczyć zamczysko wysokim, grubym, lodowym  mórem z solą i lodu ostrymi niczym sztylety, medyczke będąc pod czarek nie mógła się jej sprzeciwić i zrobiła to co kazała jej Kiba. Nagle do sali w której stały wadery weszły jakieś dwa wilki, była całe w bliznach jeden był szary a drugi granatowy, były to chyba basiory, wyglądały na dość młodych około 2 lat.
-Kibo! Na dworze zamieć jest straszna, co z tym Day'em? - zapytałam szary wilk który stał na w prost białej wadery.
-Coś z nim? Nie chcesz go sama zabić? - zapytała granatowy basior
-Canna wstrzymaj zamieć- rozkazała Kiba
Różowa wadera zawyła i zamieć natychmiast ustał, a wilczyca z lodu stała bez ruchu i czekała na kolejne rozkazy Kiby.
-Wy dwaj! Idźcie po mój łuk! - rozkazał dwóm młodym basiorom.
Oni natychmiast pobiegli przerażeni po to co kazała im ciotka Yesterday'a.
-Coś mam teraz robić- powiedziała Prascanna, coś kazało jej to powiedzieć
-Jak przyniosą mój łuk to się przekonasz- odparła Kiba
Obie wadery czekały na tych młodzików któży po kilku minutach wrócili z łukiem.
-To o co prosiłaś- powiedział jeden z nich i dał jej łuk
-Canna idziemy- powiedziała i ruszyła przed siebie Prascanna szła obok niej.
Przemierzały tak korytarze zamku powoli, aż w końcu wyszły na jakiś cmentarz. Prascanna odrazu zauważyła Yesterday'a.
-Nie zabijaj go, leczy skatuj! Sama chce go zabić - powiedziała biała wadera
Prascanna się zawachała ale ran czar jej kazał, opierała się jak mogła ale nie dała rady. Podeszła do Day'a i uderzyła go w głowę rąk mocno, że ten aż umadł a krew była na śniegu. Basior leżał na ziemi a Kiba podeszła do niego i miała już go zabić strzałem z łuku ale Prascanna sraneła przed nim i strzała trafiła w nią i odbiła się od jej lodowej powłoki.
-Co ty robisz?.!- wykrzyczała
-To co uważam za słuszny! - odparła Prascanna i zaatakowała Kibe
Zaczęła z nią walczyć, Prascanna uwięziła Kibel w twardej jak głaz bryle lodu, podeszła do leżącego basiora i stanęła nad nim.
-Przepraszam- powiedziała
Złapała wilka z kark i przeskoczyła mur z nim w pysku i po chwili przeskoczyła lodowy mur króry sama stworzyła. Biegła z alfą w pysku ile sił w lodowych łapach, jako lodowe monstrum była o wieliele większą i silniejsza. Przemierzała góry utrzymójąc tępo, zaczęło się ściemniać, znalazła jakąś jaskinię i położyła tam basiora, sama położyła się przy wyjściu jaskini. Yesterday obserwował ją bacznie, wiedziała, że on już jej nie ufa.

<Yesterday? Przepraszam, że tak późno ale nie miałam czasu>

Od Nightmare CD Lily'ego

0 | Skomentuj
-Ja zawsze mam siłę! - powiedziała dość głośno czarna wilczyca
-To dobrze, lot w śnieżycy wymaga dużo sił- powiedział basior
-Wiem, dam radę - odparła wilczyca
Wyszła na zewnątrz i zamieniła się w potężnego spmoka Lily wskoczył dwoma susami na jej grzbiet a ona wzięła medyczke do pyska i wzbiła się w powietrze. Śnieg mocno spypał i wiatr wiał z potężną mocą, wadera leciała po mimo to w mierę łagodnie tak aby zbytnio nie trzęsło nią podczas lotu. Przemienia wadera leciała tak już dobre kilka minut aż ujżał jakąś jaskinie z której dobiegało światło, wylądowała tam i to była jaskinia Elan, wsuneła tam łeb a Lily tam wszedł. Nightmare położyła wadere na ziemi a Elan spojrzała na nią że zdziwieniem i wtedy wilczyca przemianiła się w wilka.
-Coś jej jest- powiedział Nightmare - Działanie bardzo potężnej czarnej magii- dodała skrzydlata wadera
-Tak- odpowiedziała krótko uzdrowicielki
Kazała położyć chorą wadere na skórach zwierząt a ona w tym czasie pujdzie zrobić lek który by pomógł medyczce.
Wilki zrobiły to co kazała im Elan. Gdy to zrobili poczekalni jeszcze chwilę przy leżącej i czekali aż wróci Elan z lekiem. Nie czekali zbyt długo gdyż wróciła ona po kilku minutach i podała lek chorej.
-To jej pomoże-odparła uzdrowicielka
-Dobrze - stwierdził Nightmare a Lily tylko przytaknoł głową.
-To ja będę lecieć - powiedziała skrzydlata wadera i skierowała się ku wyjściu
-Lepiej tego nie rób, jest nie bezpiecznie - skomentował beta
-On ma rację - przytakneła mu zielona wadera
-Zostań tu lepiej do rana - odparł basior
-Nie wiem czy Elan się zgodzi- stwierdziła Night
-Możesz tu zostać - odpowiedziała z lekkim uśmiechem Elan.
<Lily? Sorki, że tak krótko i trochę długo ale miałam mało czasu>


Od Nightmare CD Lily'ego

0 | Skomentuj
Na to słowo,, zwiewajmy" zareagowała na tych miast, zmieniła się w smoka i Lily natychmiast wskoczył na jej grzbiet. Przepełniona wadera natychmiast  wzbiła się w powietrze i zaczęła lecieć, spojrzała w dół i dostrzegła gromadę wilków patrzących na nią, zaczęła czytać w ich myślach.
-To smok, nie zagraża nam lepiej go nie zaczepiać a odleci- pomyślał jeden z wilków i spojrzał na przemienioną Nightmare, był to chyba przywódca bo wyglądało na to, że wszyscy go słuchają.
Basiora nie było widać gdyż był ukryte pomiędzy skrzydłami wadery. 
-Wy durnie! To nie jest smok! To przemienioną wilk! - wykrzyknął jeden z obcych wilków który był szary i miał na ciele wiele blizn.
-Zamknij się! Nie mamy pewności! Niech stąd odleci! - krzyknął przywódca zdzielając tamtego wilka po głowie. 
-On ma rację lepiej go zostawić- powiedział chyba biała wadera, było słychać po głosie iż jest to wadera.
-On nie ma racji!  - odparł że złością szary wilk
-Zamknij się! - do kłótni dołączył się jeszcze jeden jakiś żółty wilk 
Nightmare wraz z towarzyszem starał się powoli odlecieć tak aby nie zwracać za siebie uwagi. 
-Nie chcesz chyba mieć  na karku gniewu smoka! - powiedziała jakaś stara niebieska wadera która miała ciało poparzone. 
-No... - warknoł ten szary wilk 
I nagle ten szary wilk wyją łuk i strzały, zaczął szczęka ćwiczenia w stronę smoczycy. Zmieniona wadera starała się robić uniki ale podczas tego jej towarzysz mógłby spaść a to by mogło być tragiczne w skutkach. Więc wadera zleciała trochę niżej i zaziała ogniem który otoczył tamte wilki nie mogły się wydostać było widać  w ich oczach strach i przerażenie. Wadera wraz z towarzyszem na grzbiecie leciała nad tereny watahy. Z oddali było już widać owadzi las. Wadera leciała jeszcze przez chwilę, wylądowała a beta zszedł z jej grzbietu i znów zamienił a się w wilczyce. Do okoła było pusto i nie było żywego ducha, szli w głąb lasu tak aby znaleźć innych członków watahy. O dziwo las i cała ziemia była skuta twardym lodem. Wadera wraz z basiorem patrzyli na ten lodowy krajobraz, byli zaciekawieni co takiego mogła się stać bo samo z siebie by się to nie wzieło. Przepierzali kas dalej ostrożnie stawiając każdy krok, nagle w oddali dostrzegli coś w rodzaju lodowego wilka, podbiegli tam i dostrzegli zamrożoną Shairen, która wygląda ładnie jakby lód od tak skuł jej ciało.
-Nie, nie, nie - powiedziała patrząc na zamrożonego wilka 
-Co? - zapytałam Lily
-Jakiś wilk ma i użył broszki lodu- odparła że spuszczonymi uszami czarna wilczyca 
-To źle? - zapytał basior 
-I to bardzo źle - stwierdziła wadera 
Odeszła od zamrożonego wilka i nagle lód którym był pokryty las i wilk rozpłysł odrzucając dwa wilki na bok.
<Lily? Sorki, że trochę krótko ale mnie wena się słabo trzyma>

Od Nightmare CD Lily'ego

0 | Skomentuj
Nightmare jechał po woli starą windą w dół, po mimo tego, że winda dość skrzypiała i w każdej chwili mogła spaść wilczyca była spokojna i czekała aż dojedzie na sam dół. Zaczęła myśleć co z jej towarzyszem z krórym się rozdzialiła, on zapewnie teraz mozolnie teraz wspinał się bez sensu po tych torach, ale wadera zbyt długo nad tym nie myślała gdyż dojechał a sam dół.
Była droga w dwie strony prawo i lewo, wadera miała dylemat w którą stronę ma iść ale po minucie stania bezczynnie postanowiła iść w prawo. Szła powoli rozglądając się po korytarzu który przemierzała był on dość jasny bo co jakieś pół metra-metr płoneły pochodnie. Z oddali było widać jakieś światło ale Nightmare nie wiedziała co to. Pobiegła truchtem w stronę skąd dobiegały promienie które raziły ją bo przez ten cały czas trwała w półmisku. Była już przy końcu i wyszła z tunelu zauważyła słońce którego promienie odbija się od śniegu prosto w oczy czarnej wadery. Rozejrzała się do okoła i stwierdziła, że jest za wichrowymi wzgużami, zaczęło ją gryźć sumienie, że zostawiła wilka samego. Zaczęła się wahać czy po niego nie wrócić, zastanawiała się chwilę i przyszedł jej do głowy pewien pomysł. Szybko wleciała do szybu sztolni i leciała tą drogą którą wyszła z kopalni, dotarła do windy i zniszczyła ją i poleciała w górę. W ciągu kilku sekund znalazła się przed tymi torami, zamieniła się w smoka i zaczęła lecieć w zdłuż toru wagonu. W połowie trasy dostrzegła Lily'ego, poleciała do niego i złapała go za kark, uniosła i zaczęła lecieć z basiorem była już przy windzie wleciała pierwsza, zamieniła się w wilka bo jako spoko by się tam nie mieściła, basior spadał za nią. Pewnie życie przelatywało mu przed oczami gdyż za pewne ni ufał czarnej jak noc waderze.
Ona była już na ziemi zamieniła się w smoka a basior miękko wylądował na jej grzbiecie. Chciał już coś powiedzieć ale ona znów złapała go za kark i poleciał a z nim do wyjścia, po nie spełnia minucie byli już na zewnątrz. Wadera go postawiła i zamieniła się spowrtem w wilka.
-Miałam dobre przeczucie aby tutaj jechać a ty mi nie zaufałeś - powiedziała wadera z lekkim wyrzymutem
-Raz ci się udało, to czysty przypadek - wymruczał cicho basior
-Może ale wydostaliśmy się i możemy wracać do reszty watahy- stwierdziła już nie co łagodniejszym głosem
-Tak, wracajmy - odparł i zaczął się wspinać na wzgórze
-Nie zamienić się w smoka i zanieść cię? Będzie szybciej - stwierdziła z lekkim uśmiechem wadera.
I czekała na odpowiedź że strony basiora który tylko krótko na nią spojrzał.
<Lily? >

Od Prascanny CD Yesterday'a

0 | Skomentuj
Yesterday wyszedł to co mi powiedział zabolało i to bardzo, mógł zostwawić na tamtym śniegu to nie maiał by tego "zmartwiena na głowie"  czyli mnie, po co mnie ratował nie prosiłam chciałam umrzeć! Myślałam i z mojego futra wypadła broszka o której całkiem zapomniałam wziałam ją w zęby i ile sił wybiegł am na dwór gdzie straszne spał śnieg. Usiadłam. Byłam wściekła i zarazem smutna ale wściekłość brała górę wzięłam broszkę w łapę i mocno ją ścisnełam.
-Koniec tych łez, koniec tych trosk, koniec z uczuciami, koniec z ogniem teraz tylko lód! Czy serce czyste czy też czarne lód je pochłonie i zamrozi na zawsze! - wypowiedziałam te słowa i moje oczy zaświeciły się całe niebieskim kolorem i lód zaczął skuwać moje ciało od łap po głowę. Po kilku minutach stałam się lodowy potworem który serce ma z lodu.

 Broszka zamieniła się w naszyjnik który wisiał na mojej szyi. Niewinna i słaba wilczyca zamieniła się w potężnego lodowe go potwora. Poszłam śladami basiora,  gdzie kolwiek przeszłam wszystko skuwał twardy jak głaz lód. Połowa terenów watahy była skuta lodem i nikt nie był w stanie temu zapobiec. Byłam co raz bliżej wilka w oddali widziałam go łapy miał skute lodem,  nie mógł się ruszyć. Wolnym krokiem zamierzała w jego stronę stanełam przed nim. Dumny, wielki, groźny i bez względny lodowy potwór stanoł przed wilkiem. Patrzył ma mnie z przerażeniem.
-K... K...k... Kim ty jesteś? - zapytał przerażony nie poznając mnie swojej dawnej przyjaciółki.
-Day... Czyżbyś mnie nie poznawał? - zapytałam śmiejąc mu się w twarz.
-Nie poznaje cię! - krzykną próbując zasmakować swój strach
-Do prawdy? Nie poznajesz mnie? - zapytałam krążące w okół niego
-Nie, nie poznaje cię - odparł patrząc na mnie przerażonym wzrokiem
-To przecież ja Prascanna tylko w lepszej wersji - stwierdziłam że złowieszczym uśmiechem - Teraz jestem silna, teraz jestem mądra, teraz nie mam uczuć, teraz ty już nie masz że mną problemów, czyż nie tego chciałeś? - zapytałam patrząc prosto w jego ślepia
-Nie chciałem tego! - warknoł na mnie
-Racja racja racja ty chciałeś mojej śmierci! - warknełam groźnie
-Nawet się nie wypieraj, bo w prost to powiedziałeś- dodałam groźnym tonem po chwili.
Wilki nic nie odpowiedział tylko spojrzał na mój naszyjnik i chyba sobie przypomniał o nim.
- Tego chciałeś... Teraz na musisz się nikim przejmować bo wszyscy zostaną skuci lodem - powiedziałam krążące w okół niego
-Nie chcę tego! - wykrzyknął szczerząc zeby.
-A mi wydaje  się, że chcesz- odparłam
-Nie!
-Gdzie jest ta Prascanna? Ta którą znałem? - zapytał patrząc w moje oczy jakby chciał odnaleźć dawna mnie
-Już jej nie ma! - krzyknęłam rozwścieczona - W moich żył ach nie ma krwi a serce me skute lodem jest- powiedziałam
-Jest, a twoje serce takie nie jest, ty nie jesteś demonem- odparł e jakoś bez przekonania
Nic nie powiedziałam tylko wziałam jeden z lodowych sopli  i przecie łam łapę, nie wpłynęła  z niej krew. To był dowód, że w moich żyłach nie płynie krew.
-Chcesz jeszcze jakiś dowodów? - zapytałam złośliwie
-Nie- wymruczał cicho i zerwał z szyji mój naszyjnik.
Nagle lód zniknął i został tylko puchowy śnieg, a ja znowu zaczęłam zmieniać się w tą słabą, nie udolną, głupią i brzydką Prascanną którą byłam wcześniej, straciłam tą siłę którą miałam a brożka była gdzieś w śniegu. Ja upadłam i widziałam tylko ciemność. Za nim "odleciał" zdołała powiedziećg
-Jaka kara mnie za to czeka?
<Yesterday? >

Od Prascanny CD Yesterday'a

0 | Skomentuj
Leżałam ledwo żywa na śniegu a Yesterday stał nade mną.
-Nie mam po co wracać... - wymruczałam ostatkiem sił patrząc na basiora stojącego nade mną.
-Masz po co wracać-odpowiedział próbując zachęcić mnie do powrotu.
-Nie... Mówisz tak tylko, żebym została i żeby była medyczna w stadzie... - wymruczałam ostatkiem sił i spojrzałam na basiora który stał nade mną.
-Nie, masz po co wracać, wróć- powiedział próbując jakoś mnie przekonać do powrotu.
Nie miałam sił wydyśić z siebie choćby jednego słowa drżałam z zimna, powoli opadały mi powieki. Starałam się ich nie zamykać ale zamknełam je i film mi się urwał. Nie wiem ile co się stało ale obudziłam się w jaskini a obok mnie płonoł ogień, byłam przykryta jakimiś skurami, o dziwo byłam przywiązna sznurem który był na mojej szyi. Byłam tak wyczerpana i nie miałam sił aby wstać a co dopiero wyrwać lub przegryźć sznur. Leżałam tak bezruchu nikogo przez pierwsze minuty nie było w pobliżu mnie, nie wiedziałam co się stało i rozglądałam się po jaskini i nagle z kortarza wyszedł Yesterday.
-Obudziłaś już się - stwierdził patrząc na mnie
-T-t-tak - wymruczałam i odwróciła wzrok w kierunku ściany
-Czemu jestem przywiązana? - dodałam po chwili pytanie i spojrzałam kątem oka na basiora
-Żebyś nigdzie nie uciekła i żeby Ci nic głupiego nie strzeliło do głowy - odpowiedział patrząc na mnie
Nic nie odpowiedziałam tylko leżałam jak zdechła pod ścianą i nic tylko słyszałam moje myśli, mogłam spróbować czytać mu w myślach,  ale po co? I bez tego wiedziałam, że w głowie ma jedną myśl,, Szkoda, że tam nie zdechła, ale musiałem ją ratować bo muszę dawać dobry przykład innym. " tak za pewne myślał.
-Po co mnie ratowałaś? Skoro nic dla ciebie nie znacze i zapewne teraz myślisz,, Szkoda, że tam nie zdechła, ale musiałem ją ratować bo muszę dawać dobry przykład innym" - powiedziałam cichym głosem i spojrzał am na wilka.
Zastanawiał się co ma powiedzieć przez chwilę miałam wrażenie, że nie mam zamiaru mi odpowiadać.
<Yesterday? >

Od Prascanny CD Yesterday'a

0 | Skomentuj
No cóż spodziewałam się tych słów ale cień szansy zawsze był, no nic teraz to życie już dalej nie ma sensu...samotnie....bez przyjaciół...bez nikogo. W takim razie już koniec z tym. Korzystając z okazji, że Alfy i uzdrowicielki nie ma wyczarowałam kartkę i pióro i zaczęłam pisać kolejny list, tym razem nikt mnie nie uratuje, Luny nie ma a nikt inny w watasze nie ma skrzydeł więc nie musiałam się martwić, że ktoś mi przeszkodzi.
No cóż nie wiem jak mam zacząć ten list... 
Może zacznę od tego, że moje dalsze życie 
nie ma już sensu, więc tym razem 
zrobię to ale już nikt mnie nie 
uratuje i nikt mi nie pomoże. 
Wiem, że samobójstwo to znak 
tchużostwa i słabości, robi ten 
tak kto nie ma sił ale ja nie mam sił!
Moje odejście no cóż nikt zbytnio
 tego nie odczuje i za pewne po 
kilku dniach zapomnicie 
o moim istnieniu. 
Mogła bym żyć dalej ale co to 
za życie w samotności bez przyjaciół. 
                            Co ja mogę jeszcze tutaj dodać. 
No dziękuję wam za wszystko
 i za wszystko przepraszam,  nie 
wiem czy byłam przydatna 
czy wręcz przeciwnie ale i tak 
dziękuję wam za ten czas i to
 wszystko co mogłam z wami 
przeżyć. Yesterday tyle razem
 przeszliśmy i tyle razem przeszliśmy, 
zawsze byłeś że mną i mi pomagałeś.
 Staliśmy się dobrymi przyjaciółmi 
a teraz tą przyjaźń straciłam i 
to moja wina! Przepraszam! 
Ale i dziękuję Ci za wszystko!
Proszę zajmijcie się Lemim.
 Najlepiej niech Elan się nim zajmie
 będzie jej pomagał w leczeniu innych wilków.
Trochę się rozpisałam no to 
na tyle chyba... Dziękuję i przepraszam! 
Już dosyć łez, rozwiał je wiatr 
i zromył deszcz. Zamroził mróz... 
Nie wrócę już nie czekaj więc.
 Już dość czekania na ten lepszy dzień.
 Odchodzę,  przepraszam wybaczcie 
znikam jak cień.
To na tyle pa trzymajcie się i 
zapomnijcie o moim istnieniu lub 
wspominajcie mnie, zawsze będę z wami duchem.


Napisałam ten list i wyszłam spod skóry niedźwiedźa i stanęłam przed pomieszczeniem do którego weszli. Stałam tam chwilę a oni po chwili wyszli. Pobiegła do basiora i wyszeptałam mu do ucha. 
-Przepraszam... - wyszeptałam do jego ucha i rzuciłam list przed nimi i zatychmiast wybiegłam z jaskini uzdrowicielki. 
Była straszna śnieżyca po mimo wszystko biegłam przed siebie, przedzierałam się przez wielkie zaspy śniegowe a płaty śniegu bezlitośnie ciskały w moje oczy. Biegłam najszybciej jak potrafiłam i ile sił w łapach miałam, miałam zamiar pobiec do wichrowych wzgórz aby rzucić się z klifu i zabić. Ale będąc u ich stóp upadła z braku sił. Leżała w zaspie a śnieg mnie przesypywał i nawet nie wstawałam, śmierć przez zamarzniecie to nie takie złe, więc po prostu i leżałam aż przyjdzie śmierć. Zamknełam oczy i czekałam. 
<Yesterday? >

Od Prascanny CD Yesterday'a

0 | Skomentuj
Patrzyłam na Yesterday'a i myślałam co ja mam robić. Patrzyłam na niego przez kilka minut i wydusiłam z siebie to zdanie.
-Proszę daj mi prostą odpowiedź tak lub nie - powiedziałam z załzawionymi oczami.
-No wiesz ja... - zaczął mówić ale nie dokończył zaczął się zastanawiać
-Proszę daj prostą odpowiedź mam dość tych podchodów - powiedziałam patrząc prosto w oczy basiora.
- Ptrzebuję czasu na przemyślenie tego w spokoju- odparł spoglądając na mnie a następne gdzieś w dal.
- Dobrze dziś o północy przyjdź tu i daj mi odpowiedź- stwierdziłam patrząc w ziemię
-Nie wiem czy powinnaś zostawać sama- odparł patrząc z lekkim zakłopotaniem
-Obiecuję Ci, że do północy nic nie zrobię i będę tu czekać-oznajmiłam i położyłam się na trawie
-Dobrze - dodał i szybko dobiegł po chwili nie było już go widać usiadłam i mój towarzysz usiadł obok mnie.
-Czy aby na pewno wiesz co robisz? - zapytał mnie w myślach gdyż poruzumiewaliśmy się za pomocą telepati
-Wiem, ma czas na przemyślenie tego- stwierdziłam spokojnie
-Wiesz co robisz w to nie wątpię-odparł - ale.... - zaczął zdanie
-Ale wiem, że są małe szanse na odpowiedź "tak" - stwierdziłam smutna
-Dokładnie, nie obawiasz się tego? - zapytała lekko zmartwiony
-Obawiam i to cały czas - rzekłam patrząc na tygrysa
-To był chyba zły pomysł aby to mówić- stwierdził i odwrócił wzrok
-Może... Ale nie mogłam tego w sobie dusić - odpowiedziałam po chwili namysłu
-Lepsza zła prawda niż dobre kłamstwo - odparł i położył się obok mnie, położyłam się na niego i zasnęłam. Dręczyły mnie sny a raczej koszmary. W których zostałam wygnana na pustyni lodowe i zamknięt przejście a tamta wataha której pomogliśmy przeganiała mnie na tereny ludzi, skąd uciekałam. Potem pozwolono mi wrócić do watahy, ale wszyscy mnie wyśmiewali i odwrócili się o de mnie. Obudziłam się z krzykiem był wieczór coś około 18.00 godziny, to był straszny koszmar. Usiadłam i czekałam na północ i przyjście wilka.
<Yesterday? >

Od Prascanny CD Yesterday'a

0 | Skomentuj
Siedziałam wpatrzona w ziemie i uszy muałam do spuszczone, smute, strach i niepenoś to w sumie były uczucia które mi towarzyszyły. Zastanawiałam się co mam robić i czy żałiwać tego , że Luna mnie uratowała i zaraz po tym opuściła watahę. Lemi krążył w okół mnie i mnie strzegł a ja zastanawiałam się co mam robić, basior siedział za mną i czekał na moją reakcję, byłam ciekawa co chce mi powiedzieć ale kórtyna strachu była zbyt silna aby przez nią przejść. Chciałam czytać muw myślach ale pewnie ta próba była by daremna gdyż umiał się bronić przed takimi atakami.
W końcu zdecydowałam się przekroczyć barierę strachu która cały czas mnie otaczała i niszczyła mnie od środka .
-Lemi. Proszę idź na polowanie i zostaw nas na chwilę samych- oznajmiłam i mój towarzysz po chwili odszedł a gdy był daleko zaczełam mówić.
-Wiem, że teraz nie będziesz pewnie chciał być moim przyjacielem i zerwiesz naszą przyjaźń albo wygnasz mnie z watahy lub ograniczysz nasz kontakt do czysto zawodowego. Przepraszam ale...musiałam ci to wyznć to mnie nuszczyło od środka i nie wiem czy zrobiłam dobrze czy może źle. ... Nie wiem czy moja próba samobójcza była czegoś warta i czy powinnam ją powtórzyć bo bez ciebie moje życie nie ma sensu... Przepraszam... - powiedziałam ze łzami w oczach patrząc na wilka który stał przede mną i patrzył na mnie,mój wzrok był wbity w ziemię ale gdyż skończyłam mówić spojżałam mu proso w oczy i czekałam na odpowiedź .
<Yesterday?>