Dzień był dosyć ładny mimo tego, że chmury czasem nachodziły na słońce. Postanowiłam się przejść, szlam około 20min i zobaczyłam Wichrowe wzgórza.
Postanawiłam chwilę tam posiedzieć.
Siedziałam tam i rozmyśkałam o wszystkim. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk skrzydeł na początku pomyślałam, że to Marco ale zauważyłam iż to jednak był Lily. Zawołałam wręcz wykrzyczałam :
- Cześć!
On jednak tego chyba nie usłyszał, bo nawet nie spojrzał w dół.
Wzbiłam się w powietrze i po minucie dogoniłam basiora i ponownie powiedziałam.
-Cześć!-już trochę mniej hałaśliwym tonem.
-Witaj Luna.- odparł patrząc na mnie przyjacielskim wzrokiem.
-Może wylądujemy?-zapytałam spokojnym głosem, mając dłowę skierowaną głową.
-Dobrze - rzekł z lekkim uśmiechem i głową również skierowaną ku ziemi.
Zanurkowaliśmy ze sporą prędkością w dół, po chwili byliśmy już na ziemi i zaczełam rozmowę
-Dawno cię nie widziałam, co porabiałeś przez ten czas - Powiedziałam z uśmiechem, miłym tonem patrząc w stronę basiora.
- To co zawsze: polowałem, latałem, spacerowałem itp.- odpowiedział z zamyśloną miną i wzrokiem wpatrzonym w chmury. Ja na to odpowiedziałam.
-Ja tak samo - Odparłam ze spokojem.
-Działo się u ciebie coś ciekawego przez ten czas? - zapytał z miłym spojrzeniem w moją stronę.
-U mnie nic wszystko tak jak było. A u ciebie? - powiedziałam patrząc na basiora.
Szliśmi kilka minut trwają w milczeniu, w końcu zaczełam temat.
-Może zapolujemy na coś? - Zapytałam z nadzieją na pozytywną odpowiedź .
-Chętnie, we dwójkę może upolujemy coś dużego.- Odpowiedział z lekkim uśmiechem.
-To może lećmy? Będzie szybciej.-odparłam z uśmiechem i wzbiłam się w powierze.
-Dobrze .- odpowiedział kiwając głową.
Po kilku minutach lotu byliśmy nad Tundrą.
-To lądujemy. - Powiedziałam ze wzrokiem skierowanym na ziemię.
Więc wylądiwaliśmy i zaczęliśmy tropić renifery ,nie węszyliśmy zbyt długo ponieważ Lily złapał szybko trop. Poszliśmy za tropem kiedy trop już się kończył zauważyliśmy stado reniferów .
-To na którego polujemy? - Zapytałam basiora który chwilę myślał aż po chwili powiedział.
-Widzisz tamtego? Ten największy, na tego zapolujemy .- odparł szeptem aby nie spłoszyć stada.
-Dobrze. Ja go zaatakuje z prawej a ty z lewej. - Powiedziałam równierz pół szeptem.
-Dobra, ale... - powiedział nie kończąc zdania .
-Ale co? - Zapytałam patrząc w stroną którą patrzył basior, zauważyłam niedźwiedzia.
-Lepiej stąd lećmy? Nie zaczynajmy się z nim - powiedział stanowczym głosem.
-Nie oddam mu swojego obiadu - Wykrzyczałam i wyleciałam z za drzew i rzuciłam się na niedźwiedzia ,ugruzłam niedźwiedzia w prawą łapę.
-Luna!Zostaw go! - Wykrzyczał ale następnie podbiegł do niedźwiedzia i ugryzł go w lewą łapę.
-Idź stąd niedźwiedziu!! - Wykrzyczałam z agresją .
< Lily?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz