Przyglądałam się chwilę niepewnie temu, jak basior odchodził ciągnąc za kark ciało martwego zwierzęcia. Zapewne nie było to zbyt wygodne, dlatego zastanawiałam się, czy mu pomóc w ramach wdzięczności, i gdy już miałam to zaoferować, do moich uszu dotarł jego głos:
- Shairen! - Znów spojrzałam na wilka, wyczekując tego, co miał do oznajmienia. - Możesz mi pomóc?
Chyba nie miałam innej opcji, jak przystanąć na tę prośbę, jeśli nadal chciałam zachować pozory kulturalnej wilczycy. A ja nie powiedziałabym, że zawsze taka jestem.
Bez słowa podeszłam szybkim krokiem do niego, schyliłam łeb i złapałam za szyję młodego renifera, a samiec wziął na swoje barki podbrzusze zwierzęcia. Ukradkiem zerknęłam na wilka, nadal niepewna co do jego zamiarów. Zachowywał się względem mnie podejrzanie, lecz byłam w każdej chwili gotowa się bronić albo salwować ucieczką. Nie do końca wiem, czego takiego się wtedy po nim spodziewałam.
Wspominałam już, że należę do tych aspołecznych i unikających innych wilków stworzeń? No, więc przeżyłam totalny szok, gdy po tym jak przytargaliśmy upolowanego parzystokopytnego, zaczęły się zbierać obce mi wilki chcące zjeść zdobyte przez dwie grupy polujących jedzenie. Gdy zebrało się ich, nie licząc mnie i alfy, pięciu, po prostu uciekłam czując się niedobrze w towarzystwie.
Przydzielony mi kawałek mięsa zjadłam wcześniej, więc teraz nie jadłam razem z innymi. Nie byłam już głodna, wolałam odbiec od tych wilków na tyle daleko, by nie mieli mnie w zasięgu swojego wzroku. Ja również ich nie widziałam, i dobrze.
Leżałam kilka minut na jednym ze wzgórz, aż mój spokój zakłócił dobiegający do moich nozdrzy zapach wilka. Ktoś był niedaleko. Gdy woń stała się intensywniejsza skojarzyłam ją z Yesterday'em.
< Yesterday?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz