Powoli otworzyłam powieki, a mój wzrok skierowany był wprost na wyjście z jaskini, do której wczoraj się wprowadziłam. Musiał być wczesny ranek, ponieważ słońce dopiero wychylało się znad horyzontu. Chwilę tak leżałam, próbując zasnąć, ale nic z tego. Po kilku minutach leniwienia się na niewygodnym, skalnym podłożu wstałam i przeciągnęłam się, nadal nie do końca wybudzona.
Po przejściu kilkunastu metrów od mojego nowego mieszkania poczułam woń wilka. Potem zapach kilku innych. Wiedziałam, że należeli do tej samej watahy co ja, lecz nadal nie mogłam do tej myśli przywyknąć, więc, już z przyzwyczajenia, zachowałam czujność.
Spacerowałam tak do południa, a do tej pory na szczęście nie spotkałam żadnego wilka, co dawało mi pewne poczucie ulgi. Wolałam unikać jakiegokolwiek towarzystwa, które jest przedstawicielem tego samego gatunku, co ja.
A jednak szczęście mi nie sprzyjało.
Wkrótce dotarł do mnie zapach należący do wilka, a zdawało mi się, że gdzieś go już czułam... Przeszłam parę kroków w tę stronę i w zasięgu mojego wzroku znalazł się basior, ścigający młodego renifera, którego już po chwili dopadł i zadał śmiertelny cios. Chciałam odwrócić się i odejść szybkim krokiem, byle jak najdalej, ale wtedy wilk mnie zauważył. Mimowolnie zerknęłam na jego zwierzynę i wtedy dało mi się we znaki to, że nie jadłam śniadania. Nie wiem, co mnie wtedy naszło, ale poszłam w kierunku samca z zamiarem poproszenia o podzielenie się posiłkiem. Normalnie nigdy wcześniej tak nie robiłam, ale tego osobnika, jak się okazało po przejściu połowy dzielącego nas dystansu, znałam. Poniekąd.
To był ten basior, który poprzedniego dnia pozwolił mi dołączyć do swojego stada, którego był alfą, za co byłam mu wdzięczna. ,,Jak to on się przedstawił? Ach, tak. Yesterday, jeśli mnie pamięć nie myli", pomyślałam.
Zrobiłam jeszcze kilka nieśmiałych kroków w jego stronę, ale zatrzymałam się, po ujrzeniu jego delikatnego uśmiechu. Nie podobało mi się to, ponieważ zawsze miałam zakodowany w pamięci fakt, że nikt się do mnie nie uśmiechał. Może wtedy, i też w tej chwili wydawał się być miły, ale pozory mylą.
- Chcesz się poczęstować? Miałem to zabrać dla reszty wilków, ale świeży kawałek dla nowej może być wyjątkiem.
Poczułam się jeszcze bardziej niepewnie. Właśnie zaproponował podzielenie się jedzeniem, co było jeszcze bardziej podejrzane, mimo to, czując narastający apetyt, odpowiedziałam:
- Nie pogardzę. - Z pewnością zabrzmiało to niegrzecznie, mimo że tak to zabrzmieć nie miało, lecz nie zwróciłam na to uwagi.
< Yesterday?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz