Od Yesterday'a CD. Shairen

Wataha znowu potrzebowała zapasów. Ostatnimi czasy pogoda nas nie rozpieszczała, więc zrezygnowałem z kluczenia między bagnami, by dostać się do Owadziego Lasu. Altair podzielił tundrowe łowiska na dwie części, każde z nas dostało jedną. Spacerowałem dłuższy czas, szukając zapachu zwierzyny. Wreszcie wyczułem woń rocznego renifera. Podążyłem tam, gdzie kierował mnie nos i po kilku minutach ujrzałem kopytnego. Stałem pod wiatr, więc mnie wyczuł, co dawało mi przewagę. Cicho podkradłem się do pasącego się zwierzęcia i zaatakowałem. Po krótkim pościgu dogoniłem renifera i zadałem mu śmiertelny cios. Miałem zawlec upolowanego kopytnego do jaskiń, gdy ujrzałem wilczycę, która dołączyła do naszej watahy dzień wcześniej. Z tego, co pamiętałem, nazywała się Shairen. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie, widząc, że podchodzi.
- Chcesz się poczęstować? - zaproponowałem. - Miałem zabrać to dla reszty wilków, ale świeży kawałek dla nowej może być wyjątkiem.
- Nie pogardzę - odpowiedziała wilczyca. Cofnąłem się o krok, a wtedy wadera podeszła do renifera i zaczęła zajadać jego nogę. Wyglądała  na głodną... Sam, chcąc dotrzymać jej towarzystwa, też skubnąłem co nieco.
- Jak się czujesz w watasze? - zapytałem.
- W porządku - odrzekła krótko Shairen między dwoma kęsami.
Gdy jedna z nóg upolowanego przeze mnie kopytnego była obgryziona już niemal do kości, wilczyca wstała i oblizała pysk.
- Dzięki - mruknęła.
- Nie ma za co - odrzekłem i chwyciłem mocno kark martwego zwierzęcia. Zacząłem ciągnąć ciało w stronę Wichrowych Wzgórz. Przeszedłem jednak zaledwie kilka metrów, po czym ostrożnie położyłem głowę renifera na ziemię.
- Shairen! - zawołałem za wilczycą. Spojrzała na mnie. - Możesz mi pomóc?

<Shairen?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz