Od Ulro

Ulro spacerował. Tak, chyba można tak nazwać sytuacje, w której jest się tak znudzonym, że nawet bezsensowe i powolne chodzenie w kółko uważasz w desperacji za rozrywkę. On jednak tak o tym nie myślał. W ogóle mało myślał. Duchem był gdzieś daleko.
Kiedy ocknął się z tej zadumy zadał sobie kilka pytań. A mianowicie gdzie i kiedy jest. Co do lokalizacji nie mial żadnego pojęcia, Miał wrażenie, że chodził w kółko, ale w ogóle nie przypominał sobie tej wielkiej skały, która teraz skutecznie utrudniała mu dalszy marsz. Była wyższa od niego, a dookoła niej porozrzucane były mniesze głazy. Niektóre były płaskie, innę wysokie, a jeszcze inne miały kształty zblizone do ostrosłupów czy stożków. Nie pamiętał też tej dziwnej rzeczki, która płynęła po prawej. Była bardzo płytka, bardzo szeroka. Co do czasu nie był pewny i nie chciał marnować czasu na jakies połapanie się w tej kwestii. Jednym susem wskoczył na najwyższy głaz, ale ledwo się na nim utrzymał z powody ostrego końca. Rozejrzał się, jednak nic mu to nie dało. Wszędzie rosły jakieś choinki. Z braku lepszych pomysłów Ulro spłynął (To chyba najtrafniejsze słowo) w dół. Postanowił przekroczyć rzekę, gdyż nie wiedział już nawet, z której strony wszedł do tego labiryntu skał. Potrzedł do wody i przyjrzał się jej uważniej. Miała dno pokryte drobnym białym piaskiem, a woda była tak zimna, że czuł je na pysku. Wziął rozbieg i skoczył robiąc beczkę, by nadać sobie opływowy kształt. Upadł zwinnie na cztery łapy i rozejrzał się. Otaczał go mały krąg krótkiej i twardej trawy, za którym bylo już widać tylko mroczny las. Usiadł nan chwilę, by jeszcze raz przeanalizować sytuację. Nie miał na to jednak dużo czasu. Coś przeleciało mu nad głową, a Ulro w ostatniej chwili przywarł do ziemi. Czarny kształt wylądował na drugim końcu polany, która w obecnej sytuacji robiła za arenę. Czarny wilk wstał i spojrzał w oczy Ulro. Oczy napastnika były tak czarne jak jego sierść i malowało się w nich szaleństwo. Ulro widywał już takich. Sadyści, lubią sobie pogadać przed walką, nie dam mu szansy. Jeżeli nie jest wrogo nastawiony, powie. Ale był. Napastnik już otwierał swój rozciągnięty w pogardliwym uśmieszku pysk, ale Ulro nie dał mu się odezwać. Skoczył do przodu i zamachnął się łapą, nie chciał trafić, tylko sprowokować przeciwnika. Atak został zablokowany i Ulto musiał się cofnąć. Tamten rozwiał się na wietrze, jakby był z piasku i została po nim tylko czarna smuga, kiwająca się to w prawo to w lewo. Ulro czuł się jak pijany, ale jakoś udało mu się wiatrem odbić nadlatującego przeciwnika. Ulro nie miał z nim szans na odległość, ruszył więc ku niemu, skacząc z miejsca na miejsce. Z ziemi do góry, z góry na boki. I tak krążyli dookoła siebie próbując się trafić w przelocie. A Ulro już krwawił. Nie wyglądało to dobrze. Nie wiadomo skąd na jego ciele od samego mijania przeciwnika pojawiały się zadrapania, a ledwie drasnął przeciwnika. Odskoczył, więc od niego i skupił się. Wziął głęboki oddech i zawył, a powietrze płucach przeciwnika zmieniło się w malutką trąbę powietrzną. Malutką, ale dość dużą, by czarny wilk padł na ziemię, nie mogąc nawet kaszleć. Ulro ciągle skupiał się na utrzymaniu go w tym stanie i nie zanosiło się, by nagle przestało mu się to udawać. Zaczął więc swoją mantrę.
- Zabiję Cię - Powiedział spokojnie i zobaczył błysk w oku przeciwnika, który nagle zaczął się rzucać - Nie miotaj się, to Ci nie pomoże. Czasami po prostu jesteśmy w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie - Jak ja, szepnął do siebie - Jedynym powodem, z którego ty zginiesz, a ja przeżyję to fakt, ze lepiej walczę, a powód, z którego ty powinieneś zginąć jest taki, że to ty mnie zaatakowałeś i tobie zabicie mnie sprawiłoby przyjemność, a ja się tym brzydzę. Pomyśl o czymś miłym i spójrz na gwiazdy, pięknie dzisiaj świecą.Czarny wilk słuchał monologu początkowo wijąc się w zwierzęcym gniewie, jednak potem nie miał siły nawet na to. Wlepiając tylko żądne krwi oczy w Ulro, którego już nie gryzło sumienie. Wszystko mu wyjaśnił. Wszystko było jak powinno. Czarny jednak nie spojrzał na gwiazdy. Leżał i ze wściekłością przeklinał na wszystkie znane sposoby tego stojącego przed nim zabijającego go i co najgorsze, cały czas gadającego wilka. A potem poczuł w płucach powietrze.Wystrzelił jak z procy w kierunku gardła Ulro, nie zdołał jednak zacisnąć na nim szczęk. Nagły podmuch wiatry odrzucił go na bok. Nie poczuł tego. Niczego już nie czuł oprócz swojej ciepłej krwi spływającej po szyi. Przewrócił się na plecy i ostatnie co zobaczył to gwiazdy. Nie miał siły się obrócić, patrzył w nie więc z nienawiścią. Nienawidził ich dlatego, bo tym razem wiedział że są ostatnim co widzi.
- Walcie się gwiazdy! - Zawył, i umarł.Ulro stał nad rzeką na polanie jeszcze jakiś czas, odpoczywając i patrząc w księżyc.
- Oryginalne ostatnie słowa- Mruknął z powagą i zaczął lizać rany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz