Już czwarty dzień Aiden przedzierał się przez teren górzysty, niesamowicie piękny na swój sposób ale też wystarczająco stromy, by jedno potknięcie skutkowało upadkiem i stoczeniem się w przepaść.
A teraz jeszcze zaczął padać śnieg.
- No i ch*j - syknął wilk, kiedy pierwsze płatki wpadły mu do oczy. Podniósł pysk ku niebu i zawołał ironicznie do jakiejś fikcyjnej siły - Dzięki! Nie mogłeś wybrać lepszej chwili, naprawdę!
W podobny sposób wieki temu zaczęła się jego nienawiść do tej chłodnej pory roku.
Był głodny i przeziębiony. Zostało mu niewiele ognistej energii, która ulatywała z niego z każdą godziną. Kiedy te góry się wreszcie skończą?
*dwie doby później*
Teraz znalazł się w lesie iglastym. Po męczącej podróży przez te przeklęte góry mógłby wreszcie odetchnąć spokojnie, gdyby nie fakt, że ledwo trzymał się na łapach. Wygłodzenie, zmarznięcie czy wyczerpanie? A może wszystko naraz?
Najchętniej to by się teraz położył i czekał na nieuchronny koniec. Ale mimo wszystko całe życie przed nim... więc może jednak poszuka jakiejś dobrodusznej cywilizacji? Chociaż, czy coś takiego jak dobroduszne wilki ma prawo bytu w tym okrutnym świecie?
Jego rozmyślania przerwał dźwięk, przypominający biegnące szybko wilki. Ale czy to było prawdziwe? Może tylko mu się to zdawało?
Zdezorientowany nie patrzył pod łapy, co poskutkowało potknięciem się o kamień i ostatecznie bliższym spotkaniem z mokrą ściółką.
- Widziałaś może w pobliżu... jakieś wilki? - wydusił basior. Pytanie skierował do białej myszy, która przykucnęła dwa metry od niego. Ta wzruszyła ramionami i zniknęła gdzieś w krzakach. Nie umiałby w obecnym stanie upolować nawet takiego nędznego gryzonia.
Aiden z trudem wstał, otrzepując futro. Wiedział, że i tak umrze, jeśli nie trafi na żadną sforę czy watahę. Chociaż to spotkanie mogłoby wychodzić na to samo, to jednak warto spróbować... chyba...
Tak czy inaczej, trzeba myśleć pozytywnie... prawda?
*niecałą godzinkę później*
Aidenowi udało się doczołgać na pokrytą śniegiem tundrę. Doskonale. Śnieg jeszcze szybciej zabije wyczerpanego Wilka Ognia.
W końcu nie miał już siły dalej się czołgać. A więc tak umrze? Nie! Nie może teraz umrzeć.... nie w ten sposób.... nie tu. Jest za młody by umierać....
Prawie udało mu się wstać. P r a w i e. Ściskało go w żołądku z wygłodzenia. I wtedy kątem oka zauważył jakiś ciemny kształt w oddali. Czy to... prawdziwy wilk? Czy może znowu to się dzieje w jego umyśle? A może to Śmierć wreszcie przyszła?
Basior znów wpadł w śnieg, tyle, że tym razem nawet nie czuł już łap.
Owy czarny wilk, albo może raczej wadera, ostatecznie znalazła się obok niego. Spojrzała na niego, nic nie mówiąc.
- Pomóż mi.... - szepnął Aiden, a potem stracił przytomność.
< Altair? > Nie ma to jak głodzić własną postać xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz