Od Prascanny CD Yesterday'a

Zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam i z tego co przez to mogę stracić, wyszłam z groty uzdrowicielki, był już wieczór. Poszłam do swojej jaskini gdy byłam już na miejscu była już noc a księżyc świecił w pełni, zobaczyłam mojego towarzysza jak słodko śpi i nie chciałam go budzić, poszłam w stronę wichrowych wzgórz, po kilku minutach byłam już u stóp wzgórz. Weszłam na szczyt jednego z nich i usiadłam na jego skraju przedemną była kilkunaso metrowa skarpa z której upadek był by śmiertelny. Usiadłam przy samej skarpie i spojrzałam na księżyc który świecił w pełni, a wiatr wiał w moie futro.
-Och co ja zrobiłam-powiedziałam sama do siebie i zaczęłam płakać teraz żałuję tego co powiedziałam.
-Wietrze wysłuchaj mnie,  księżycu poradź mi, co ja mam zrobić?! Żyć mi się nie chce, co ja zrobiłam ten błąd wielki popełniłam, teraz stracę przyjaciela i wszystko. Czemu nie mogę cofnąć czasu, moja wina!! Czemu muszę być taka... Taka... Taka nijak nic mi nie wchodzi nic nie umiem. Po co ja mam żyć. Wietrze nieś przez świat me żale, księżycu poradź mi pomóż mi- żaliłam się księżycowy i wiatrowi z moich myśli i przy tym leciały mi łzy.
Wyczarowałam kartkę i pióro i zaczęłam pisać list pożegnalny.
Przepraszam was za wszystko i
 dziękuję wam za wszytko. 
Robię to dla tego bo wiem, że 
źle zrobiłam wynająć swoje uczucia. 
Przez to straciłam wszystko, nie 
wiem co ja sobie myślałam i 
czego oczekiwaniałam. Wiem, że 
jestem bez użyteczna i nikt nawet 
za mną nie zatęskin i raczej 
nię  będzie to nic wielkiego.
Kiedy mnie nie będzie nie musicie 
mnie wspominać ani za mną tęsknić. 
To już chyba ostatnie moje słowa. 
Piszę to że łzami ale nie widzę innego wyjścia. 
Przepraszam was pamiętajcie
 zawsze będę z wami duchem. 
Yesterday musiałam ci to powiedzieć, żegnaj.
Prascanna. 
Po napisaniu listu stanełam na skraju przepaści położyłam list na ziemię i ze łzamiw oczach spojrzałam na piękny księżyc. Zaczełam sobie przypominać wszystko co przeżyłam w tej watasze, kiedy skończyłam moje wspominanie zaczełam wyć do księżyca byłam ciekawa czy ktoś to usłyszy a nawet jeśli to zobaczy pewnie martwe ciało brzydkiej, bezużyteczne a przede wszystkim głupiej. Wyłam głośno. Strach paraliżował mnie przed skokiem ale nie miałam wyjścia co prawda on jeszcze się zastanawiał ale to za pewne było na "nie" mały był cień szansy, że "tak" więc wolę nie ryzykować i tak już straciłam przyjaciela, rozmyślałm tak przez chwilę i wyłam. Po chwili przestałam wyć ostatnie pożegnanie ze światem i miałam skoczyć.
<Yesterday?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz