Od Kaylay

  

Nie ma dla mnie znaczenia, czy jestem tu już tylko dzień czy dwa, może nawet dłużej, każda chwila wygląda dokładnie tak samo. Muszę się nieustannie pilnować, kontrolować coś nie do opanowania.

Uchodzę niesłusznie za samotniczkę i egoistkę.... Ale jak jest na prawdę nikt się pewnie nigdy nie dowie. Nikt nie będzie mógł mnie poznać, jeżeli nadal będę... mną... Nieobliczalną maszyną do zabijania. Nie chcę nią być, dlatego wszystkich unikam. Postanowiłam zamieszkać w najbardziej oddalonej jaskini na brzegu terenów zupełnie sama, nie dlatego, że lubię chociażby ciszę. Jeśli nie będę miała wokół siebie nikogo, nie będę miała komu zrobić krzywdy. Nie będę nieświadomie czerpać z nich sił a potem uśmiercać we śnie. Nie będę też szczęśliwa. Śmiech, słowa innych sprawiają mi jednocześnie radość i ból. Chcę je słyszeć a nie mogę. Czyje dobro mam wybrać? Spełnienie swoich najskrytszych marzeń i pragnień czy bezpieczeństwo tych, którzy i tak mają mnie za nic?

Nie myślę o innych troszcząc się o nich.

Najtrudniejsze z tego wszystkiego było przywitanie się. Nie znam imion wszystkich członków Watahy, tak jak oni nie znają mojego. I tak już zostanie. Nikt nie trzyma się z kimś, kto nie słucha tego, co się do niego mówi. Kto nie chce niczego pamiętać. Kto zawsze stoi na uboczu. A wszystko dlatego, że nie chcę odczuwać żadnych emocji, które mogłyby spowodować, że znowu wpadnę w trans. Zostaniemy sobie nieznani, choć mogłoby być inaczej.

I fakt, że może dotarło do mnie, że ból musi mi nieustannie towarzyszyć, nie zaprzecza temu, że nadal go odczuwam. Nie mogę osiągnąć niczego, bo sama sobie blokuję drogę. Jakieś inne wytłumaczenie? Czy może inni sami na siebie ściągnęli zły los? Zostawiając mnie zamkniętą sam na sam ze swoimi myślami, które obudziły moją drugą stronę? Wspominając dawny czas dochodzę do wniosku, że nawet samotność nie jest dla mnie ucieczką. Nie ma dla mnie miejsca na tym pięknym świecie. Gdziekolwiek się znajdę, sprowadzę nieszczęście.

-Gdybym tylko wiedziała, jak zapanować nad tą przeklętą mocą. -szepnęłam do siebie siadając na brzegu skały. Nawet mój głos był dla mnie czymś obcym. Nie miałam wiele okazji, żeby go używać.


(Ktoś?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz