Od Scarlet do Trou Noir

- I po co Ci to było? - zapytała istota w lustrze, łudzaco podobna do wilka - Po kiego grzyba właziłaś do tej magicznej mgły?
- Nie wiem - Scarlet odwróciła wzrok - Jakoś tak czułam, że powinnam...
- Alfa poradziłby sobie, w końcu nie bez powodu nosi ten tytuł - Zjawa odezwała się ponownie - A teraz ty nawet kolorów nie rozróżniasz. A właściwie to dlaczego nie zgłosisz tego Uzdrowicielce?
Biała wadera wstała i spojrzała zjawie prosto w oczy. Istotaw lustrze była do niej bardzo podobna, może poza brakiem źrenic. I faktem bycia półprzeźroczystym duchem.
- I co zrobisz? - zapytała zjawa - Nie uda ci się mnie zniszczyć.
Scarlet czuła, że albo zaraz się popłacze, albo jednak spróbuje coś powiedzieć....
- Nikt się nie może dowiedzieć. To słabość, nie chcę, żeby mnie wszyscy jakoś specjalnie traktowali. A ty -
Wskazała na rozmówcę łapą - Istniejesz tylko w mojej głowie. Nie wpływasz w żaden sposób na moje życie.
- Jesteś tego taka pewna? - zapytało jeszcze widmo, ale Scarlet już odeszła.
Mianowicie ta biegła teraz do swojej jaskini. Co prawda nie zdążyła jeszcze znaleźć sobię zimowego mieszkania, ale wszystko wkrótce zorganizuje.
A tymczasem będzie unikać wilków jak tylko może. Węch ma przynajmniej jeszcze dobry.
Usiadła na futrze łosia i westchnęła ciężko.
- I tak się w końcu dowiedzą - powiedział głos zza jej pleców.
Zerwała się na równe łapy. Okazało się, że była to inna zjawa, jednak głos miała bardzo podobny. I jakimś dziwnym sposobem nie potrzebowała lustra ani tafli wody do objawienia się.
- Zostawicie mnie wreszcie? - zapytała zrezygnowana zwiadowczyni, wychodząc żwawym krokiem z jaskini.
- Wiesz, zawsze możesz próbować nas ignorować - Zjawa dogoniła ją po kilku chwilach - Ale będziesz potrzebować silnej magii, żeby się nas pozbyć.
- Okej, zrozumiałam.
Zjawa jeszcze chwilę ją zaczepiała, ale gdy zauważyła, że ofiara jest już w lepszym stanie psychicznym, odpuściła na jakiś czas.
O tak, spacer znacznie poprawił Scarlet humor. Myślała nad zaadoptowaniem jakiegoś lisa polarnego z terenów północnych sojuszników. To mogłoby jeszcze bardziej pomóc. Może w końcu zjawom znudzi się przygnębianie jej i same sobie pójdą?
Lepiej jednak zacząć działać od razu. Scarlet spojrzała w niebo. Słońce dopiero wschodziło, więc wadera nie miała dużych trudności ze znalezieniem kierunku na biegun północny.
- Widziałem Twoje myśli - zaczęło jedno z widm - Lis polarny to raczej zły pomysł. Prawdziwe i fałszywe suki z nich. Nawet koty mają w sobie mniej złośliwości.
- Ach, zamknij się - Scar trzepnęła zjawę w policzek. Właściwie nie uderzyła jej tak naprawdę, ale ta chyba się trochę wkurzyła. Rzucając mięsem, stwierdziła, że zaraz przyśle do Scar kogoś w zamian i odeszła.
Nareszcie spokój.... to byłby idealny moment na krótką medytację, gdyby tylko Scarlet była zaznajomiona w tej sztuce.
Więc zaczęła biec. To też ją uspokajało.
Jednak problemy ze wzrokiem sprawiły, że wilk idący z naprzeciwka zlał się w jedno z otoczeniem i wadera na niego wpadła. On zresztą pewnie też był pochłonięty własnymi myślami.
Gdy zamrugała, leżała już na ziemi.
- Oj wybacz, wszystko w porządku? - zapytał wilk, który widocznie utrzymał się na łapach. Obcy, na terenie watahy.
- Nie, to ja przepraszam....
Nieznajomy wyciągnął do niej łapę. Scarlet pospiesznie wstała z jego pomocą.
- Przepraszam, mam coś teraz do zrobienia - odparła, omijając wilka i pobiegła sprintem. Miała nadzieję, że nie spotka już dziś nikogo, jednak obcy zawołał za nią.
Może chciał dołączyć do watahy? W tej sytuacji powinna jednak zawrócić. Ona jest trochę niedysponowana, a WKS przyda się każda pomoc.
Zatrzymała się i czekała, aż wilk powie, co ma do powiedzenia

< Trou Noir? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz