Przez pewien czas biegłam w pewnej odległości za młodą Gammą, do czasu, aż przez nieuwagę straciłam równowagę i wdepłam jedną łapą w gęste błoto. Zanim wyswobodziłam kończynę, Cassie zdążyła zniknąć mi z oczu. Westchnęłam cicho i zaczęłam węszyć. Szybko złapałam zapach młodej wilczycy i skupiłam się na nim. Ruszyłam za wonią, która niebezpiecznie zbliżała się do granicy.
>>> <<<
Gdy w zasięgu mojego wzroku pojawiły się tereny naszych sąsiadów, dostrzegłam w końcu Cassie. Waderka pochylała się nad ciałem jakiegoś nieżyjącego wilka. Powoli podeszłam do szczeniaka, który spojrzał w moją stronę. Szybko odskoczył od ciała i zaczął oblizywać pyszczek. Przyglądnęłam się najpierw młodej Gammie, a potem martwemu wilkowi. Sądząc po zapachu, pochodził z sąsiedniej watahy. Tylko co robił na naszych terenach?
- Cassie, co tu się stało? - zapytałam.
- On mnie zaatakował - odpowiedziała po chwili waderka.
- I sama go pokonałaś?
Młoda Gamma kiwnęła twierdząco głową. Spojrzałam ponad nią, na tereny wroga. Wiatr wiał w naszym kierunku, więc o ile nie mieli obserwatorów na granicy, dowiedzą się o śmierci jednego ze swoich dopiero, gdy wiatr się zmieni. Wystarczająco czasu, by zawiadomić Yesterday'a.
- Chodź - zwróciłam się do waderki. - Musimy wracać.
- Już? - jęknęła Cassie.
- Chyba wystarczy ci wrażeń na dziś. A jeśli będziesz chciała, to wezmę cię ze sobą na jutrzejsze polowanie - odpowiedziałam, ruszając. Waderka wybiegła przede mnie. Jeszcze raz obejrzałam się za siebie. Wydawało mi się, że coś się poruszyło. Ale to może tylko złudzenie...
<Cassie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz