Beta chciał iść ze mną? W sumie, czemu nie?
Kiwnęłam twierdząco głową i ruszyłam dalej. Chwilę szliśmy w ciszy. No nie do końca. Bruu nie przestawał mówić ani na chwilę. Zachwycał się nad wyglądem basiora. Oczywiście nie odważył się powiedzieć tego na głos.
W okół było jak makiem zasiał. Jedynie głośne stąpanie Lily’ego zakłócał południową ciszę. W tym momencie zatrzymałam się gwałtownie słysząc lekkie stąpanie po ściółce. Przypadłam do ziemi i podczołgałam się w kierunku dźwięku.
- Młoda wadera. Wygłodzona i bardzo zła. Czuje urazę do naszej watahy. Jest w odległości ok.150 metrów od nas - wyszeptałam basiorowi do ucha
- Usłyszałaś ją?
- Tak.
Podeszliśmy jeszcze trochę. W końcu skończyłam do przodu i powaliłam muj obiekt na ziemię.
***
Zeszło nam trochę na tej waderze. Ale koniec końców, wróciliśmy do watahy, a ja udałam się do jaskini alfy. Po paru minutach wyszłam z myślą, że dobrze wypełniłam swój obowiązek.
Jak zwykle nie udało mi się przejść 15 kroków, a znów leżałam na ziemi. Po raz miliardowy przyrzekłam, że się z nią porachuję.
Wtem poczułam minimalny ruch powietrza po mojej lewej stronie. Osskoczyłam jak najprędzej, ale zaraz się uspokoiłam. To był tylko Lily.
- Nic ci nie jest? - spytał z troską w głosie
<Lily?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz