Dotknęłam łapą kamiennej ściany, przez którą widziałam młodą Gammę. Westchnęłam cicho. Tak bardzo chciałam być przy niej, pocieszyć ją i ogólnie poczuć obecność kogoś żywego. Ale jeszcze musiałam pobłąkać się trochę pod postacią "ducha", zanim wróciłam do cielesnej postaci.
>>> <<<
Ocknęłam się w jakiejś ciemnej celi. W okolicy nie było żadnego źródła światła, a jednak bardzo dobrze widziałam. Nie czułam też chłodu, jaki powinien panować w lochach. Podniosłam się i wtedy zobaczyłam... swoje własne ciało. Gdyby nie to, że duchy nie mdleją, zemdlałabym z zaskoczenia.
W następnej chwili oślepił mnie okropnie jasny, błękitnawy blask. Gdy po dłuższej chwili zaczęłam cokolwiek widzieć, dostrzegłam niematerialną postać unoszącą się przede mną. Wyglądała jak wilczyca, biło jednak od niej niezwykłe piękno i miała bardziej rozmazane kontury. Gdy otworzyła oczy, zamiast zwykłych gałek zobaczyłam intensywny, bladoniebieski blask.
Altair - jej słowa usłyszałam jakby w swojej głowie, choć wypowiedziała je na głos. - Nazywam się Morska Gwiazda. Dzięki mocy mojej i moich sióstr przybrałaś postać Gwiazdy. Wykorzystaj to, by uwolnić młodą Cassie. Powodzenia.
- Czekaj! - zawołałam, ale Morska Gwiazda już zniknęła. Na powrót ciemności ogarnęły mnie i moje nieprzytomne ciało, jedynego towarzysza. Zamknęłam oczy i zaczęłam się zastanowić, jak wybrnąć z tej sytuacji i jak znaleźć Cassie. Przecież nawet nie wiedziałam, gdzie jestem.
- Jestem Gwiazdą - zaczęłam mówić na głos. - Może mam jakieś specjalne moce?
Odwróciłam się w stronę ściany i nagle zobaczyłam przez nią korytarz. Po drugiej stronie, w pobliży grubych drewnianych drzwi, przechadzał się strażnik. Jak mogłam to wykorzystać? Spojrzałam na moje ciało i podeszłam do niego. Jak się okazało, mogła je podnieść, co też zrobiłam. Rzuciłam je na drzwi, które porządnie załomotały. Pilnujący mojej celi wilk ściągnął z haczyka klucze i otworzył kilka zamków w drzwiach. Uchylił je i zajrzał do lochu. Przemknęłam przez szczelinę, a strażnika przeszedł dreszcz. Cóż, przynajmniej mnie nie zauważył.
Znalazłam się na wąskim, ciemnym korytarzu. Gdzieś przede mną dostrzegłam zarys schodów, więc pobiegłam w tamtą stronę. Wspięłam się po krętych, kamiennych stopniach i znalazłam się na wyłożonym dywanem korytarzu, oświetlonym światłem wpadającym przez wielkie okna.
Gdzie ja się znalazłam? - przemknęło mi przez myśl. - Czy to jakiś pałac?
Wtedy jednak usłyszałam dochodzące przez ścianę głosy. Podeszłam do najbliższych drzwi i usłyszałam, jak ktoś mówił, że mała jest w celi wschodniej. Bez wahania wróciłam do lochów i wykorzystałam zdolność widzenia przez ściany. Szybko znalazłam celę zajmowaną przez Cassie. Przypomniałam sobie jednak, że:
a. Nie mam klucza.
b. Ona mnie i tak nie zobaczy.
<Cassie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz