Od Marco CD. Avrill

Przycupnąłem na jednym z nielicznych w tym miejscu wzgórz. Było pokryte zżółkłą, uschniętą trawą, a intensywny, ostry zapach oraz stosunkowo świeże ślady na wygniecionej darni, wskazywały na niedawną obecność wilka, wadery dokładniej, ponieważ tylko one mają delikatną i subtelną woń wrzosu. Przynajmniej te, które przebywały w okolicach tundry dłużej niż kilka dni.
Postanowiłem pójść po śladach, które znalazłem. Mógł to być członek watahy, której przypatrywałem się od dłuższego czasu. Zapewne wiedziała o mojej obecności, jednak najwidoczniej ignorowała moją obecność – nie polowałem na ich terenach, nie zapuszczałem się na nie - więc nie mieli ku temu większego powodu. Czekałem na krok z ich strony, który pozwoliłby mi na zbliżenie się do nich, a być może nawet i dołączenie. To wyjście gwarantowałoby mi brak walki i niepotrzebnych ran.
Jednakże teraz, kiedy najprawdopodobniej ktoś z nich opuścił swoje terytorium, nie mogłem przepuścić takiej okazji.
Rozłożyłem skrzydła, łapiąc w nie wiatr, który delikatnie muskał kremowe pióra. Lubiłem to uczucie, dawało mi poczucie bezpieczeństwa i wolności, możliwość ucieczki. Chciałem wzbić się w powietrze, jednak zrezygnowałem, mając w głowie myśl, że wilczyca mogłaby uznać to za atak, co raczej nie pomogłoby w zaprzyjaźnieniu się. Zrezygnowany złożyłem skrzydła i ruszyłem za śladem woni, coraz słabszej zresztą, zapewne przez wiatr oraz upływ czasu.
Widziałem ją z daleka, kiedy łapczywie chłeptała wodę z pobliskiego bajorka, które powstało przez topniejący śnieg oraz niedawny, obfity deszcz.
Stała do mnie tyłem, jednak mimo to, byłem w stanie określić, że jest nawet wysoką waderą, której sierść miała mlecznożółty kolor, zmieszany z brązem. Jej rudy, przechodzący w brąz ogon był zapleciony w luźny warkocz, a tułowie okalała srebrzysta, mieniąca się w słońcu zbroja, której dopełnieniem była szkarłatna, przechodząca w bordowy peleryna.
Podszedłem do niej, nie wyczuła mnie, ponieważ wiatr wiał w moją stronę i spytałem.
- Kim jesteś? - pozornie łatwe pytanie, a można odpowiedzieć na nie tyloma sposobami.
Odskoczyła, jakby ukąszona, odwróciła się w moją stronę, a jej futro zjeżyło się, uszy położyła przy sobie. Jednym słowem przyjęła postawę gotowej do ataku.
- Jestem wilkiem – warknęła
Spojrzałem na nią, przekrzywiając głowę. Nie chodziło o odpowiedź, która delikatnie mnie rozbawiła, a raczej o jej zachowanie. W porządku, rozumiałem, że mogła się przestraszyć takiego nagłego pojawienia się mnie, jednak skoro jest taka bojowa, to dlaczego nie wyczuła mnie wcześniej? Nie ośmieliłem się jednak powiedzieć tego na głos.
- To prawda, ja także nim jestem – pokiwałem głową, spoglądając na wilczycę, tak samo jak ona lustrowała mnie. Omijałem jedynie bezpośredni kontakt wzrokowy, który mogłaby wziąć za prowokację. – Nazywam się Marco, a ty?
Przedstawiłem się, próbując wyciągnąć także imię od wadery przede mną. Ta lekko drgnęła, rozluźniając mięśnie szczęki, jednak nadal pozostając w gotowości do walki.

< Avrill? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz