>>> <<<
Jakiś czas później, niedaleko dostrzegłem biało-brązową wilczycę z łukiem i kołczanem na grzbiecie. Wyglądała na pogrążoną w rozmyślaniach, bo nie zauważyła, że idzie prosto na mnie. Nie zdążyłem w porę odskoczyć i zderzyliśmy się. Dopiero wtedy wadera zdała sobie sprawę z mojej obecności.
- Kim jesteś? - zapytałem. Jej zapach... Był jakby znajomy...
- A co ci do tego? - odwarknęła nieznajoma, spoglądając na mnie nieufnie.
- Jesteś na terenach watahy, bla bla bla - odpowiedziałem, wciąż zastanawiając się, co takiego w zapachu tej wilczycy zwróciło moją uwagę.
- Aha - odpowiedziała wadera niby obojętnym tonem. - Jakiej watahy?
- Watahy Krwawego Szafiru.
Nieznajoma wytrzeszczyła oczy, jakby ta informacja ją zaskoczyła.
- J-jak to? Ale... Oni nie mieszkali w tundrze...
- Znasz WKS? - zapytałem zdziwiony. - Skąd?
- No ja... należałam do tej watahy... Przed wojną... - przyznała wadera.
- Ile ty masz lat? - zawołałem, odskakując od niej. Nieznajoma wyglądało młodo, na jakieś trzy, góra cztery lata. Ale skoro brała udział w wojnie z Basiorem Ciemności, ponad sześć lat temu...
- Trzy, tak myślę... A czemu pytasz? I co się w ogóle potem działo?
- No wiesz, minęło sześć lat od wojny. Wataha została wygnana z terenów. I tak właściwie, jak się nazywasz?
- Scarlet... - Wilczyca mówiła coś jeszcze, ale nie słuchałem. Na futrze tej wilczycy pozostał zapach Heroiki, bo spotkały się podczas bitwy. Tylko jakim cudem Scarlet, ta Scarlet, co zginęła, spadając z urwiska, jest tutaj i ze mną rozmawia?
<Scarlet?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz