- Nie wierzę ci - wysyczałam cicho, spoglądając na nieznajomą śnieżnobiałą wilczycę. - Cassie nie się tak łatwo zabić... nawet nie mogąc latać. A tak właściwie, skąd tyle wiesz o niej i o mnie?
- Telepatia - odrzekła krótko biała i odwróciła się na pięcie. - Radziłabym ci zrobić tak, jak mówiłam.
Patrzyłam za nią nieprzytomnie, aż zniknęła mi z oczu. To nie mogło być prawdą. Cassie nie mogła nie żyć... A co, jeśli nieznajoma jednak nie kłamie? Jeśli naprawdę zabiły ją tamte wilki? To byłaby moja wina... Gdybym bardziej uważała, Cass nie musiałaby przemieniać mnie w wampira... Yesterday nie wygnałby jej... i wciąż by żyła...
Alt - usłyszałam w swojej głowie Północny Wiatr. - Uspokój się. Nawet, jeśli nie żyje, to nie twoja wina. Myślisz, że jesteś jedyną osobą, która poległaby w walce z tymi basiorami?
- No... tak logicznie rzecz biorąc... to nie... - mruknęłam, siadając na jakiejś kępce trawy.
No właśnie. To mógł być każdy, kogo Elan wysłałaby po zioła. Poza tym, wydaje mi się, że Cassie przebywa gdzieś niedaleko. Żywa.
- Naprawdę!? - wykrzyknęłam, wstając w jednej sekundzie.
Nie krzycz tak. I tak, naprawdę. Czuję, że jest dość blisko.
- Muszę ją znaleźć! Tylko... gdzie mam szukać najpierw? - zaczęłam zastanawiać się na głos.
Ha ha ha ha - zaśmiał się Wiatr, wprawiając mnie w zdziwienie. - Miałaś ją przed chwilą na wyciągnięcie łapy, Alt!
- Czekaj, że jak? Ta ona biała... to była Cassie? - zapytałam, gapiąc się bezmyślnie na jakiś karłowaty krzaczek. Wiatr tylko ponownie zaczął się śmiać. Fajnie. Czyli Cassie próbowała przekonać mnie, że nie żyje, stojąc tuż przede mną, a ja nie poznałam, że to ona. Hmpf. Ale przynajmniej wiedziałam już mniej więcej, co powinnam zrobić, by ją odnaleźć - po prostu pójść za zapachem tego jej nowego wcielenia. I tak też postąpiłam.
>>> <<<
Na centrum wrogiej watahy składały się niewielka łączka z głazem pośrodku i kilkanaście jaskiń. Dwa szczeniaki, na oko półroczne, bawiły się na ziemi pod czujnym okiem matki. Kilku łowców wlekło upolowanego renifera do magazynu żywności. A jakaś błękitno-biała wadera wskazała mnie łapą i zaczęła wrzeszczeć. Nim minęło kilka sekund, stałam już otoczona przez pokaźną grupę wilków.
- Kim jesteś i co tutaj robisz? - warknął największy z wilków, majestatyczny, umięśniony basior o lśniącej, czarnej sierści. Miał złote ślepia, a jego pysk i łopatkę zdobiło kilka blizn.
- Nazywam się Rara, Rara Lupum - odpowiedziałam, celowo nadając głosowi piskliwy ton. - Uciekłam z dawnej watahy... i szukam nowej...
W tłumie dostrzegłam błysk śnieżnobiałego futra i znajomą już sylwetkę... Cassie.
<Cassie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz