Z gałęzi obserwowałam drogę. W nowej watasze miałam czystą kartę. Wiedzieli tylko, że zostałam wygnana. Wcisnęłam im kit, że nazywam się Larix i uciekłam po tym, jak kogoś zabiłam.
Może tęskniłam za starą Watahą Krwawego Szafiru... Może... Na pewno! Wychowałam się tam, stamtąd pochodzili moi rodzice, ja się tam urodziłam...
Jednak teraz... Oni mnie tam nie chcą. Kto mógł zająć moje miejsce? Altair? Luna? Scarlet? Shairen? Może Prascanna? Podobno utknęła w friendzone z Yesterday'em... Z basiorów mogli być to Mortem lub Exan.
Nagle ścieżką przemknął ciemny wilk. Zbyt szybko jak na zwykłego osobnika... Przekrzywiłam biały łeb. Byłam jednym ze swoich ukrytych wcieleń.
Zeskoczyłam i zaczęłam biec tropem wilczycy. Pachniała jak... Altair? Ona... Tutaj?! Przecież ją zabiją!
Szybko ją dogoniłam i stanęłam przed jej nosem, przez co musiała gwałtownie wyhamować. Zatrzymała się dosłownie przed moim nosem.
- Co tutaj robisz, obca z Watahy Krwawego Szafiru? - powiedziałam nieswoim głosem.
Lukrecjowa wilczyca najeżyła się.
- Spokojnie, ja cię nie zaatakuję. Lecz powinnaś wracać do swego brata. Tutaj bez większych utrudnień cię zabiją.
- Nie odejdę bez znajomej!
- Nie znajdziesz tu jej... Jeśli szukasz niejakiej Cassie, twojej Gammy... Uderzył w nią piorun w czasie burzy. Biednej zwęgliły się skrzydła, nie mogła latać... Wojownicy ją dobili. - wzruszyłam ramionami.
W tym momencie oczy wilczycy zmniejszyły się, a uszy oklapły.
Tak będzie lepiej dla niej... - wmawiałam sobie.
- To... Nie może być prawda!
- To powodzenia w wędrowaniu, może cię nie zjedzą... Jak tamtej. Smaczna była, sama się upiekła... - wyszczerzyłam się, a w moich niebieskich oczach zabłysły iskry.
< Altair? Buahahahah, nie skapnij się i odejdź buahhaahahhahha >
Może tęskniłam za starą Watahą Krwawego Szafiru... Może... Na pewno! Wychowałam się tam, stamtąd pochodzili moi rodzice, ja się tam urodziłam...
Jednak teraz... Oni mnie tam nie chcą. Kto mógł zająć moje miejsce? Altair? Luna? Scarlet? Shairen? Może Prascanna? Podobno utknęła w friendzone z Yesterday'em... Z basiorów mogli być to Mortem lub Exan.
Nagle ścieżką przemknął ciemny wilk. Zbyt szybko jak na zwykłego osobnika... Przekrzywiłam biały łeb. Byłam jednym ze swoich ukrytych wcieleń.
Zeskoczyłam i zaczęłam biec tropem wilczycy. Pachniała jak... Altair? Ona... Tutaj?! Przecież ją zabiją!
Szybko ją dogoniłam i stanęłam przed jej nosem, przez co musiała gwałtownie wyhamować. Zatrzymała się dosłownie przed moim nosem.
- Co tutaj robisz, obca z Watahy Krwawego Szafiru? - powiedziałam nieswoim głosem.
Lukrecjowa wilczyca najeżyła się.
- Spokojnie, ja cię nie zaatakuję. Lecz powinnaś wracać do swego brata. Tutaj bez większych utrudnień cię zabiją.
- Nie odejdę bez znajomej!
- Nie znajdziesz tu jej... Jeśli szukasz niejakiej Cassie, twojej Gammy... Uderzył w nią piorun w czasie burzy. Biednej zwęgliły się skrzydła, nie mogła latać... Wojownicy ją dobili. - wzruszyłam ramionami.
W tym momencie oczy wilczycy zmniejszyły się, a uszy oklapły.
Tak będzie lepiej dla niej... - wmawiałam sobie.
- To... Nie może być prawda!
- To powodzenia w wędrowaniu, może cię nie zjedzą... Jak tamtej. Smaczna była, sama się upiekła... - wyszczerzyłam się, a w moich niebieskich oczach zabłysły iskry.
< Altair? Buahahahah, nie skapnij się i odejdź buahhaahahhahha >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz