W myślach wrzeszczałam ze złości. C o ona wyrabia?! Powinna wracać do Yesterday'a. Moją głowę rozsadzała syrena alarmowa. Dlaczego ona to robi?
Widziałam chaos w oczach przywódcy watahy, więc szybko wybiłam się przed szereg i stanęłam między nimi.
- To moja znajoma, kiedyś się spotkałyśmy. Naprawdę jest godna zaufania. - powiedziałam.
Chwilę patrzył pustym wzrokiem w moją stronę, po czym zamachnął się łapą. Nawet nie mrugnęłam, obrywając w policzek.
- Nie pytał cię nikt o zdanie. - warknął - Ale, skoro tak twierdzisz... Dobrze. Bierzesz za nią odpowiedzialność. Przyjmę ją. Zamelduj się w mojej jaskini dzisiaj wieczorem.
Zbiegowisko powoli się rozchodziło, choć nadal czułam wzrok niektórych ciekawskich.
- Nie wiem, co ty wyrabiasz, ale nie wiesz, na co się piszesz. - warknęłam.
- Cassie, ja ciebie potrze...- zatkałam jej pysk łapą.
- Jaka Cassie? Ona. Nie. Żyje. - warknęłam. - Pomyliłaś mnie z kimś.
- Kłamiesz! - powiedziała trochę za głośno, bo znowu skupiła na nas wzrok innych.
Westchnęłam zrezygnowana i pokazałam jej ruchem głowy, by za mną szła.
Usiadłyśmy w małej, ciasnej jaskini, która została mi przydzielona.
- Altair, serio. Uciekaj stąd. - krążyłam nerwowo od ściany do ściany, co dawało mi w sumie trzy dłuższe kroki. - Możesz tam powiedzieć, że zginęłam. Bo nie wrócę. Wygnani nie wracają, chyba, że po zemstę. Wy b y l i ś c i e moją rodziną i nie mam sumienia was zaatakować. Zbierajcie armię, bo ci tam - wskazałam łapą na wyjście z groty- będą chcieli atakować.
<Alt? >
Widziałam chaos w oczach przywódcy watahy, więc szybko wybiłam się przed szereg i stanęłam między nimi.
- To moja znajoma, kiedyś się spotkałyśmy. Naprawdę jest godna zaufania. - powiedziałam.
Chwilę patrzył pustym wzrokiem w moją stronę, po czym zamachnął się łapą. Nawet nie mrugnęłam, obrywając w policzek.
- Nie pytał cię nikt o zdanie. - warknął - Ale, skoro tak twierdzisz... Dobrze. Bierzesz za nią odpowiedzialność. Przyjmę ją. Zamelduj się w mojej jaskini dzisiaj wieczorem.
Zbiegowisko powoli się rozchodziło, choć nadal czułam wzrok niektórych ciekawskich.
- Nie wiem, co ty wyrabiasz, ale nie wiesz, na co się piszesz. - warknęłam.
- Cassie, ja ciebie potrze...- zatkałam jej pysk łapą.
- Jaka Cassie? Ona. Nie. Żyje. - warknęłam. - Pomyliłaś mnie z kimś.
- Kłamiesz! - powiedziała trochę za głośno, bo znowu skupiła na nas wzrok innych.
Westchnęłam zrezygnowana i pokazałam jej ruchem głowy, by za mną szła.
Usiadłyśmy w małej, ciasnej jaskini, która została mi przydzielona.
- Altair, serio. Uciekaj stąd. - krążyłam nerwowo od ściany do ściany, co dawało mi w sumie trzy dłuższe kroki. - Możesz tam powiedzieć, że zginęłam. Bo nie wrócę. Wygnani nie wracają, chyba, że po zemstę. Wy b y l i ś c i e moją rodziną i nie mam sumienia was zaatakować. Zbierajcie armię, bo ci tam - wskazałam łapą na wyjście z groty- będą chcieli atakować.
<Alt? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz