- Czy ty możesz chociaż raz zachować się rozsądnie!? - warknąłem do siedzącej na ziemi Prascanny, gdy już znalazłem się blisko niej. Wilczyca skuliła się i nie odpowiedziała. - A gdyby ci się coś stało?
- Wiedziałam, co robię - odparła wadera cicho. Widać było po niej, że dotknął ją fakt, że nikt jej nie podziękował. Wpatrywałem się w nią, nadal wściekły. Już nie pierwszy raz zachowała się głupio, delikatnie mówiąc.
- Wyobraź sobie, że chociażby Zamrożona Paproć również znał sposób na pokonanie tego upiora. To było niebezpieczne, mogłaś zginąć.
- Chciałam tylko pomóc...
- To nie zmienia faktu, że mogłaś najpierw pomyśleć - warknąłem. - Wracamy do watahy. Mam nadzieję, że dasz radę iść.
- Poradzę sobie - odparła wilczyca chłodno i pobiegła truchtem za innymi wilkami. Upewniwszy się, że nikt nie został w jaskini, ruszyłem jej śladem.
>>> <<<
- Czegoś ode mnie chcesz? - zapytała chłodno Prascanna, kiedy do niej podszedłem.
- Więcej niż jednej rzeczy - odparłem. - Ale przede wszystkim tego, żebyś mnie wysłuchała. Widzisz... WKS żyje w trudnych warunkach i nie możemy tracić członków. Szczególnie, jeśli ich poświęcenie nie jest konieczne. Więc... uważaj na siebie, dobrze?
Medyczka wydała mi się zaskoczona moją... "nagłą" zmianą nastroju. Chwilę szła obok mnie w ciszy, analizując moje słowa, a potem spojrzała na mnie.
- Czyli... Nie jesteś już na mnie zły? - upewniła się.
- Może trochę... bo czasami zachowujesz się naprawdę głupio. Ale muszę przyznać, że ładnie śpiewasz.
<Prascanna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz