Patrzyłem, nieco zmęczony, jak Shairen schodzi po zboczu wzgórza, kierując się w stronę swojej jaskini. Była... inna niż wilki, które do tej pory stanęły na mojej drodze. To prawda, znam ją krótko, ale czasami nawet po takim czasie byłem w stanie przewidzieć chociaż niektóre reakcje napotkanych przeze mnie osobników. W tym przypadku... nie sądziłem, że nadejdzie to niedługo. Shairen była dla mnie zagadką, której prawdopodobnie nie byłem w stanie rozwiązać w ciągu najbliższych dni...
Ziewnąłem szeroko, a ten naturalny odruch organizmu przypomniał mi, że planowałem się zdrzemnąć choć na chwilę. Kto wie, może to nocne spotkanie wyprze z mojego umysłu wszystkie koszmary? Może jednak uda mi się wypocząć tej nocy?
Zacząłem ostrożnie schodzić ze wzgórza, mając w pamięci mokrą trawę, ślizgi i wywrotki. Jakimś cudem nie zabiłem się ani nawet nie wywróciłem w trakcie pokonywania zbocza. Gdy już znalazłem się między dwoma pagórkami, pobiegłem truchtem w kierunku mojej jaskini. Noc wciąż była ciemna i gwieździsta, na wschodzie nie było nawet najmniejszego śladu szarości, zwiastującego nadejście poranka. Chłodne powietrze działało na mnie uspokajająco i szybko przestałem myśleć o niedawnych wydarzeniach. Gdy dotarłem do jaskini i ułożyłem się na posłaniu, w głowie miałem tylko gwiazdy i ich piękno. Dzięki czemu szybko zasnąłem.
>>> <<<
Rankiem, zanim jeszcze otworzyłem oczy, poczułem zimno wślizgujące się do jaskini przez wejście. Powietrze było wilgotne, chłodniejsze niż podczas ostatnich dni. Tundra nigdy nie była zbyt hojna, jeśli chodzi o ciepłe, słoneczne dni, ale raz na jakiś czas mogłaby przecież zrobić wyjątek. Uniosłem głowę i spojrzałem na rozciągające się nieopodal wzgórza przez wylot mojej groty. Tak jak myślałem, padało. Z zasnutego chmurami nieba spadały gęsto drobne krople, zniechęcając mnie do opuszczenia w miarę ciepłej jaskini. Byłem jednak łowcą i do tego Alfą, a obowiązki przecież same się nie wypełnią...
Wstałem i przeciągnąłem się, a potem ruszyłem ku wyjściu z jaskini. Zatrzymałem się na chwilę, wciąż osłonięty od deszczu i przyjrzałem się krytycznie pogodzie. Mżawka, gdzieniegdzie delikatna mgła i wszechobecny chłód. Cóż, dzisiaj ciężko będzie cokolwiek upolować. Najlepszą potencjalną ofiarą byłby jakiś renifer, ale pozostawał jeszcze problem wytropienia stada. W takich warunkach wszelkie ślady łatwo się zacierały. Ale przecież musiałem spróbować.
<Shairen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz