Od Cassie cd Altair

— Przeganiał? — prychnęłam — Ludzi nie da się przegonić. Zaraz wrócą podwojoną liczbą. Są jak lemingi. Ich trzeba tępić. Ale dobra, nie moja sprawa. Na co polujemy, kiedy i gdzie?
— Teraz, zaraz, na wszystko co wpadnie w łapy i jest jadalne.
— Umh... Dobra. — poprawiłam zsuwającą się maskę i rozprostowałam skrzydła.
Bez słów " porwałam " Altair w powietrze.
— Gdzie polujemy? Jakaś grupa czeka, czy jesteśmy same? — wybełkotałam, starając się mówić jak najwyraźniej. 
— Tundra, same.
— Yhm. — skierowałam się w bok.
          Wypuściłam Altair metr nad ziemią. Wylądowała na czterech łapach, a ja sama podleciałam na skałę, nawet nie składając skrzydeł. Oplotły one kamień.
— Najbardziej opłacalne byłoby złapanie lisa, łasicy, renifera, piżmowego... Jest kilka w odległości kilometra. Z ptaków... Przebywają tu w okolicy jedynie  pardwy i jeden puchacz. — podałam informacje na jednym wdechu.
— We dwie powinnyśmy być w stanie upolować woła. — stwierdziła.
Kiwnęłam głową i ruszyłam w kierunku, skąd dochodził mnie swąd jego krwi.
— Jest ranny. — zachichotałam. — Prawdopodobnie na prawym boku. Ktoś już polował na niego, ale wyraźnie nie dał rady. Możliwe, że był to człowiek.


<Alt? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz