- No a jak się tu...? - zapytała Shairen po dłuższej chwili milczenia. Musiała obudzić się z jakiegoś nieprzeciętnego koszmaru - ta wilczyca nie wyglądała mi na kogoś, kogo tak przeraża pierwszy lepszy zły sen. Ale skoro już zaczynała normalnie funkcjonować... Spojrzałem na waderę i niemal natychmiast w jej oczach dostrzegłem nadal obecne przerażenie.
- Nie potrafiłem w nocy spać - wyjaśniłem łagodnie. - Więc poszedłem na spacer, ale złapała mnie ulewa. No i schroniłem się tutaj.
Shairen kiwnęła powoli głową, analizując moje słowa. Zapadła kolejna minuta milczenia - jedynymi słyszanymi przez nas dźwiękami były nasze oddechy i pojedyncze krople deszczu bijące o ziemię. Półgodzinna ulewa dobiegała końca, między deszczowymi obłokami widać było już księżyc w pełni. Spojrzałem na moją towarzyszkę i zauważyłem, że wilczyca drży - prawdopodobnie z przejęcia, ale niewykluczalne było, że i z zimna.
- Shairen? - powiedziałem cicho. Usłyszawszy pomruk, kontynuowałem wypowiedź: - Deszcz już prawie przestał padać, przejdźmy się.
- Dobrze - zgodziła się wilczyca. Jej głos brzmiał pewnie, a sama jego posiadaczka wstała bez najmniejszego zachwiania. Tylko oczy zdradzały ciągłe przerażenie snem.
Opuściliśmy wolno jaskinię Shairen i zaczęliśmy wdrapywać się na jedno z Wichrowych Wzgórz. Trawa nadal była mokra i nie uniknęliśmy kilku poślizgnięć. W końcu jednak stanęliśmy na szczycie; mieliśmy doskonały widok na jasny, okrągły księżyc wiszący nad terenami watahy.
<Shairen? Brak weny xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz