Po spacerze napadło mnie nagłe zmęczenie. Na domiar złego, Dangaroł ciągle mi się przypatrywał podczas naszego spaceru. Ułożyłem się na posłaniu z skóry, ziewnąłem głośno i zamknąłem oczy i nawet nie wiedziałem kiedy zasnąłem. I nawet nie wiedziałem, że leżała obok mnie Luna, a obok niej jej towarzysz. On chyba teraz nie ustąpi jej na krok. Źle sobie o tym pomyślałem, bo teraz nie będziemy mieli wspólnego czasu dla siebie, tylko niańczyć jej towarzysza. Jednak spałem dłużej niż mi się wydawało, a był to sen twardy i raczej trudny do odpędzenia. Nie wiedziałem sam czym byłem tak zmęczony. Obudziłem się dopiero popołudniu, a Luna nadal przy mnie była. Ziewnąłem głośno i przyłożyłem łeb do jej ramienia, Luna odwróciła się. Luna pocałowała mnie w czoło i powiedziała.
- Czym się tak zmęczyłeś- uśmiechnęła się
- Nie wiem- rzekłem i podszedłem do wodopoju- śniłaś mi się
- Ja... niby... jak?
- Siedzisz na polanie, a obok ciebie towarzysz i nagle spod ziemi wyrasta ziemny smok. Twojego towarzysza zjada, a ciebie porywa- przekrzywiłem usta i zacząłem dalej pić
- Straszne
- Wiem
<Luna? napiszmy coś ekstra, bo ta codzienność, jaką mają nasze wilki jest trochę nudna :/ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz