Gryzłam zwierzę tak, by uniknać rany. Zazwyczaj gryzłabym właśnie tam, jednak...
Była tylko ta. Gdyby polowało na niego zwierzę, miałby ślady pazurów. A tu miał tylko tą głęboką ranę, w której coś tkwiło.
Starałam się nie zwracać uwagi na śledzące mnie spojrzenie Altair, gdy zatapiałam dziwnie przdługie kły w kolejnym skrawku ciała zwierzęcia.
Szarpał się jak każda ofiara, aż w końcu wilczyca której towarzyszyłam dorwała się do jego gardła. I tak by długo się jeszcze nie porzucał.
– Ciągniemy go w całości? – zagadnęłam, dyskretnie chowając kły.
Odpowiedzała mi cisza, przerywana chrapliwym oddechem. W myślach policzyłam ilość medyków na naszych terenach.
– Chyba osobne części starczą, prawda?
***
Wręczyłyśmy odpowiednim osobowością jedzenie. Próbowałam jak najszybciej uciec do swojej jaskini, jednak co chwilę ktoś mnie zaczepiał, coś chciał i Bóg wie co jeszcze.
Na końcu dostałam polecenie poszpiegowania terenów sąsiednich.
Wyrażając swoją złość pomrukami, ruszyłam ku granicy.
Wolałabym dostać zlecenie na zabójstwo niż na jakieś szpiegowanie. To nudne.
Zatrzymałam się przy czymś z kategorii dużego kamienia szlachetnego i spojrzałam w swe odbicie, ściągając maskę. Nie! Wyglądam jak potwór...
A nim nie jesteś? – zaśmiało się coś w mojej głowie.
Alt? C:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz