Od Prascanny CD Yesterday'a

Spojrzałam w taflę wody i zauważyłam swoje odbicie. Yedterday zaczął mnie pocieszać kiedy skończył mówić uderzyłam łapą w wodę i moje odbicie stało się nie wyraźne i zamazane.
-To chyba jest ta Prascanna która drzemie we mnie - powiedziałam  i łzy zaczęły lecieć z moich (niby złotych) oczy.
-Ej, nie płacz jakoś się ułoży. Jesteś tym kim uważasz, że jesteś. Jeśli będzeiesz uważała się za silną to taka będziesz, pamiętasz nie spałaś całą noc, potem niosłaś dwa szczeniaki, nic nie jadłaś od kilku dni z ledwością kaszlem ci odpocząć. Jesteś silna- powiedział patrząc na mnie.
- Raczej nie- odpowiedziałam markotnie - ale dzięki za próbę pocieszenia- dodałam kładąc się na ziemię.
-Ale opuściłam swój ładunek i ktoś inny go wziol i to niby oznaka siły- stwierdziłam smutnym głosem.
-Zostawie cię na chwilę samą przemyśl to - oznajmił i odszedł aby pomóc innym.
Kiedy odszedł nadal leżałam na ziemi łzy leciały nie ubłaganie, podniodłam się i otrzepałam z kurzu, łzy przestały lecieć. Poczułam siłę niczym wojowniczka, poszłam i upolowałam renifera całkiem sporego zaciągnełam go do jaskini uzdrowicielki gdzie był Yesterday położyłam rena na ziemi a on i uzdrowicielka patrzyli ze zdziwieniem na mnie.
<Yesterday?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz