Nie minęła minuta od odejścia Prascanny, a usłyszałem niekryte kroki wilka zmierzającego w moim kierunku. Odwróciłem głowę w stronę, z której dobiegał dźwięk i zobaczyłem Altair. Wilczyca zbliżyła się do mnie, w jej oczach dostrzegłem rozbawienie.
- Obserwowałam cię, braciszku - oznajmiła ze złośliwym uśmieszkiem.
- Jeśli o to chodzi, to ja nic do niej nie czuję - odparłem, prawidłowo odgadując myśli wadery. Altair nachmurzyła się nieco.
- Fabian chciałby się z tobą spotkać - przekazała. - Czeka w jaskini Elan.
- W porządku, dzięki za informację - wymruczałem, zastanawiając się nad powodem wezwania mnie przez Alfę naszych sojuszników. Nadal pogrążony w myślach, ruszyłem w kierunku jaskini Uzdrowicielki. Altair potruchtała za mną, przypatrując mi się uważnie. Znałem ją na tyle dobrze, że z grubsza wiedziałem, o czym myśli - o mojej strefie uczuciowej. Ach, te wadery...
- Jesteś pewny, że nic... - spróbowała jeszcze raz Altair, ale nie dałem jej dokończyć.
- Jestem pewny - warknąłem. - Jeśli chcesz ze mną iść, przestań zadawać głupie pytania.
- Nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi - odmruknęła siostra. Westchnąłem. Altair była wyjątkowo trudnym do pokonania przeciwnikiem na słowa, przynajmniej wtedy, gdy jej na czymś zależało. Dalsza droga przebiegła nam więc w milczeniu.
Gdy w końcu dotarliśmy do jaskini Elan, byłem nieco zirytowany ciągłymi spekulacjami moje mózgu, które wywołała gadanina Altair. Bez słowa wszedłem do groty i od razu skierowałem swe kroki do zakątka, gdzie swoje legowisko miał Fabian. Po drodze mijałem Prascannę, która uśmiechnęła się do mnie. Spojrzałem na nią krótko, ale możliwie najłagodniej, mając nadzieję, że wilczyca zrozumie sytuację. Wydawała się być bystra.
Stanąłem przed Fabianem, który siedział na skórze renifera. Obok czuwał Zamrożona Paproć. Widząc mnie, Alfa chciał wstać, ale kazałem mu pozostać w tej pozycji, w której przebywał. Spojrzał na mnie z wdzięcznością.
- Altair mówiła, że chcesz ze mną porozmawiać - powiedziałem, przez ułamek sekundy patrząc na stojącą obok mnie siostrę.
- Zgadza się. Sądzę, że moje stado byłoby już gotowe do powrotu na nasze terytoria. Chcę prosić cię o pomoc w pozbyciu się ludzi - odpowiedział Fabian.
- Oczywiście będziesz miał nasze wsparcie.
- Chcielibyśmy wyruszyć jutro - wtrącił się Zamrożona Paproć.
- Dobrze. Sam poprowadzę moich wojowników. Kto idzie od was?
- Ja jako dowódca oddziału, kilku wojowników, medyk i nasz najlepszy szpieg, Mgiełka. Jeśli pozwolisz, pójdę zawiadomić ich już teraz - odpowiedział Zamrożona Paproć. Skinąłem głową na znak zgody.
- Ja też pójdę przygotować mój oddział - stwierdziłem. - Chodź, Altair, będziesz mi potrzebna.
Oboje pożegnaliśmy się z Fabianem, a potem stanęliśmy na progu jaskini Elan. Zastanowiłem się, kogo zabrać.
- Przekaż Lily'emu, Lunie, Shairen i Scarlet, że idą ze mną. Ty i Cassie zapolujecie, a Mortem i Exan niech zajmą się przygotowywaniem rannych do drogi - powiedziałem, a po chwili namysłu dodałem: - Z nami pójdzie jeszcze Prascanna. Powiem jej o tym.
Altair uniosła brew, znowu patrząc na mnie z rozbawieniem. Odwróciłem się jednak do niej tyłem i wróciłem do jaskini Uzdrowicielki. Odszukałem Prascannę wśród posłań rannych i podszedłem do wilczycy.
- Jutro będziemy likwidować ludzi na Północy. Idziesz z nami - oznajmiłem. - Jako medyczka, oczywiście.
<Prascanna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz