Od Yesterday'a CD. Prascanny

Pojawienie się Prascanny z reniferem niemal od razu wzbudziło spore zainteresowanie. Wpierw zwróciliśmy na nią uwagę ja i Elan. Zdziwiłem się nieco, że wilczyca już pozbierała się po tej swojej fazie zaniżonej samooceny. Stojąca nieopodal Uzdrowicielka również wyglądała na zaskoczoną, ale nie umiałem rozszyfrować przyczyny. Uchwyciwszy spojrzenie medyczki, kiwnąłem z aprobatą głową. Prascanna uśmiechnęła się do mnie delikatnie, a potem została otoczona przez innych medyków i ich najsilniejszych podopiecznych. Wilki zasypywały ją pytaniami i gratulacjami, co trochę peszyło waderę.
- To nic takiego - mówiła ciągle. Cieszyło mnie, że wreszcie powróciła do tej Prascanny, która dołączyła do watahy - czyli najlepszej z prezentowanych przez nią wersji.
Uważałem się za niepotrzebnego w tym całym zamieszaniu, więc niepostrzeżenie wymknąłem się z jaskini, by odpocząć w trakcie samotnego spaceru. Ostatnimi czasy nie miałem zbyt wiele czasu dla siebie, a ciągła obecność innych wilków męczyła mnie psychicznie. Postanowiłem wyjątkowo nie rozmyślać nad sprawami watahy i zająć się przyjemniejszymi rzeczami - wspomnieniami z dzieciństwa oraz alternatywnymi wizjami świata. Lubiłem sobie pogdybać od czasu do czasu.
Jak żyłbym, gdybym nie został Alfą? Na pewno pozostałbym na stanowisku łowcy i spędzałbym zdecydowanie więcej czasu w samotności. Długie spacery albo samotne polowania na drobną zwierzynę należały fo lubianych przeze mnie zajęć. Od czasu do czasu miałem ochotę napisać jakiś wiersz, ale nigdy nie wystarczało mi czasu na dokończenie czy zapisanie moich dzieł. Dodatkowo zazwyczaj nie miałem do tego weny twórczej, więc mój dorobek literacki wynosił okrągłe zero. Może gdybym znalazł sobie jakąś inspirację... Albo miłość...
Potrząsnąłem głową. Yesterday, przecież wiesz, że do tego nie dojdzie. Jakoś nie wierzyłem, żebym kiedykolwiek mógł się zakochać. Zresztą, nawet jeśli, to w kim?
W Scarlet. Albo w Prascannie. Albo w Shairen...
- Zamknij się, mózgu! - warknąłem. I dokładnie sekundę później stanąłem naprzeciw Prascanny. Medyczka spoglądała na mnie dziwnie, jakbym był nienormalny. Wyszczerzyłem zęby w przepraszającym uśmiechu, zastanawiając się, kiedy wilczycy udało się mnie dogonić.
<Prascanna?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz