Zachowanie medyczki coraz bardziej mnie irytowało. Wcześniej mówi mi, że los naszych sojuszników jej nie odchodzi, a teraz usiłuje pokazać mi, jaka jest silna, pomocna i opiekuńcza. Nie zamierzałem jednak się z nią sprzeczać, kłótnie do niczego nie prowadziły.
Jednak w końcu, mimo początkowych protestów, udało mi się namówić Prascannę na odpoczynek. Wilczyca powinna być świadoma, że jej zdrowie również jest ważne i do niczego się w watasze nie przyda, jeśli będzie osłabiona. W takim wypadku stałaby się wręcz dodatkowym ciężarem.
>>> <<<
Dotarłem właśnie do jaskini Elan z nową porcją pożywienia - dwoma świeżymi, tłustymi lemingami, gdy obok mnie przebiegła zdyszana Prascanna. Uzrowicielka spojrzała zdziwiona na medyczkę, która wbiegła do groty.
- Coś się stało, Prascanno? - zapytała Elan.
- Zaspałam! - zawołała biało-niebieska wilczyca, zwracając na siebie uwagę kilku rannych.
- Nawet medycy potrzebują snu - zauważyła łagodnie Uzdrowicielka.
- Ale przecież...
- Nie sprzeczaj się ze mną. Skoro już tu przyszłaś, to nie dyskutuj, tylko marsz do roboty - ucięła rozmowę Elan. Była to dotychczas chyba jedyna osoba, która uciszyła Prascannę. Uzdrowicielka machnęła ogonem w moją stronę, aby przypomnieć mi o moich obowiązkach. Prędko rozniosłem lemingi - jednego otrzymał Fabian, a drugiego najmłodsze szczenięta. Prascanna, która akurat zmieniała jednemu z nich opatrunek na łapie, spojrzała na mnie wrogo. Nim jednak którekolwiek z nas zdążyło się odezwać, obok nas pojawiła się Elan.
- Miko jest już zdrowy - oznajmiła, spoglądając na podchodzącego do nas szczeniaka. - Chciałabym, abyście odprowadzili go do stada.
- Sądzę, że Yesterday sam sobie poradzi - wymruczała Prascanna.
- Pójdziecie razem. Tak jest bezpieczniej - odpowiedziała Elan. Miko podszedł do nas, a wtedy Uzdrowicielka się oddaliła. Uśmiechnąłem się do białego szczeniaka, ignorując zezłoszczoną medyczkę.
- Co, Miko? Gotowy? - zapytałem. Maluch kiwnął głową, toteż podążyliśmy w koerunku jaskiń zajmowanych przez jego stado. Prascanna podreptała za nami. Droga zajęła nam kilkanaście minut. Gdy szczeniak dołączył do swojego stada, zatrzymałem odchodzącą Prascannę.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że w ten sposób niczego nie osiągniesz. Gdybym ja szukał partnerki, raczej wybrałbym kogoś mającego uczucia i odrobinę rozsądku. Przemyśl sobie wszystko jeszcze raz.
Nie poczekałem na odpowiedź wilczycy. Poszedłem odwiedzić Heroikę.
<Prascanna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz