-Dobrze- odpowiedziałam dość PR,ygnębionym głosem, przecież umiałam polować i walczyć przydałabym się w czymś jeszcze, no nic będę medyczną tylko.
-Idź odpocząć ruszamy o świcie - oznajmił dość poważnym głosem i spojrzał na mnie.
-Już idę- odparłam i ruszyła w kierunku swojej jaskini. Po kilku minutach dotarła do jaskini, położyłam się i zasnełam. W gmnieniu oka był już ranek, wyruszyliśmy w kierunku granicy. Wziełam ze sobą torbę a w niej:bandaże, zioła ,eliksiry i inne leki. Kiedy weszliśmy już na tereny nic nie było szliśmy dalej aby odnaleźć ludzi. Dostrzegliśmy ich w oddali było ich około 20 natychmiast wojownicy rzucili się na nich, w ciągu kilku minut wszyscy ludzie byli martwi. Podeszłym do Yesterday'a i zapytałam :
-To już wszystko, to już konie, wygrana?- zapytałam patrząc na alfę który był lekko zraniony w ramię.
-Tak, chyba tak - powiedział lecz jego słowa były zbyt wczesne zza góry wyskoczyła 10 ludzi. Jeden z nich trafił mnie strzałą, padłam na ziemię zakrwawiona, po chwili straciłam przytomność, po mimo to wydziałami jakiegoś wilka który stal na demną, nie wiem kto to był bo obraz był za mazany a słowa nie wyraźne słyszałem jedynie ,,Prascanna obudź się!”
<Yesterday?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz