Obudziłem się ze strasznym bólem głowy. Cholerny kac. Ale starałem się nie okazywać bólu przy mojej... chyba partnerce. No bo randka to chyba o czymś znaczy, co nie? Nagle nie patrząc na nic, wpadłem na drzewo. Lunę to rozbawiło i zaczęła się śmiać na całe gardło. Pomasowałem się w miejsce uderzenia, zasyczałem z bólu jakie daje mi kac po wczorajszej libacji... z moją.... kur** oczywiście musiałem zapomnieć najważniejszy tekst pod koniec randki " Luno, skrabię.." albo " Luno, sensie mojego życia" ech przesłodzone to wszystko. Wiem, a może
- Luna, słonko... - powiedziałem po chwili- ja wiem, że wczoraj... ech o tym zapomniałem jak ten głupi dureń
- Exan, przestań!- powiedziała po chwili
- No... ten...ech .... będziesz ze mną? Będziesz moją i tylko moją kruszynką?
Luna uśmiechnęła się miło i nagle pocałowała mnie w policzek i... dała mi z liścia. Liść po pocałunku, no tego jeszcze nie było
- To za to, że teraz sobie o tym przypomniałeś! A i jeszcze jedno... tak, będę twoją kruszynką
Wyszczerzyłem się szeroko. Luna przejechała delikatnie łapą w miejsce, gdzie dała mi z liścia.
- Przepraszam
- Zasłużyłem sobie- rzekłem i spojrzałem na nią, dałem jej całusa.
- Przecież... ah nie ważne, chodźmy nad jezioro, muszę się odświeżyć
- Ja też, przyda nam się niezła kąpiel
<Luna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz