- Pewnie masz mnie za głupiego frajera- prychnąłem po chwili
- Skąd ci to przyszło do głowy?!- wadera zdziwiła się
- Nie wiem, pewnie tak pomyślałaś, ale wiesz co... w czterech literach
mam za kogo mnie masz i czy mnie lubisz, czy nie. Bo widać, że chyba z
twoim zachowanie, najwyżej ślepy kojot zaakceptuje twoje towarzystwo.
Shairen najwidoczniej nie przejęła się tym. Gdzieś to miałem.
Shairen po prostu odeszła w swoją stronę. Pociągnąłem nosem i zniknąłem
za krzakami, zbliżałem się do swojej jaskini, gdzie czekał tam pacjent.
Straszny przypadek. To był basior, który chyba nie był z naszej watahy i
chyba nie mam upoważnień, aby leczyć innych wilków nie z tej watahy.
Ale mój fach nakazuje pomagać innym. Wilk miał wgniecioną kość czaszki
do mózgu. Szlag by to~ pomyślałem, dając wilka pod kroplówkę. Ogoliłem
miejsce gdzie znajdowała się rana. To był potworny widok. Kość
doprowadzał do obrzęku mózgu i jeśli nie doprowadzę do stanu normalnego,
po prostu mi tu umrze. Przy najmniejszym poruszeniu pacjenta w okolicy
głowy, dostawał potwornych drgawek. Próbowałem wszelkich metod... ale...
to już było na nic. Wilk umarł. Wnerwiony zacisnąłem skalpel w łapie...
na oślep cisnąłem nim.
- Hej, chcesz mnie zabić!
Odwróciłem się gwałtownie. To była ta Shairen. Zmierzyłem ją grobowym
wzrokiem. Skalpel wbity w ścianę, znajdował się nad głową wadery.
- Czego tu chcesz?- zapytałem zasuwając parawan łóżka na którym leżał martwy pacjent.
- Potrzebne mi są ziółka, ale widać że zajęty jesteś
- Jakich konkretnie potrzebujesz?
Wadera wskazała mi słoik z rośliną na najwyższej półce,. Zadem uderzyłem
lekko w półkę, słoiki zadrżały niebezpiecznie, ale ta jedna zleciała i
wpadła w moje łapy.
- Potrzebujesz czegoś jeszcze?
- To wszystko... wszystko w porządku?
- Tak, jest wszystko ok...
- No widzę właśnie- prychnęła i spojrzała na skalpel, utkwiony w ścianie
- To nic takiego
<Shairen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz