Od Prascanny

Leżałam sobie na łące przy wichrowych wzgórzach i obserwowałam wolno płynące chmury .
Z oddali usłyszałam nagły krzyk
,,Pomocy! To boli!" .
Natychmiast pobiegłam w tamto miejsce i zauważyłam jakiegoś basiora miotającego się w ciernistych krzewach.
-Nie rzucaj się tak, zaraz cię wyciągnę - powiedziałam i wyciągnęłam go z krzewów.
-Dzięki za pomoc- odparł popatrzył się na mnie a następnie odwrócił wzrok.
-Jestem Prascanna- rzekłam podając mu łapę
- Mortem- odpowiedział podając łapę.
-Miło mi cię poznać- stwierdziłam z uśmiechem.
Spojrzał na mnie, sprawiał wrażenie małomównego.
-To ja będę już szła- dodałam i odwróciłam się patrząc w stronę wichrowych wzgórz.
On tylko się obejrzał i zaczął zmierzać w swoją stronę .
Był tak tajemniczy iż postanowiłam pójść za nim, jak postanowiła tak zrobiłam i zaczęła w pewnym sensie go śledzić.
<Mortem?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz