od Exana cd Luna

 Gdy zdobyliśmy pokarm (co prawda niezbyt smaczny, bo zwierzyna była stara) poszliśmy zanieść je do jaskini i przy jedzeniu przeglądałem księgę w sprawie mojej bezpłodności. Szukałem i szukałem. A szukałem długo i zaciekle. Jednak nic, moja bezpłodność była nieuleczalna.
Zamknąłem księgę i pokręciłem głową i westchnąłem cicho
- Czyli nic się nie da zrobić?- zapytała
- Nie
- Szkoda
Uśmiechnąłem się do niej
- A to może i dobrze, co będziemy sobie głową szczeniakami zaprzątać, jesteśmy młodzi... wyszalejmy się
- Co masz na myśli?
- A na to...
Podniosłem się i podszedłem do niej, wytarłem krew zwierzęcia z jej pyszczka, a ona zamknęła oczy. Czekała na pocałunek. Pocałowałem ją namiętnie. Kochana wyczuła to i zarumieniła się mocno.
Jednak gdy zaczęliśmy się rozkręcać, nagle coś wleciało do wejścia do jaskini... jakiś ptak, a na nóżce miał liścik. Wziąłem kartkę i zacząłem czytać

" Exan, pacjent w potrzebie."
---
To była jakaś masakra. Akurat pacjentem, a raczej pacjentką była pewna wadera, raczej nie z naszej watahy. Miała złamanie otwarte i połamane żebra. Niestety musi u nas zostać na jakiś czas, a później będzie musiała opuścić teren watahy.
Luna czekała, a wtedy było południe. Zapytała, a ja opowiedziałem co się stało, wadera przekrzywiła usta.
- Cóż, ale przynajmniej żyje
- Tak


<Luna?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz