- Jutro, dziś jeszcze zamierzam trochę oddać swojej pracy...- powiedziałem do ukochanej i pocałowałem ją w pyszczek. Luna zrobiła się cała czerwona.
Gdy tylko poszedłem do swojego miejsca pracy...
****
Byłem bardzo wściekły, gdy wracałem z pracy. Po prostu nie dość, że niewdzięczny pacjent to jeszcze rzucił się na mnie, że niby naruszam jego nietykalność. Szedłem wściekły i do tego z piekącym policzkiem, gdzie wcześniej dostałem. Zacisnąłem zęby i zmarszczyłem mocno brwi. Gdy doszedłem do jaskini, gdzie czekała Luna spojrzała na mnie i zaniepokoiła się. Podeszła do mnie, ale nie chciałem z nią rozmawiać więc odepchnąłem ją ode mnie i chciałem się tylko uspokoić. Frustracja sięgała zenitu, a Luna próbowała mnie w pewien sposób pocieszyć. Nie słuchałem ją w ogóle.
Zjadłem tylko to co mi dała, a dalej już chciałem tylko spokoju, już nie wiem co by mi dzisiaj poprawił humor. Luna na razie gdzieś odeszła. Nie zbyt mnie to interesowało bo agresja samego mnie atakował od góry do dołu. Ale przypomnij sobie czyjeś słowa~ pomyślałem i zacząłem szukać w pamięci....
" Bycie medykiem to nie tylko wielki łeb jak sklep, ale i nerwy jak stal" I ten ktoś chyba ma rację, bo inaczej ja nie mogę... muszę się na czymś wyżyć, ale na czym. Wątpię, że coś mi podniesie humor... Gdy tylko nadeszła noc i gdy tak przez chwilę leżałem, i czekałem na Bóg wie co... kiedy do środka weszła Luna... jakaś w dziwnym nastroju
- Poprawił ci się humor?
- Nie- burknąłem krótko i warknąłem nerwowo
<Luna?>
Ok dałem kilka linijek więcej
OdpowiedzUsuń