Widziałem jak Luna odlatywała, ale nie wiedziałem czemu. Wzruszyłem po prostu ramionami, zastanawiałem się czemu ona tak bez reakcji na mój widok postąpiła, co mogłem zrobić nie tak, aby zrazić do siebie Lunę.
Pacjentów nie miałem, więc usiadłem pod dębem, ułożyłem się w cieniu i ciągle rozmyślałem o reakcji Luny. Coś musiałem pokręcić, bo od tak nie poleciała i bez słowa... może przez to, że ją zrugałem bo się na mnie patrzyła, Ale to był tylko nic nie warta uwaga... o to się obraziła? A może przez to, że... no polizała mnie w policzek... ale to nic, nie trzeba było się wstydzić... ja jej nie mam tego za złe, nawet to było miłe uczucie. Teraz tylko o tym myślałem. Ah. Ta Luna była taka niesamowita, ale Exan strzel się w łeb... ty ją ledwo znasz, ty kretynie, za kogo ty się uważasz, za super samca?! Exan, ale ty głupi jesteś ~ pomyślałem i wtedy odezwało się moje alter ego. Po chwili gwizdnąłem.... moja ukochana księga na moje gwizdnięcie stanęła na baczność... przyleciała i otworzyła się na dowolnej stronie. Westchnąłem bezsilnie, z nudów przewracałem ogonem, oczy latały po kartce kiedy mnie to całkowicie zmęczyło. Zatrzasnąłem księgę, ułożyłem łapy na okładce, a na nich pyszczek. Westchnąłem jeszcze raz i nagle oczy same mi się zamknęły...
Nie czułem zmęczenia, ale drzemka tak na łonie natury każdemu dobrze zrobi. Wtedy znowu myślałem o Lunie.
< Luna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz